[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A co wy tu robicie? - padło nieodzowne pytanie.
I znowu zapadła cisza. Myślałem, że coś się stanie, ale
myliłem się, gdyż Romeo z miną niewinnego oseska wygrzebał
się spomiędzy ubrań, uśmiechnął i zapytał:
- Proszę pani, a kiedy odchodzi pociąg do Olsztyna?
Riposta była tak nieoczekiwana, że pokojowa zamrugała,
chrząknęła i wybąkała zdumiona:
- Do Olsztyna pewno już odjechał... A właściwie to nie
wiem.
- To bardzo panią przepraszamy - palnął bezczelnie Ro-
meo i z wyciągniętą na powitanie dłonią, skierował się prosto
do mnie, tak jakby nic nie zaszło: - Cześć, Maciek, myślałem,
że siedzisz jeszcze w kiciu.
- To wy się znacie? - westchnęła pani Stasia i jeszcze
144
bardziej zdębiała. Bo któż by nie*zdębiał na widok tej sceny.
- To nasz najlepszy kolega - pochwycił z szatańską prze-
biegłością Romeo. - Pochodzimy z jednego miasta i do jednej
chodzimy szkoły - łgał bezwstydnie. - A teraz umówiliśmy
się, że razem pojedziemy do Olsztyna.
- Zahamuj, szczeniaku!-krzyknąłem. -I w ogóle, z jakiej
racji przyznajesz się do mnie?
Romeo odął się.
- Widziała pani, jaki ważny! Wsadzili go do mamra, to
zaraz zadziera nosa i nie chce się przyznać do kolegów. Nie
wstyd ci?
Chciałem pani Stasi wytłumaczyć, że ten zatracony mumi-
nek kpi z nas wszystkich w żywe oczy, ale byłem tak zmęczo-
ny, że trudno mi było pozbierać myśli. Zresztą na Romea nie
było silnego. Zanim pani Stasia zdążyła powiedzieć jedno
słowo, uśmiechnął się bazyliszkowato i rzucił wspaniałomy-
ślnie:
- Nawet niezłe to wasze schronisko młodzieżowe.
- Jakie schronisko? - zdumiała się pani Stasia. - Przecież
jesteście w hotelu robotniczym.
- Robotniczym?... To mylnie nas poinformowano.
Przeholował. Pani Stasia fuknęła gniewnie:
- Ty mi się tu nie wymądrzaj, tylko zbieraj manatki i wynoś
się, bo cię przechrzczę mokrą ścierką.
Romeo przygasł nagle. Jego oczka zrobiły się okrągłe,
niezapominajkowate, a uśmiech skromny jak u najlepszego
" ucznia w klasie. Spojrzał błagalnie na Fugę.
- No mów, Fuga, co powiedzieli nam w informacji turysty-
cznej?
Fuga do tej pory tkwił jeszcze w szafie jak męczennik
i ofiara nieoczekiwanych zdarzeń. Gębę miał wzniosie za-
myśloną. Pewno obliczał, ile mu brakowało kilometrów do
trzech tysięcy w jego autostopowej podróży albo chciał swym
męczeństwem okupić bezczelność swego towarzysza.
10-Telemach...
145
Na pytanie Romea skrzywił się jamnikowato i bezsilnie.
- Czo się będziesz patyczkował i uszprawiedliwiał - powie-
dział z godnością. - Pakujemy manatki i jedziemy dalej.
Tak to leciutko i beztrosko powiedział, jak gdyby przed
hotelem czekał na nich ośmiocylindrowy mercedes albo coś
jeszcze lepszego. Trzeba przyznać, że trafił w dziesiątkę, bo
pani Stasia powodowana zapewne dobrocią i litością, a może
wrażeniem, jakie na niej zrobił, załamała ręce.
- Ej, chłopcy, chłopcy, co ja z wami pocznę. Przecie nie
wyrzucę was na taką pluchę.
2
~~" ^jo zjesz na śniadanie: marynowany comber sarni czy
szynkę z dzika? - zapytał Romeo, przysuwając do łóżka
plecak.
Po burzliwym dniu i spokojnej nocy nastał dzień nowy.
Wypogodziło się. W oknie pejzaż gigantycznej budowy.
Szkielet olbrzymiej hali na tle jasnego nieba. Dzwigi wielkie
jak przedpotopowe stwory, suwnice, potężne wywrotki. Jed-
nym słowem - rozmach i nowoczesność. A dalej krajobraz
sielski jak z obrazów dawnych malarzy - pola dymiące opa-
rem, ciągnące na pastwisko krowy, kępy rozczochranych
wierzb i kawał jeziora z sitowiem i ciemnymi olchami.
W pokoju my trzej: Romeo, Fuga i ja. Dobrane towarzys-
two, pożal się Boże.
- No, mów, co jesz? - usłyszałem natarczywy głos malca.
- Nie masz przypadkowo płetwy z rekina? - zażartowałem.
- Może nie wierzysz, że mam comber i szynkę z dzika?
Może myślisz, że czaruję?
- Gdybyś mnie poczęstował łapą niedzwiedzia pieczoną na
diabelskim wgniu, to może bym uwierzył.
- Widziałeś takiego? - zwrócił się do Fugi.
Fuga mył zęby. Usta miał pełne piany i wyglądał pociesznie
- trochę jak wściekły fakir, a trochę jak kwitnąca jabłoń.
Odpowiedział coś, ale brzmiało to jak w narzeczu Murzynów
z Górnej Wolty: Szwu-mamba-tumba-szawira - czy coś
w tym rodzaju. Romeo nie czekał na potwierdzenie. Wycią-
gnął z plecaka wielkie zawiniątko opakowane pergaminowym
papierem, rozłożył je na stoliku. Zapachniało dziczyzną.
- Skąd to masz?
147
- Zdobyłem sposobem.
- Jakim?
- Najprostszym.
- No, mów, bo nie lubię czarowania.
- Właśnie oczarowałem żonę leśniczegt
- Na niby czy naprawdę?
- Na modelkę.
- Nie żartuj.
- Daję słowo. Powiedziałem jej, że jest przepiękna, że...
w ogóle powinna być modelką i występować w telewizji.
- Bujasz.
- Jak nie wierzysz, to spytaj Fugę, on ci powie.
Fuga nic jednak nie mógł powiedzieć gdyż wciąż z cierpli-
wością fakira szorował zęby. Myślalem że za chwilę jego
dziąsła trysną krwią, ale nic takiego się stało. Tymczasem
Romeo z miną łowczego podsunął mi pod nos słoik z maryno-
waną sarniną. Zapachniało tak rozkosznie, że aż poczułem
w dołku ucisk. Opanowałem się jednak.
- Ty, Romeo, zwijajmy lepiej manatki, bo zaraz przyjdzie
pani Stasia i będziemy musieli się ulotnić.
- Coś ty, tak bez śniadania?
- Zniadanie zjemy pózniej.
- Coś ty, tak na czczo?
- Chodzi o to, żeby nas kierowniczka nie zobaczyła, bo
będzie wsypa.
- Zmiej się z tego. Kierowniczka ważna osoba i lubi sobie
pospać. Najpierw zawsze przychodzą najniższe figury. Dyrek-
torzy i kierownicy na końcu, kapujesz.
- Nie kapuję, bo musimy stąd nawiewać.
- To idz, nikt cię nie trzyma.
Chciałem mu dać w ucho. Szczeniak został w hotelu tylko
dzięki wspaniałomyślności pani Stasi i memu poparciu, a teraz
się stawiał. Bylibyśmy się pokłócili, ale Fuga skończył właśnie
mycie zębów i rzucił obojętnie:
148
- Czo się będziesz śpieszył. Czo się ma sztać, to się i tak
sztanie.
Tęgi filozof, szkoda gadać. Zawierzyłem mu, a właściwie
jego bezgranicznej obojętności, ale jednocześnie uległem po-
kusie, bo muszę przyznać, że comber sarni, a zwłaszcza
szynka z dzika wyglądały bardzo smacznie, nie mówiąc o ich
cudownym zapachu. Siedliśmy więc do śniadania.
Jedliśmy chwilę w milczeniu. Obserwowałem tych dwóch
obieżyświatów i zastanawiałem się, kto wymyśla takie typy.
Bo nawet ze sposobu jedzenia można było określić ich charak-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- La Doctora Cole
- Lively Penelope Fala upaśÂu
- Brian Keene Terminal
- Amanda Quick Misterny plan
- Frontier Earth William H. Keith, Jr_
- Christie Agatha Dlaczego nie Evans
- Guy Boothby Dr. N. 1 B
- Fiedler Arkady Ród Indian Algonkinów
- Hogan, James P Giants 1 Inherit the Stars
- Asimov Isaac x8] Pozytronowy czśÂowiek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl