[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zatrzymać w mieszkaniu Izabelli Waring, przynajmniej na dzisiejszą noc. Proszę cię, nie mów o tym
nikomu. To bardzo ważne. Zachowuj się tak, jakbyśmy dzisiaj ze sobą nie rozmawiali.
51
Wszystko wskazywało na to, że dzień pracy detektywa Sloane a jeszcze się nie skończył. Po
rozmowie z Rickiem Parkerem w Hartford wrócił z Priscillą Parker do majątku w Greenwich, żeby
zabrać swój samochód.
Wracając na Manhattan, zadzwonił na komendę. Zastał tam Nicka Marsa.
- Baldwin dzwoni do ciebie co kilka minut - powiedział Sloane owi kolega. - Chce się z tobą jak
najszybciej zobaczyć. Nie mógł się połączyć z twoim telefonem w samochodzie.
- Nic dziwnego - odparł Sloane. Ciekawe, co by powiedział, gdyby usłyszał, że jezdziłem w tym
czasie limuzyną z szoferem, pomyślał. - Czego on ode mnie chce?
- Otworzyła się istna puszka Pandory - powiedział Mars. - Lacey Farrell tylko cudem uniknęła
śmierci. Policja federalna ukryła ją w Minneapolis. Teraz dziewczyna zniknęła. Baldwin myśli, że
uciekła do Nowego Jorku. Potrzebuje naszej współpracy, żeby ją znalezć, zanim dopadnie ją
Savarano. Chce ją zatrzymać jako naocznego świadka.
- Jak ci poszło, Eddie? - spytał Mars po chwili wahania. - Udało ci się znalezć Parkera?
- Znalazłem go - odparł Sloane. - Zadzwoń do Baldwina i umów nas. Spotkamy się u niego w
biurze. Będę tam o siódmej.
- Mam dobrą wiadomość. Baldwin jest na mieście. Przyjedzie do nas do komisariatu.
Po przybyciu do komisariatu, detektyw Sloane zatrzymał się przy swoim biurku i zdjął marynarkę.
Potem poszedł na spotkanie z prokuratorem stanowym Baldwinem, który czekał już w pokoju
przesłuchań. Za nim szedł Nick Mars.
Baldwin był nadal zły o to, że Lacey Farrell mu uciekła, ale znalazł czas, żeby złożyć Sloane owi
gratulacje z powodu znalezienia Ricka Parkera.
- Co panu powiedział? - spytał.
Sloane powtórzył całą rozmowę, zaglądając do notatek tylko raz czy dwa.
- Wierzy mu pan? - spytał Baldwin.
- Tak, myślę, że mówił prawdę - odparł Sloane. - Znam faceta, który sprzedaje Parkerowi
narkotyki. Jeśli to on kazał Pakerowi umówić Savarano na spotkanie z agentem handlu
nieruchomościami w mieszkaniu Izabelli Waring, to był on tylko pośrednikiem. Ktoś kazał mu to
zrobić.
- To znaczy, że przez Parkera nie dostaniemy się do szefów stwierdził Baldwin.
- Właśnie. Parker to świnia, ale nie jest kryminalistą.
- Wierzy pan w to, że jego własny ojciec kazał spuścić mu lanie, kiedy próbował dobierać się do
Heather Landi?
- Moim zdaniem, to możliwe - potwierdził Sloane. - Jeśli Heather Landi poszła do Parkera
seniora poskarżyć się na Ricka, to nawet wysoce prawdopodobne. Z drugiej jednak strony nie jestem
pewien, ho nie wydaje mi się możliwe, żeby dziewczyna miała aż tak wielkie zaufanie do Parkera
seniora. Myślę, że bałaby się, że mógłby coś powiedzieć jej ojcu.
- Dobrze. Zgarniemy dostawcę Ricka Parkera i przydusimy go, podejrzewam jednak, że ma pan
rację. Prawdopodobnie był tylko pośrednikiem i nic nie wie. Zrobimy wszystko, co trzeba, żeby Rick
Parker nie wytknął nosa poza ośrodek odwykowy bez naszej ochrony. Przejdzmy teraz do sprawy
Lacey Farrell.
Sloane sięgnął po papierosa i skrzywił się.
- Zostawiłem papierosy w marynarce. Przyniesiesz, Nick?
- Oczywiście.
Minutę pózniej Mars był z powrotem. Położył na stole do połowy opróżnioną paczkę papierosów
i brudną popielniczkę.
- Nigdy nie przyszło panu do głowy, żeby rzucić palenie? - spytał Baldwin, z obrzydzeniem
patrząc na papierosy i popielniczkę.
- Wiele razy - odparł Sloane. - Co pan wie o Farrell?
Ledwie Baldwin otworzył usta, Sloane zrozumiał, że prokurator jest wściekły na Lacey.
- Jej matka przyznała, że wiedziała, że Farrell jest w Minneapolis, ale przysięga, że nikomu o tym
nie powiedziała. Ja w to jednak nie wierzę.
- Może przeciek nastąpił gdzie indziej - zasugerował Sloane.
- Ani w moim biurze, ani w biurze szeryfa przecieku nie było - odparł lodowatym tonem
Baldwin. - Dbamy o bezpieczeństwo. W przeciwieństwie do tutejszego komisariatu - dodał.
Muszę przełknąć tę uszczypliwość - pomyślał Sloane.
- Jaki ma pan plan? - spytał.
- Sprawdziliśmy kartę kredytową, którą daliśmy Farrell. Wiemy, że opłaciła nią lot do Chicago, a
stamtąd do Bostonu. Z pewnością kieruje się do Nowego Jorku.
- Założyliśmy podsłuch w telefonie w jej mieszkaniu, chociaż nie wierzę, żeby była aż tak głupia,
żeby tam pójść - kontynuował Baldwin. - Blok jest pod obserwacją. Mamy na podsłuchu telefony jej
matki i siostry, a w poniedziałek założymy podsłuch na telefonach w biurze jej szwagra. Wszyscy
członkowie rodziny są śledzeni na wypadek, gdyby się z nią gdzieś spotkali.
Baldwin zamilkł i spojrzał z uwagą na Sloane a.
- Przyszło mi na myśl, że Farrell może spróbować skontaktować się bezpośrednio z panem -
powiedział. - Co pan o tym myśli?
- Bardzo w to wątpię. Nie bytem dla niej miły.
- Ona nie zasługuje na uprzejme traktowanie - stwierdził Baldwin. - Ukryła dowód w sprawie
zabójstwa. Zdradziła miejsce swojego pobytu, korzystając z naszej ochrony. Teraz znów postawiła
się w bardzo niebezpiecznej pozycji. Straciliśmy mnóstwo czasu i pieniędzy, żeby zachować pannę
Farrell przy życiu, nie dostając w zamian nic oprócz skarg i braku współpracy z jej strony. Nawet
jeśli brak jej zdrowego rozsądku, można by się po niej spodziewać zwykłej wdzięczności!
- Jestem przekonany, że jest nam dozgonnie wdzięczna - powiedział Sloane, wstając. - Jestem też
pewien, że nawet gdyby nie poświęcił jej pan tyle czasu i pieniędzy, mimo wszystko nie chciałaby
stracić życia.
52
Zgodnie z umową Lacey zadzwoniła do Tima Powersa z terminalu Marine.
- Wsiadam do taksówki - powiedziała. - O tej porze raczej nie będzie dużego ruchu. Powinnam
być u ciebie za dwadzieścia minut, najpózniej za pół godziny. Czekaj na mnie. To bardzo ważne, żeby
nikt nie widział mnie wchodzącej do budynku.
- Zrobię portierowi przerwę na kawę - obiecał Tim. - Klucz będę miał przy sobie.
Dziwnie jest znów znalezć się w Nowym Jorku - pomyślała Lacey, kiedy taksówka wjeżdżała
przez most Triborough na Manhattan. Kiedy samolot schodził do lądowania, przycisnęła twarz do
szyby iluminatora, wpatrując się w nowojorskie wieżowce i dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak
bardzo tęskniła.
%7łebym tak mogła wrócić na noc do swojego mieszkania - pomyślała. - Napełniłabym wodą
wannę z jacuzzi, zamówiła coś do jedzenia i zadzwoniła do mamy i do Kit. I do Toma.
Co o mnie myśli Tom? - zastanawiała się.
Tak jak się spodziewała, ruch nie był duży. Po kilku minutach pędziła już na południe autostradą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •