[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postanowił zakłócić jej spokój. Od rana dzwonił już chyba ze
dwadzieścia razy. Próbował grózb, próśb, nawet szantażu.
Wszystko, żeby tylko zmusić dziewczynę do powrotu.
- Dzień dobry, Ireneusz Podleśny z tej strony.
- Dzień dobry. - Chrząknęła, żeby ukryć zdumienie.
- Słucham pana.
- Nie odpisała pani na mojego wczorajszego maila,
chciałem się więc upewnić, że wiadomość dotarła.
- Tak, oczywiście. Przepraszam, nie czuję się najlepiej,
stąd brak odpowiedzi.
- Ale mam nadzieję, że jutro dostanę teksty po korekcie?
- Ta...ak, oczywiście. - Gabrysia odłożyła telefon i
energicznie wstała z leżaka. Oj, zabolało w lewym boku. Nie
powinna tak podskakiwać. - Jasna cholera - zaklęła pod
nosem. I nie tylko z powodu cierpienia, ale też dlatego, że
właśnie zrozumiała, jak trudno będzie zapomnieć o Michale,
całkowicie się od niego odizolować. W domu wciąż były
rzeczy jej i córki, bo wczoraj spakowała tylko te
najpotrzebniejsze. Opowiadania, o które upominał się Irek,
zostały w laptopie. Nie miała zamiaru na własną prośbę
pozbawić się możliwości współpracy z czasopismem, musiała
więc odzyskać komputer. To jednak niosło ze sobą ryzyko
spotkania z mężem.  Przecież mnie nie zabije - pomyślała.
- Zresztą, na pewno jest w pracy i jak się pośpieszę, to go
nie zastanę".
Był jednak inny, znacznie trudniejszy do rozwiązania
problem. Gabrysia dotknęła policzka. Wciąż bolał, a ślady pod
oczami nie dały się zatuszować makijażem. Lekarz zapisał jej
co prawda maść, która nieco zmniejszyła obrzęk, ale
zasinienia nie zniknęły. Przeciwnie, chyba nawet stały się
wyrazniejsze. A przecież wstyd wyjść na ulicę z takimi
sińcami na twarzy. Nawet Mikę do przedszkola odprowadził
dzisiaj Paweł.
Dziewczyna postanowiła jednak zatuszować jakoś ślady.
Wzięła kosmetyczkę i przed łazienkowym lustrem zrobiła
makijaż. Nie wyszło to najlepiej, właściwie dało wręcz
upiorny efekt.
Trzasnęły drzwi wejściowe. Gabrysia znieruchomiała, z
korektorem przy oku. A co, jeśli właśnie wróciła żona Pawła?
Nie rozmawiali o tym, gdzie kobieta spędziła noc. Nie było
czasu, bo rano musieli odwiezć Dominikę do przedszkola, a w
drodze powrotnej wstąpili do przychodni. Dziewczyna
oczywiście nie chciała, ale uległa sile argumentu, że przecież
to dla jej dobra. Zresztą nie czuła się najlepiej. W nocy niemal
nie zmrużyła oka, ponieważ bolał ją lewy bok, a poza tym
potrzebowała zwolnienia. Nie mogła pójść do pracy z sińcami.
Lekarz wypisał skierowanie na prześwietlenie, które wykazało
złamanie żebra. Wizyta w przychodni trwała bardzo długo,
pózniej odwiedzili jeszcze aptekę. A Paweł musiał przecież iść
do pracy, wszelkie rozmowy odłożono więc na popołudnie.
- Już jestem! - Do uszu Gabrysi dobiegł głos kolegi.
Odetchnęła z ulgą. Jakoś nie miała ochoty tłumaczyć się przed
jego ukochaną.
- Ugotowałam zupę - powiedziała, opuszczając łazienkę. -
Nałóż sobie, ja muszę wyjść.
- Dokąd wyjść? - zdziwił się. - Przecież miałaś leżeć.
- Po mój laptop.
- A nie możesz skorzystać z mojego komputera? Jak ty się
właściwie czujesz?
- Boli trochę, jestem dziwnie skołowana...
- No właśnie. - Delikatnie dotknął jej policzka. - I nie
wyglądasz najlepiej.
- Wiem, widziałam. - Westchnęła niechętnie. Wolałaby
jednak, żeby Paweł nie oglądał jej w takim stanie i
powstrzymał się od komentarzy. - Kupię w kiosku okulary
przeciwsłoneczne. Muszę jechać po laptopa, mam w nim
ważne pliki, a przy okazji wezmę jakieś ubrania.
- Nie możesz jechać sama. Mogłabyś zasłabnąć. Zresztą
co to za pomysł? A jak ten typ znowu ci coś zrobi?
Gabrysia zagryzła wargi, żeby powstrzymać łzy, ale i tak
jedna wypłynęła spod przymkniętej powieki.
- Co teraz będzie? - zapytała słabym głosem. Bo niby
dlaczego to ona miała się bać, ukrywać, szukać schronienia u
obcych ludzi? Przecież mieszkanie jest jej. Do czego to
doszło, żeby uczciwy człowiek nie mógł wrócić do domu,
żeby musiał uciekać w nocy, narażać dziecko na chłód i
niewygodę?
- Spokojnie. - Paweł objął dziewczynę i zakołysał w
ramionach. - Musimy się skontaktować z jakimś prawnikiem,
ale dopiero jak wrócisz do formy. A po laptopa pojadę z tobą.
Gabrysia przypomniała sobie, że chłopak spotkał się już z
Michałem. Mąż był na niego cięty i groził, że następnym
razem nie pójdzie mu tak łatwo. Kilkakrotnie pytał, czy ona na
pewno nie wie, kto przed szpitalem stanął w jej obronie.
Wyparła się znajomości nie tylko dlatego, że nie chciała
dopuścić do kolejnej bójki. Nie miała też ochoty słuchać
wymówek i głupich komentarzy o rycerzu broniącym jej
honoru. Michał potrafił wyśmiać i upodlić nawet
najszlachetniejszy uczynek. A teraz miałaby wejść do domu w
towarzystwie człowieka, na którego od dawna złorzeczył? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •