[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trudno. Zakładają jakiś nowy Poznań w stepach w Nebrasce, ale to daleko. Kolej drogo kosztuje.
Panna Maria w Teksasie także daleko. Do Borowiny byłoby najlepiej, tym bardziej że mogę dać wam
bilety darmo, a co dam w rękę, to schowacie na gospodarstwo.
Zamyślił się jeszcze głębiej
- Słuchaj, stary - rzekł nagle. - Zakładają teraz nową osadę
Borowina w Arkansas. Jest to piękny kraj i ciepły, a ziemia prawie pusta. Tam gruntu z lasem
wezmiesz 160 morgów od rządu darmo, a od kolei za małą opłatą - rozumiesz? Na gospodarstwo ci
dam i bilety na kolej, bo mogę. Pojedziecie do miasta Little-Rock, potem trzeba będzie wozem. Tam
znajdziecie i innych, którzy z wami pojadą. Zresztą dam wam listy. Chcę wam pomóc, bom wasz brat;
ale twojej dziewczyny sto razy wiçcej żal mi niż ciebie. Rozumiesz! Bogu dziÄ™kujcie, żeÅ›cie mnie
spotkali.
104
Tu głos jego stał się zupełnie miękki.
- Słuchaj, dziecko! - rzekł do Marysi - oto tu masz moją kartkę: schowaj ją święcie. Jak cię kiedy
bieda przyciśnie, jak zostaniesz samotna na świecie i bez opieki, to mnie poszukaj. Tyś biedne dziecko
i dobre. Gdybym umarł, Wiliam się tobą zajmie. Kartki nie zgub! Chodzcie teraz do mnie.
Po drodze kupił im bielizny i ubrania, a wreszeie zaprowadził do siebie i ugościł. Był to cały dom
dobrych ludzi, bo i Wiliam, i jego siostra Jenny zajęli się obojgiem jakby krewnymi. Pan Wiliam
obchodził się nawet z Marysią jakby z "lady" jaką, czego wstydziła się okrutnie. Wieczorem do panny
Jenny przyszło kilka młodych panienek z grzywkami na czołach, ubranych ślicznie i dobrych. Te
wzięły między siebie Marysię, dziwiły się, że taka blada, że taka ładna, że ma tak jasne włosy, że im
się do nóg ciągle schyla i po rękach je całuje, z czego się śmiały bardzo. Stary pan chodził między
młodymi, potrząsał białą głową, mruczał, czasem się gniewał, mówił to po angielsku, to po polsku,
rozmawiał z Marysią i Wawrzonem o dalekich stronach rodzinnych: przypominał sobie,
rozpamiętywał i od czasu do czasu widocznie dym z cygara gryzł go w oczy, bo je sobie często
ukradkiem ocierał.
Gdy się wszyscy rozeszli spać, Marysia nie mogła wstrzymać łez widząc, że panna Jenny własnymi
rękoma przygotowuje jej pościel. Ach! jacyż to dobrzy ludzie byłi, ale cóż dziwnego! Przecie stary
pan był także rodem spod Poznania.
Trzeciego dnia Wawrzon i dziewczyna jechali już do Little-Rock. Chłop czuł sto dolarów w
kieszeni i o biedzie zupełnie zapomniał, a Marysia czuła nad sobą widomą rękę Bożą i wierzyła, że ta
ręka nie da jej zginąć; że jak ją z niedoli wyprowadziła, tak i Jaśka do Ameryki sprowadzi i nad
obojgiem czuwać będzie, i do Lipiniec wrócić im pozwoli.
Tymczasem miasta i farmy wiejskie migały im przez okna wagonu. Było to zupełnie inaczej niż w
Nowym Jorku. Były pola i bór na dalekości, i domki, przy których rosły drzewa; ruń zbóż wszelkich
zieleniÅ‚a siç wielkimi szmatami zupeÅ‚nie jak w Polsce. Na ten widok Wawrzonowi rozpieraÅ‚o tak coÅ›
piersi, że miał ochotę krzyczeć: "Hej! wy bory i pola zielone!" Na łąkach pasły się trzody krów i
owiec; po rubieżach leśnych widać było ludzi z siekierami. Pociąg leciał dalej i dalej. Powoli okolica
stawała się coraz mniej ludna. Farmy znikły, a kraj roztworzył się w szeroki pusty step. Wiatr na nim
wiał falą traw i migotał kwiatami. Miejscami wiły się na kształt złocistych wstęg drogi pokryte żółtym
kwieciem, po których niegdyś przeszły wozy. Wysokie burzany, dziewanny i szyszkowate osty kiwały
głowami jakby witając wędrowców. Orły kołysały się na szerokich skrzydłach nad stepem, wpatrując
się pilnie w trawę. Pociąg rwał naprzód, jakby chciał dolecieć tam, gdzie te stepowe przestrzenie giną
oczom i zlewają się z niebem. Z okien wagonów widać było całe stadka zajęcy i piesków ziemnych.
Czasem rogata głowa jelenia mignęła nad trawami. Nigdzie ani wieżyczki kościelnej, ani miasta, ani
wsi, ani domu, stacje tylko; ale między stacjami i w bok ani żywego ducha. Wawrzon spoglądał na to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •