[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła ich dotknąć. Wstawi donice z kwiatami, które będą wabić motyle. Pod drzewem
jakaś prosta aranżacja wodna. Będzie mogła słyszeć jej szum, leżąc sobie w hamaku.
- To chyba za dużo - powiedziała, ale jej protest wypadł wyjątkowo słabo.
Ktoś, kto znał ją tylko ze szkoły, taką sztywną i schludną, nigdy nie odgadłby, że w
jej oczach zapala się światło na myśl o domku na drzewie. Ben od początku jednak do-
myślał się istnienia w niej tej drugiej strony.
Nie był pewien, czy powinien ją obnażać, ale nie potrafiłby się chyba już przed
tym powstrzymać. A dotychczas tak chlubił się swoją samodyscypliną...
- Nie będziemy się spieszyć. - Dzięki temu będzie mógł się w każdej chwili wyco-
fać. Wiedział jednak, że nie porzuci rozpoczętego projektu. Dokonał w głowie wstęp-
nych obliczeń. - Będziemy przychodzić tu codziennie po szkole przez następne dwa ty-
godnie. Zobaczymy, czy przez ten czas Kyle nauczy się tego, czego powinien.
Beth oderwała wzrok od drzewa i skierowała go na niego. Nagle zrozumiał, że nie
tylko on dostrzega rzeczy, których nie widzą inni.
- Są różne sposoby na to, aby zostać nauczycielem, prawda, Ben?
Powiedziała to tak miękko, jakby wzbudzał w niej podziw. W przypadku każdej
innej kobiety odczytałby to jako zaproszenie do flirtu, próbę podkręcenia tempa. W
przypadku Beth był to płynący z głębi serca komplement.
- Będziemy tu jutro po szkole - powtórzył miękko, po czym odwrócił się i zawołał
siostrzeńca.
Oboje obserwowali, jak chłopiec schodzi z klonu.
- Od jutra będziemy tu przychodzić codziennie po szkole - oznajmił Ben. - Zbudu-
jemy pannie Maple domek na drzewie.
Oczy Kyle'a zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.
- Domek na drzewie? Super.
- Super - zgodziła się Beth.
I nagle Kyle się uśmiechnął. Tak szczerze, tak otwarcie, że Ben poczuł szczypanie
pod powiekami. Zaraz jednak Kyle się opamiętał i zmarszczył brwi, jakby zrozumiał, że
za bardzo się odsłonił.
Ben odwrócił się ze świadomością, że tego dnia chyba wszyscy popełnili błąd.
Są różne sposoby na to, aby zostać nauczycielem. Jakby Beth dostrzegła w nim
mężczyznę, którym mógłby się stać, jakby zauważyła jego serce, które ukrył przed świa-
tem dawno temu. Ją także mógłby nauczyć kilku rzeczy.
Nie zamierzał jednak tego robić.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Beth stała przy kuchennym blacie i przysłuchiwała się dobiegającym z ogródka
miarowym uderzeniom młotka. Kiedy jej uporządkowane życie tak kompletnie wy-
mknęło się spod kontroli?
- Kurczę, wujku, nie słyszałeś nigdy o raku skóry? Włóż z powrotem tę koszulę!
Przez chwilę rozmyślała nad tym, jak miło słyszeć, że Kyle troszczy się o swego
opiekuna. Nagle zamarła. Ben Anderson zdjął koszulę? W jej ogródku?
- Lubię żyć niebezpiecznie - zawołał Ben do siostrzeńca.
A to ci dopiero niespodzianka, pomyślała z przekąsem Beth. Nie podglądaj, naka-
zała sobie, ale tę część swojej natury dawno już przestała kontrolować. Zabroniła sobie
tego surowo, a jednak wyjrzała przez okno.
Dzień był naprawdę piękny. Wrześniowe słońce przenikało żółknące liście i oble-
wało podwórko ciepłym płynnym złotem. Sam skwer wyglądał znacznie gorzej niż kilka
dni wcześniej - trawa była przybrudzona farbą, a wokół leżały stosy śmieci, odpiło-
wanych gałęzi i materiałów budowlanych.
Ale wśród tego bałaganu widać już było pierwsze efekty, które wprawiały ją w au-
tentyczną euforię. Być może w zamian za utratę części kontroli nad swoim życiem bę-
dzie teraz otrzymywać takie wspaniałe niespodzianki?
A może uczucie euforii, które ją ogarniało, było ściśle związane nie z samym
ogrodem, a z tym, kto w nim pracował?
Rozkosznie się czuła, podglądając Bena ze swej bezpiecznej kuchni. Czy jakakol-
wiek kobieta mogłaby mieć dość takiego widoku?
Wyglądał jak uosobienie seksu - był szczupły, umięśniony, miał gładką i napiętą
skórę. Smuga ziemi na brzuchu podkreślała jego wyrzeźbione mięśnie, a w zagłębieniu
jego szyi, tuż nad klatką piersiową, błyszczał pot. Sprane prawie do białości dżinsy zwi-
sały mu luźno na biodrach. Ben miał tak płaski brzuch, że naprężony na biodrach pasek
nie dotykał skóry, tworząc smakowity prześwit.
Czuła wstyd na myśl o tym, jak bardzo jest zafascynowana jego fizycznością, ale
on był taki prawdziwy! I niepokojący. Nigdy wcześniej nie była tak świadoma fizycznie
niczyjej obecności, nigdy wcześniej nie odczuwała tak intensywnie, że i w niej kryją się
nieuświadomione dotychczas pragnienia.
Byłaby zupełnie zadowolona ze swojego życia, gdyby nie poznała znaczenia słowa
głód.
Jak ma teraz wrócić do codzienności? Co powinna z tym zrobić? Poddać się? Wal-
czyć?
Pieczenie ciastek zdecydowanie nie jest odpowiedzią! Marnotrawi czas, który mo-
głaby wykorzystać bardziej efektywnie. Powinna poszukać w internecie, jak opierać się
atrakcyjnym facetom, a nie szpiegować ich z kuchennego okna!
Ben i Kyle zjawili się u niej już po raz trzeci. Dotąd Ben ani razu nie zdjął koszuli,
podbijając jej serce tym, jak radzi sobie z Kyle'em: mieszaniną surowości i uczucia. Beth
pojęła, że jej pierwsze wrażenie było słuszne - Bena z łatwością dałoby się ugłaskać.
Obserwując, jaki jest dla siostrzeńca cierpliwy, jak pomaga mu podejmować własne de-
cyzje, wiedziała, że patrzy na człowieka, który kiedyś będzie wspaniałym tatą. Na jej
oczach dojrzewał do roli mentora i opiekuna.
Zazwyczaj przyjeżdżali do niej dopiero po szkole, ale tego dnia była sobota, zjawili
się więc na jej progu z samego ranka, a Ben oznajmił radośnie, że spędzą u niej cały
dzień.
Dla Beth sobota była dniem wysypiania się, zakupów, prania i załatwiania różnych
spraw, odwołała jednak wszystkie swoje plany bez wahania. Zakupy czy dzień z Benem
Andersonem? Ba!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Summers Cara PodrÄcznik uwodzenia(1)
- Charlie Dickinson The Cat at Light's End and Other Stories (pdf)
- Carter Lin Conan z wysp
- Farmer_Philip_Jose_ _Ciala_wiele_cial
- 0487.Templeton Karen PićÂkna i bogata
- Dodie Smith 101 dalmatyśÂczyków
- Andre Brink Rumors or Rain (pdf)
- Iggulden Conn 1. Bramy Rzymu
- Harry_Harrison_ _Zlote_lata_Stalowego_Szczura__SCAN dal_889_
- Bel Dominika Co go przerazilo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pwpetzworld.pev.pl