[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dało się ułożyć pomyślnie, a Mech miał odpowiadać przed sądem z wolnej stopy.
Pewnego dnia, pod koniec maja, w przedpokoju mieszkania prezesa Domaszki rozległ się
nieśmiały, krótki dzwonek. Stary Piotr uchylił drzwi i zawołał:
 A, witam, witam panią, prosimy, prosimy, a to synek pani?  wskazał na chłopca w
gimnazjalnym mundurku.
 A jakże, synek  odpowiedziała pani Natka Cześniakowa, właśnie wczoraj do drugiej
klasy gimnazjum zdał egzamin i przyszliśmy podziękować. Czy aby tylko nie spózniliśmy
się, bo to z ulicy Freta kawał drogi. Czy jest pan Józef?
 Jest, jest, a jakże  dobrodusznie uśmiechnął się służący  zaraz zamelduję.
Usadowił ich w bocznym pokoju i wyszedł.
Na jego powrót czekali krótko, lecz dowiedzieli się, że  jaśnie pan poprosi za parę minut .
 A w jakimż humorze jest pan Józef?  przyciszonym głosem dopytywała się pani
Cześniakowa.
155
 Dzięki Bogu wrócił od ministra zadowolony, widać powiodło się. O, ja to zaraz
wyrozumiem. Jak tylko pan w dobrym humorze, to chodzi po gabinecie, mruczy i te swoje
kiwony w ruch puszcza.
Pani Cześniakowa nadstawiła uszu i obciągnąwszy kurtkę stojącego obok chłopca,
zapytała:
 %7łe co puszcza?
 Te, no, kiwony. Te, co to po nieboszczyku świętej pamięci panu Cezarym. Takie znaczy
się figurki, co to taki chińczyk czy inszy japoniec zrobiony, że jak tylko palcem dotknąć, to
on głową kiwa i kiwa, bez końca.
 Aha  zdziwiła się pani Cześniakowa  i to pan Józef zajmuje się tym?
 Eeee tam, zaraz zajmuje się. Ot, po prostu chodzi, mruczy, a po drodze, przechodząc
koło biurka palcem... mach!... i już kiwon głową o tak... tak... Sprytnie tak zmajstrowane.
Rozległy się dwa długie dzwonki i Piotr wstał:
 Jaśnie pan prosi.
Popychając przed sobą chłopca weszła Natka do wielkiego gabinetu. Za wielkim jak ołtarz
biurkiem siedział pan Józef.
 Proszę odezwał się nie wstając.
Natka, trzymając syna za rękę, drobnym krokiem przeszła przez pokój. Podał jej w
milczeniu końce palców i wskazał krzesło, stojące dość daleko od biurka. Chłopak pocałował
wuja w rękę i został poklepany po ramieniu:
 No, winszuję ci, chłopcze. Pokażże swoje świadectwo.
Rozwinął papier i przejrzał uważnie.
 Otrzymałeś dobre stopnie i mam nadzieję, że i dalej będziesz się pilnie uczył, byś wyrósł
na pociechę rodzicom i na dobrego obywatela kraju.
 Tak jest, wujaszku  bąknął nieśmiało chłopiec  będę się starał.
 To chwali się. Póki będziesz dobrym uczniem, będę cię kształcił, nie żałując funduszów.
Tylko pamiętaj, żebyś i w szkole zachowywał się przystojnie, byś nauczycieli słuchał i
szanował a z kolegami żył w zgodzie. Rozumiesz?
 Tak jest, wujaszku  skłonił się. Był bardzo zażenowany i przygnieciony wspaniałością
tego gabinetu, pełnego brązów i ogromnych mebli, dostojnością tego poważnego wielkiego
pana, który wsparty na biurku od niechcenia poruszał głowami dwóch porcelanowych
chińczyków, kłaniających się mu z szacunkiem, i mówił:
 Pamiętaj zawsze z wszystkimi żyć w zgodzie, bo zgoda buduje a niezgoda rujnuje.
Rozumiesz? A starszych należy słuchać. %7łe się to opłaca, najlepiej możesz widzieć po mnie.
Zawsze taki byłem i dlatego, Bogu dzięki, mam teraz i znaczenie, i szacunek ludzki, i dobrze
mi się wiedzie... Rozumiesz?
 Rozumiem, wujaszku.
Pan Józef sięgnął do portfela, wydobył banknot dwudziestozłotowy i podał chłopcu.
 To masz na cukierki. Za każde dobre świadectwo będziesz dostawał tyle. Idz z Bogiem,
chłopcze, a pamiętaj co ci powiedziałem.
Podał mu rękę do pocałowania, Natce skinął głową. Audiencja była skończona.
Teraz wyjął grube cygaro i zostawszy sam, zapalił, patrząc przez misterne kółka dymu na
dwa posążki chińskie kiwające mu z aprobatą porcelanowymi głowami.
Korekta: Joanna Bednarek
156 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •