[ Pobierz całość w formacie PDF ]
względem żadnych zahamowań i smarował się obficie reklamowanym olejkiem
eskimo , produkowanym według oryginalnej receptury eskimoskiej. Podobno
preparat ten działał dobrze na trądzik i na porost włosów.
Nim Marek zdołał poskromić obrzydzenie i zagrodzić drogę intruzowi, łobuz
był już wraz ze swoimi bębnami w pokoju pana Surmy. Za nim wcisnął się idol
Pinkwas ze swoim absolutnym uchem oraz dwie pozostałe gwiazdy hard-rocka:
Mariusz i Dariusz.
O, choina! wykrzyknął Pinkwas. Ile tu instrumentów!
Chciał porwać puzon, ale zobaczył, że jest przykuty łańcuchem do ściany. Ro-
zejrzał się i stwierdził, że wszystkie instrumenty z wyjątkiem nowiutkiego sakso-
fonu są na łańcuchach.
To eksponaty wyjaśnił Marek.
Eksponaty?
Pamiątkowe. Na tych instrumentach pan Surma do-czołgał się do sławy.
Jak pan Surma umrze, będzie tutaj izba pamięci, takie małe muzeum. Pan Surma
już teraz je przygotowuje.
Zapobiegliwy człowiek! zauważył Pinkwas.
Nie ruszajcie niczego i spływajcie. . . Marek urwał nacje, bo usłyszał
dzwięk dzwonka.
To pewnie pan Surma! Pinkwas zerwał się i pognał do przedpokoju, za
nim reszta zespołu.
Pan Surma? Nie, to nie może być pan Surma pomyślał z niepokojem Ma-
rek pan Surma nie dzwoniłby, ma przecież klucze od drzwi, to musi być kto
inny. . . na przykład. . . na przykład Fastryga albo Bosmann, albo obaj razem, albo
cała szajka Ruatonimu . . . tak, to na pewno oni! zadrżał i włosy zjeżyły mu
się na głowie.
Zaaferowany zakręcił się po pokoju.
Nie otwierać! krzyknął rozpaczliwie. Zajrzyjcie najpierw przez ju-
dasza powiedział tam mogą się czaić mordercy.
Co ty?! zaśmiał się Jacuś Bachorek, ale przystawił oko do wizjera.
Tam nikogo nie ma! stwierdził.
Jak to nikogo? Pokaż! Mariusz odepchnął go od drzwi i sam zajrzał.
38
Faktycznie, żadnego obiektu! wymamrotał rozczarowany.
Co wy gadacie zdenerwował się Pinkwas przykładając do drzwi swoje
absolutne ucho przecież wyraznie słychać. . .
Co słychać? zaniepokoił się Marek.
Jęk, sapanie i syk.
Syk? Marek znieruchomiał nagle.
Dokładnie to dwa syki, jakby węży.
O, Boże Marek zamrugał oczami. To chyba Baruszyński. Tak, to na
pewno on tam stoi. . . Ale czemu go nie widać?
To mówiąc ostrożnie otworzył drzwi. Okazało się, że miał rację z wyjątkiem
jednego szczegółu. Pod drzwiami istotnie był Baruszyński, z tym że nie stał, ale
leżał! I od razu się wyjaśniło, czemu nie mógł być przez wizjer widoczny. Bie-
dak wił się na podłodze opleciony wężami, sapiąc, czerwony z wysiłku próbował
uwolnić się z ich uścisku.
Cześć, Marek wykrztusił. Udało mi się wyrwać z chaty i przyniosłem
ci te ślicznotki. . . to znaczy. . . towar.
Właśnie widzę, bawicie się w najlepsze.
Tak. . . ba. . . bawimy się wykrztusił Baruszyński. One mnie owijają,
a ja wyplątuję się. . . Dobra gimnastyka, wyrabia mięśnie. . .
Pinkwas i Bachorek przykucnęli koło niego i przyglądali się ciekawie.
Słabo ci idzie z tym wyplątywaniem zauważył Bachorek.
Chyba zaplątały się w supeł jęknął Baruszyński.
Nie bój się uspokoił go Bachorek zaraz je odwiniemy! Pomóżcie,
chłopaki zwrócił się do Głośnej Grupy przed Wyzwaniem. Aapcie gady za
ogony i odwijajcie!
Nie musiał dwa razy powtarzać. Chłopcy z grupy ochoczo zabrali się do dzie-
ła. Marek, przejęty, też rzucił się do pomocy. Nie wierzył, by operacja poszła
gładko i był przygotowany na ciężkie zmagania z anakondami, ale sprawa nagle
przybrała niespodziewany obrót. Ku ogólnemu zaskoczeniu węże w jednej sekun-
dzie rozluzniły swój uścisk i oswobodziły Baruszyńskiego, natomiast błyskawicz-
nie rzuciły się na Bachorka; nim zdołał odskoczyć, oplotły mu nogi i powaliły go
na podłogę. Wszyscy zamarli w bezruchu zaskoczeni tym równie piorunującym
jak zdumiewającym atakiem.
Sytuacja zrobiła się nader nieprzyjemna. Sparaliżowany ze strachu perkusista
wpatrywał się w wężowe paszcze, które powoli, wahadłowym ruchem to zbliżały
się z sykiem do swej ofiary, to cofały. . . Ich ruchliwe rozdwojone języki raz po
raz migały w powietrzu, tuż koło nosa Jacusia Bachorka.
Ratunku! wymamrotał. Co tak stoicie?! Nie gapcie się! Zróbcie coś!
Spoko, po co te nerwy rzekł prezes Kolegium Zwierzęcego rozcierając
sobie szyję one chcą tylko pobawić się z tobą. Nie bądz drętwy! Pomocuj się
trochę z nimi.
39
Dziękuję wykrztusił Bachorek. One chcą mnie ugryzć, one wpuszczą
mi jad!
Nie bądz śmieszny, one nie gryzą, one tylko czasem duszą.
O. . . obawiam się, że właśnie jestem duszony oznajmił przerażony Jacuś
perkusista.
Naprawdę ściskają cię? zainteresował się prezes Baruszyński. Ale
możesz jeszcze oddychać?
Nie mogę jęknął Bachorek. Wezcie je, pomóżcie. . . mi. . . one. . . one
na serio dobrały się do mnie.
To dlatego, że są głodne orzekł prezes. Smaruj, Marek, do kuchni
i przynieś im coś na ząb! Najbardziej lubią filety z mintaja, cztery kilo wystar-
czy. . .
Cztery kilo?! wykrzyknął Marek.
Będą to trawić przez cztery dni, a ty będziesz miał spokój.
Kiedy my nie mamy filetów z mintaja i w ogóle. . .
Trzeba było od razu mówić; w takim razie muszą wystarczyć kurczaki.
Cztery kurczaki, ale spore!
Skąd ja ci wezmę kurczaki! zdenerwował się Marek.
No, to przynieś jakieś inne ptaszki, od biedy mogą być kanarki.
Nie mamy kanarków i chyba nic, co by się nadawało dla nich do jedzenia.
Nie wierzę! Poszperaj w lodówce, na pewno znajdziesz coś lekko strawne-
go i smacznego.
Marek wybiegł.
Czemu ja?! wybełkotał płaczliwie duszony Bachorek. Czemu wy-
brały sobie właśnie mnie, a nie na przykład Pinkwasa? To niesprawiedliwe!
zastanawiał się wyraznie rozgoryczony.
Nie rozklejaj się! Nie masz powodów do rozżalenia zbeształ go Baru-
szyński. To zaszczyt, że ciebie wybrały, one nie duszą byle kogo.
Cie. . . ciekawe, czemu za. . . zawdzięczam ten zaszczyt zajęczał pół-
żywy Bachorek jestem chudy, kościsty, najmniejszy z grupy i. . . i w dodatku
mam pryszcza!
Ale dla nich jesteś apetyczny, bo masz piękny, rybi, jakby mintajowy za-
pach.
Myślisz o kremie eskimo ?
Tak, mam wrażenie, że silnie na nie działa, podnieca ich apetyt.
Wrócił Marek z dwoma serdelkami na talerzyku.
Salceson zjadł kuzyn Alek. To wszystko, co znalazłem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- James Julia ToskaĹska przygoda
- Colfer Eoin 2.Arktyczna przygoda
- Cox Maggie Paryska przygoda
- Ambulance Ship James White
- Niziurski Edmund Awantura w NiekĹaju
- Anne McCaffrey JeśĹźdśĹźcy smoków z Pern 16. Smocza Rodzina.rtf
- mineyko pamietniki
- Joe R Lansdale [Collins Pine 2] Mucho Mojo
- KrallHanna ZdazycprzedPanemBogiem
- Graham Masterton The Pariah
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl