[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ste: żeniąc się z nią, zyskiwał szlachectwo i mógł stać
się protoplastą nowego książęcego rodu.
Natomiast Beltraffio, zresztÄ… zgodnie ze swym we­
wnętrznym pragnieniem, przysiągł konającemu ojcu
Eleny, że bÄ™dzie jej sÅ‚użyÅ‚ i broniÅ‚ przed wszelkimi za­
grożeniami tak długo, jak tylko dobry Pan Bóg na to
pozwoli. Była mu córką, której nigdy nie miał, żona
Beltraffia bowiem zmarła młodo, próbując wydać na
świat bliznięta, a kanclerz już się powtórnie nie ożenił.
Poświęcił życie dla rodu Carisendich i teraz, wiedząc,
że niewiele już mu zostaÅ‚o czasu, pragnÄ…Å‚ przed Å›mier­
cią umocnić Elenę na tronie księstwa, które należało się
jej z urodzenia.
Niechże ten niecny człowiek już się wreszcie pojawi!
Owo nieme życzenie Eleny podzielaÅ‚o wielu ludzi ze­
branych w wielkiej sali tronowej o pięknie malowanym
suficie, na którym wyobrażony był Jowisz zasiadający
na Olimpie w towarzystwie pozostałych bogów. Tak
naprawdÄ™ jedynÄ… osobÄ…, która nie dbaÅ‚a o to, kiedy po­
jawi się Giovanni degli Uberti, był Marco. Tak długo
czekał na to spotkanie, że kilka dodatkowych chwil nic
dla niego nie znaczyło.
W końcu zza drzwi dobiegł zgiełk, a zaraz potem
w progu ukazał się szambelan Eleny w asyście dwóch
paziów i oznajmił uroczyście przybycie hrabiego wraz
z asystÄ….
- Hrabia pragnie niezwÅ‚ocznie zobaczyć siÄ™ z księż­
ną - zakomunikował.
Wszyscy zdziwili się na te słowa, zazwyczaj bowiem
dygnitarze chcieli najpierw się odświeżyć i odpocząć po
podróży, a dopiero potem przystępowali do powitalnej
celebry.
- Wprowadz go więc od razu - rozkazała Elena.
Po tych wstępnych formalnościach do komnaty
wkroczyÅ‚ hrabia Burano w towarzystwie swych najbliż­
szych doradców i naczelnego dowódcy wojsk, Panta-
leona de Arcettiego.
Wielka sala tronowa nagle jakby zmalała. Hrabiego
podprowadzono do wzniesienia, gdzie przed tronem
Eleny ustawiono wspaniaÅ‚y, bogato rzezbiony fotel. Re­
szta orszaku ustawiła się za plecami swego władcy.
NastÄ™pnie zajÄ™to siÄ™ wymogami protokoÅ‚u. Szambe­
lan Eleny przedstawiÅ‚ hrabiemu najważniejszych czÅ‚on­
ków dworu, włączając do tego grona Marca, a potem
szambelan Burano, odziany wystawnej nawet niż sama
księżna, dopeÅ‚niÅ‚ podobnego ceremoniaÅ‚u w odniesie­
niu do świty hrabiego.
Po prezentacji przystąpiono do wymiany prezentów.
Hrabia przekazał Elenie długi sznur pereł wyjątkowej
piękności, ona zaś obdarowała go wspaniałym modelem
żaglowca, wykonanym ze szlachetnych kruszców przez
jednego z najbieglejszych w sztuce złotników. Burano
odpowiedziaÅ‚ na jej prezent niewielkim, ale przepiÄ™k­
nym kobiercem z Konstantynopola, księżna zaÅ› odwza­
jemniła mu się tryptykiem przedstawiającym Dziewicę
Marię, wykonanym ręką samego Duccia di Buoninse-
gny, zmarłego przed ponad stu laty mistrza z Sieny.
- A wiÄ™c uprzejmoÅ›ci mamy już za sobÄ…. Obie stro­
ny zostaÅ‚y obdarowane po równo ku wÅ‚asnemu zado­
woleniu, czy też może niezadowoleniu - szepnÄ…Å‚ usz­
czypliwie Marco do Luki.
Bez wzglÄ™du na uczucia zainteresowanych, ceremo­
niaÅ‚ potoczyÅ‚ siÄ™ dalej zgodnie z przyjÄ™tymi zwyczaja­
mi. Elena spostrzegÅ‚a, że hrabia Burano wyglÄ…daÅ‚ wÅ‚aÅ›­
nie tak, jak się obawiała: był otyły, z przerzedzonymi
włosami przyprószonymi siwizną, o czerwonej twarzy,
gdzieniegdzie podbarwionej sinawym fioletem, zdra­
dzającym słabość zarówno do nadmiernego obżarstwa,
jak i opilstwa. I nawet niezwykle bogate szaty nie mog­
Å‚y przydać mu wyglÄ…du czÅ‚owieka nobliwego czy szla­
chetnego. Od stóp do głów byÅ‚ odziany w zÅ‚oto i pur­
purę, a tak obwieszony perłami, brylantami i innymi
drogimi kamieniami, że Luca szepnął kpiąco swemu
dowódcy, iż bardziej przypomina manekin wystawiony
w sklepie złotnika niż poważnego męża stanu.
Wkrótce okazaÅ‚o siÄ™ także, że hrabia nie lubi zawra­
cać sobie głowy dyplomatycznymi uprzejmościami. Po
szambelanie Eleny, zamiast kanclerza Burano, niejakie­
go Trevisana, wystąpił sekretarz stanu, osobnik chudy
i nerwowy, i zaczął recytować oczekiwania hrabiego.
Wyrażał się w sposób tak ogólnikowy i enigmatyczny,
ze Elena nie była w stanie pojąć, co w istocie zamierzał
powiedzieć. Kiedy urwał na chwilę w połowie długiego
i zawiłego zdania, skądinąd całkowicie pozbawionego
sensu, skinęła na Beltraffia i zapytała szeptem:
- Jak, na Boga, mamy na to odpowiedzieć?
- W taki sam sposób - odparÅ‚ kanclerz z uÅ›mie­
chem. - Pozwól, pani, że osobiście się tym zajmę.
- Miłościwy hrabio - zagaił Beltraffio równie bom-
bastycznym tonem. - Pozwól, że na wstępie podziękuję
twemu sekretarzowi za wyjÄ…tkowo interesujÄ…ce i wy­
czerpujÄ…ce przedstawienie sytuacji. Pozwól też, że dziÄ™­
kując za życzenia wszelkiej pomyślności i szczęścia dla
mieszkaÅ„ców Reggiano, ja także zÅ‚ożę najlepsze życze­
nia pod adresem szczęśliwych obywateli twego ksiÄ™­
stwa, a nade wszystko twoim, panie. - Kanclerz skłonił
siÄ™ dwornie. - A teraz, szlachetny hrabio, mam zaszczyt
wyrazić opinię mej władczyni, Jej Książęcej Wysokości
Eleny Carisendi, odnoszÄ…cÄ… siÄ™ do kwestii poruszonych
w twoim imieniu przez sekretarza stanu Burano. Otóż
powszechnie jest wiadome, że przystępując do spraw
państwowej wagi, Arystoteles zalecał, by...
Z ust kanclerza poczęły płynąc kwieciste i wielce
skomplikowane w swej budowie zdania, w których jed­
nak sensu było tyle, co kot napłakał. Marco uśmiechnął
siÄ™ pod nosem. ByÅ‚ peÅ‚en podziwu dla politycznej prze­
biegłości Beltraffia. W sytuacji, jaka powstała, hrabia,
by posunąć sprawy do przodu, mógł zrobić tylko jedno:
wyÅ‚ożyć wszystkie karty na stół. I tak też uczyniÅ‚. Ze­
rwał się na równe nogi i krzyknął:
- Do diabÅ‚a z tym beÅ‚kotem! Porozmawiajmy wresz­
cie normalnie. Nie mam czasu na wysłuchiwanie bredni
wygłaszanych przez dwóch pokrętnych dworaków. Chcę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •