[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ry. Serce jej uderzało powoli, miarowo. Otarła wilgotną skórę.
Jakie to smutne, pomyślała. Naga i bez niego w pobliżu...
I w końcu doczekała się. Usłyszała ciche stukanie do drzwi.
- Kto tam? - spytała sennie.
- Jake.
- Wejdz. Otwarte.
Wszedł i zamknął drzwi na klucz.
- Dobrze zrozumiałem? - spytał. - Chciałaś ze mną poroz
mawiać?
- Tak. Co się stało z Danversem? Słyszałam, jak Lucky mó
wił, że nie znaleziono nawet ciała. Ale ty nie mógłbyś...
- Oczywiście. Danvers znajduje się teraz w policyjnym are
szcie. Nie sądziłaś chyba...
czytelniczka
scandalous
WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI 123
- Nie, nie - zawołała gwałtownie. - Chociaż... Nie znam cię
aż tak dobrze, Jake. Nie wiem, jak daleko mógłbyś się posunąć,
by się nie zdradzić.
- Robię to samo co ty - powiedział. Teraz, pomyślał, brakuje
tylko, żeby opowiedziała mi, co zaszło minionej nocy między
nią i Luckym. To byłaby kropla przepełniająca czarę goryczy.
Przypomniał sobie jednak, iż to on ją odtrącił i że nie musiała
mu niczego wyjaśniać. Ale wciąż miał nadzieję.
Debbie milczała. Z lękiem czekała na pytania, które na pewno
kłębiły się w głowie Jake'a. Ale on nie mówił nic. Oparty o ścia
nę, wpatrywał się w nią beznamiętnie.
- Kamienna Twarz - powiedziała cicho.
- Kamienna twarz, kamienne serce - sprecyzował.
- Nie wierzÄ™, Jake.
- Uwierz. To prawda. Czy to już wszystko, o czym chciałaś
mi powiedzieć?
- Nie. Słyszałam dziś rano rozmowę Lucky'ego. Wielka na
rada odbędzie się jutro w nocy. W bibliotece.
- Będę musiał jakoś tam się dostać. A może ty to załatwisz?
Skoro Lucky ufa ci tak bardzo, że mówi podobne rzeczy przy
tobie...
- Nie mówi. Słyszałam to wszystko przez drzwi między na
szymi pokojami. On nic o tym nie wiedział.
- Nie wiedział, że ty...? - Wpatrywał się w nią z niedowie
rzaniem.
- Drzwi zamknęłam na klucz - powiedziała. - I tak było
przez całą noc.
Choć nadal stał z niewzruszoną miną, w jego duszy zagościła
radość. Wszystkie smutki pierzchły, przepadły.
Rozkoszował się widokiem Debbie.
Ją zaś wyraznie drażnił spokój Jake'a. Co on sobie wyobra
ża?! %7łe kim jest? Zarzucił jej, że sprowokowała go, uwiodła dla
zabawy? No to dostanie nauczkÄ™.
- Czy nie sądzisz, że we właściwy sposób prowadzę tę spra
wę? - spytała z udawaną skromnością.
czytelniczka
scandalous
124 WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI
- JesteÅ› najlepszÄ… specjalistkÄ… od przetrzymywania Lu¬
cky'ego na rozżarzonych węglach.
Roześmiała się.
- Lepiej nie mówić o rozżarzonych węglach w takim miej
scu - powiedziała.
- Też coś. A cóż to jest za miejsce?
- Sauna. Nie byłeś nigdy przedtem w czymś takim?
- Chwała Bogu, nie! To jest chyba jeden z elementów te
go eleganckiego świata, do którego taki prostak jak ja nie ma
wstępu.
- Rzeczywiście. Zupełnie nie wiesz, jaki strój obowiązuje
w saunie.
- Cóż to może być? Frak i cylinder?
- Nie. Należy rozebrać się zupełnie i pozwolić wniknąć cie
płu do wnętrza ciała.
- Ja teraz pracuję. Nie jestem tu dla przyjemności.
Po twarzy Jake'a spływały strugi potu. Otarł je chusteczką do
nosa i roześmiał się, gdy spostrzegł, jak niedorzeczny był to gest.
Nie myśląc nawet o tym co robi, sięgnął po ręcznik Debbie
i okrył nim jej nagie ciało.
Przyglądała mu się drwiąco.
- Mogłabyś przestać już się zabawiać - sapnął.
- To nie jest zabawa, Jake.
- No pewnie! Absolutnie przypadkiem właśnie sauna wpadła
ci do głowy jako miejsce do rozmowy.
- Musiałam porozmawiać z tobą w cztery oczy. Innego spo
sobu nie było.
- No, to już porozmawiałaś. Dziękuję za informacje...
- To jeszcze nie wszystko. PotrzebujÄ™ twojej rady. Nie wiem,
jak rozegrać sprawę z Luckym dziś w nocy. Słyszałeś, co powie
dział o specjalnej okazji".
- Wyglądało na to, że sama go zachęcałaś - burknął.
- Nie mogę już dłużej trzymać go na dystans - wyjaśniła
poważnie. - Musiałam zmienić taktykę.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
czytelniczka
scandalous
WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI 125
Debbie obróciła się lekko i wsparła na łokciu. Ręcznik zsunął
się zupełnie, odsłaniając jej krągłą pierś.
- Jake? - spytała. - Kto mówił mi, że dla dobra sprawy
wszystkie chwyty sÄ… dozwolone?
- Ja.
Uniosła się i dotknęła jego ramienia. Czuła, jak drży z tłu
mionego z całej mocy pożądania.
- Nie istnieje poświęcenie zbyt wielkie, by wsadzić bestię za
kratki - mruknęła.
- Co masz na myśli?
- Siebie. Ty dowodzisz tÄ… operacjÄ…. Ja tylko wykonujÄ™ pole
cenia. Jakie sÄ… twoje rozkazy na tÄ™ noc, Jake?
Nie odpowiedział. Nie umiał znalezć słów. Znał właściwą
odpowiedz, lecz zagubił gdzieś nagle profesjonalne spojrzenie
na sprawę. Nie było takiej siły, która zmusiłaby go do pchnięcia
Debbie w ramiona innego mężczyzny. Jej delikatne palce sunące
po jego ramieniu otumaniły go do reszty. Chwycił ją za rękę. By
ją powstrzymać. Ale czar trwał.
- Czy po to mnie tu ściągnęłaś? - zapytał. - %7łeby prosić
mnie o zgodÄ™ na przespanie siÄ™ z Driverem?
- No cóż. Być może byłoby to najlepsze rozwiązanie - po
wiedziała w zamyśleniu. - Spełnienie jego żądań na pewno po
mogłoby nam najbardziej. Jeśli nie potrafi powściągnąć języka
w gniewie, to pomyśl tylko, co mógłby wygadać w... w szcze
gólnych okolicznościach. Wsadzenie Lucky'ego Drivera do wię
zienia przyniesie nam tylko chwałę i zaszczyty.
- I o to właśnie chodzi, tak? Sława! Awans! Kariera...
- Twoja także, nie zapominaj.
- Do diabła z moją karierą! - krzyknął z wściekłością. - Nie
chcę, żebyś poszła z nim do łóżka, rozumiesz?
Radość napełniła serce Debbie, która pomimo to ciągnęła dalej.
- Nie rozumiem, dlaczego? - Wydęła wargi.
- Wiesz doskonale.
- Nie wiem. Kiedyś może wiedziałabym, ale to już minęło.
Prawda, Jake?
czytelniczka
scandalous
126 WSZYSTKIE TWARZE AGENTKI
- Tak - burknÄ…Å‚.
- Uważasz mnie za wyrachowaną, zimną podrywaczkę, która
uwiodła cię dla zabawy... dla sportu. Postanowiłeś zatem, może
trochę poniewczasie, pokazać mi, jaki jesteś silny, z jaką łatwo
ścią potrafisz mi się oprzeć. Bo przecież przyszło ci to z łatwo
ścią, prawda, Jake?
- Najzupełniej.
- No to nie muszę się tym martwić, tak?
Gwałtownym szarpnięciem ściągnęła z siebie ręcznik. Leża
ła, przyglądając mu się, naga i piękna jak boginka.
Jake gwałtownie zaczerpnął powietrza. Ich spojrzenia spo
tkały się. Doskonale wiedział, że przyjście do sauny było szaleń
stwem, a jeszcze większym - pozostanie. Wszechobecne gorąco
rozbrajało, rozmiękczało wolę. Powinien był natychmiast wstać
i wyjść. Lecz nie mógł tego uczynić. Nie był w stanie się ruszyć,
nie potrafił uciec przed jej spojrzeniem. Trwał w bezruchu jak
zahipnotyzowany.
Leżała nieruchomo, lśniąca od potu. Tylko piersi unosiły
się i opadały gwałtownie. Znał ją dobrze. Była gotowa do mi
łości.
Usłyszał w głębi duszy ostrzegawczy głos. Strzeż się jej! Nie
dawaj jej satysfakcji. Nie pozwól, by uwierzyła, że zawsze może
zrobić z tobą, co zechce".
Lecz głos zdrowego rozsądku i tym razem nie zdołał przebić
się przez falę pożądania. W nagłym odruchu wyciągnął rękę i po
łożył ją na piersi Debbie. Westchnęła cicho i wyprężyła się,
całym ciałem wychodząc mu naprzeciw.
Głos rozsądku zamierał w niezmiernej dali.
- Zdejmij to, Jake - szepnęła, ciągnąc go za bluzę.
Sięgnął po ręcznik, by otrzeć mokrą twarz. I nagle, gdy był
zajęty, wyciągnęła mu bluzę z szortów i próbowała ją z niego
ściągnąć. Przesunęła dłonią po jego piersi. Sunęła powoli, zna
cząc na skórze rozpalony ślad. Gdy dotknęła paska szortów, był
już całkiem pokonany.
- Czy tego chcesz? - spytał głucho.
czytelniczka
scandalous
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- 536. DUO King Lucy Wystawa w Londynie
- Clark Lucy Sekret chirurga
- Carson Aimee Wszystko po raz pierwszy
- Sullivan Vernon I wykończymy wszystkich obrzydliwców
- Christie Agatha Wigilia Wszystkich Świętych
- Gordon Barbara Nieuchwytny
- McAllister Anne, Gordon Lucy Nieoczekiwana zamiana miejsc
- 325. Harlequin Romance Gordon Lucy Z miłości do Emmy
- Gordon Lucy Szczęliwa Gwiazdka
- Guccione_Leslie_Davis_ _Derek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- onaonaona.keep.pl