[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ostatnie: nie wolno ci nigdy pohańbić żony lub dzieci innego członka
stowarzyszenia..
- Przysięgam - oświadczył pokornie Charley.
- Za pogwałcenie któregokolwiek z tych praw spotka cię natychmiastowa śmierć,
bez sądu i ostrzeżenia.
Angelo Partanna polecił mu, żeby podniósł palec wskazujący prawej ręki. Nakłuł
palec szpilką; wypłynęła podobna do łzy kropla krwi.
- Ta krew symbolizuje twoje narodziny jako członka naszej rodziny. Jesteś jednym z
nas, dopóki śmierć nas nie rozłączy - oznajmił Don Corrado, stając na palcach, żeby
ucałować Charleya.
- Tak jak my będziemy chronić ciebie, tak ty musisz chronić honor Prizzich.
Przysięgasz?
- Przysięgam przed Bogiem! - potwierdził Charley. Ucałował Don Corrada, potem
ojca. Członkowie stowarzyszenia zaczęli klaskać. Ich twarze jaśniały zachwytem.
Rozdział 5
Zagadkowe polecenie ojca, żeby Paulie zniszczył taśmę, tak bardzo rozstroiło
Charleya, że musiał wyszorować posadzkę kuchenną, aby się uspokoić. Napełnił wiadro
wodą z mydlinami i wlał do niego własną mieszankę denaturatu z czystym amoniakiem,
bo wiedział od chemika Prizzich, który dzielił cinnari, że taki amoniak jest silniejszy od
sprzedawanego w sklepach do celów domowych, a zależało mu, by jego mieszkanie
lśniło czystością. Zawsze o to dbał. Dom jego matki był najczystszym w całym Brooklynie
i nikt nigdy nie musiał uczyć Charleya zamiłowania do czystości - miał to po prostu we
krwi. Podwinął nogawki spodni i posuwając się na czworakach z wiadrem i drucianą
szczotką, wyładował na posadzce swoją złość.
24
Kiedy skończył, zostawił posadzkę, żeby wyschła, i w tym czasie umył wszystkie
okna wychodzące na zatokę. Gdy mógł już z powrotem wejść do kuchni i zrobić sobie
kolację, wyjął z zamrażarki nadziewanego karczocha oraz własnej roboty pizzę cuddiruni
z sardynkami, serem, pomidorami, czosnkiem i oregano, żeby nieco odtajały przed
włożeniem do mikrofalowego piecyka. Ciężka praca przy sprzątaniu sprawiła, że przestał
rozmyślać o poleceniu ojca wydanym Pauliemu. Był głodny.
Wyjął z lodówki fungi  Ncartati i spojrzał na nie z lubością: najpiękniejsze kapelusze
grzybów na rynku, które sam upiekł na ruszcie otoczone w tartej bułce, nadziane drobno
posiekaną sardelą z dodatkiem czosnku, skropione cytryną, oliwą, posypane tartym
pecorino i odrobiną prezzemolo. Nawet papa, prawdziwy smakosz, lubił jadać u
Charleya, bo jego potrawy były równie dobre jak matki.
Wstawił pizzę do mikrofalowego piecyka, odkorkował napoczętą butelkę
czerwonego wina, nakrył dla siebie stół kuchenny, oparł o butelkę  Daily News i zasiadł
do pysznej kolacji. Jak to się dzieje, że restauracje nie bankrutują, pomyślał, skoro każdy,
kto umie czytać, jest w stanie dobrze gotować?
Jadł wolno, żując dokładnie każdy kęs. Matka wielokrotnie mówiła mu, jak ważne
jest dokładne przeżuwanie; w skrytości ducha cieszył się, że ma najzdrowszy układ
trawienia z całej rodziny Prizzich. Zaczął się zastanawiać, czy Irene żuje dokładnie
jedzenie. Usiłował sobie przypomnnieć, jak jadła w tej portorykańskiej knajpie, ale nie
pamiętał. Irene miała cudowną cerę i była zdrowej budowy, z szeroką klatką piersiową.
Zęby - zaraz po oczach - stanowiły jej najmocniejszy atut: białe, kwadratowe, osadzone
w dziąsłach zdrowej, różowej barwy, były w stanie rozwiać wszelkie jego obawy, czy
przypadkiem nic jej nie dolega. Skoro zęby, których ciągle używa, lśnią jak nowe,
rozumował, to i z układem trawienia nie powinna mieć żadnych kłopotów.
Sprzątając po kolacji zaczął się jednak znów zastanawiać, co skłoniło jego ojca, że
zadzwonił do Pauliego. Widział wyraznie w pamięci ujęcie papy z Irene. Słuchała pilnie
tego co jej mówił; ich miny świadczyły, że nie prowadzą zdawkowej, towarzyskiej
pogawędki. Stali z dala od innych w alkowie, i gdyby Charley nie wsunął kamerzyście
stówy i wizytówki Pauliego, nikt by nawet nie zauważył ich razem. Dlaczego papa
powiedział mu, że nie pamięta rozmowy z Irene, skoro nie była to zwykła wymiana
uprzejmości? A zresztą, na miłość boską, jak w ogóle można nie pamiętać Irene?
Schowawszy umyte sztućce, Charley wyszedł na taras i usiadł z telefonem na
kolanach, patrząc na zatokę i rozmyślając, co począć z Irene. Obracał się w innym
świecie niż ona. Jego fach odstręczał kobiety, chyba, że - jak Maerose - same urodziły
się w jednej z rodzin. Gdyby Irene też była od początku związana z rodziną, rozumiałaby,
że prowadzi interes jak inne, służące zaspokajaniu ludzkich potrzeb - ale w tym -
wypadku takich, których prawa ustanawiane przez polityków dla zapewnienia sobie
zwycięstwa w wyborach nie pozwalają zaspokajać. Ludzie mieli powody, żeby nie
pożyczać od banków. Ludzie zawsze uprawiali hazard. Zawsze pragnęli tego, co
zakazane. To sprawiało, że w grę wchodziły miliony, a ponieważ różni cwaniacy
próbowali rozdrapać tę forsę dla siebie, potrzebni byli tacy ludzie jak on, Charley, żeby
hamować ich zapędy, gdy wyciągali graby. Jeszcze nigdy nie kropnął uczciwego gościa.
25
Był jakby głównym stróżem w wielkiej firmie, która miała na celu dostarczenie ludziom
tego, co pragną - nic więcej. Gdyby Irene wychowała się w środowisku, na pewno by to
rozumiała i akceptowała, podobnie jak Maerose.
Ale tak nie było, więc co mu pozostało - szukanie innej pracy? Cała rodzina
uważałaby go za wariata. Traktowaliby go jak powietrze, nikt by mu nie ufał. A zresztą, co
mógłby robić? W swojej branży miał zapewnioną przyszłość. Vincent Prizzi skończył
sześćdziesiąt cztery lata, ojciec Charleya siedemdziesiąt cztery. Charley był ich jedynym
następcą, ponieważ znał cały interes na wylot, a ponadto ludzie się go obawiali i darzyli
szacunkiem. Lepszego kandydata nie było: wszyscy Prizzi, którzy służyli pod Vincentem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •