[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dokumentach jako prawowity właściciel, to co? Poul już nie stanowi zagrożenia, a ludzie w okolicy
nie interesujÄ… siÄ™ takimi sprawami.
- Może też będziesz miała więcej czasu, by porozmawiać z Sabiną? - mruknął Sten. - Teraz,
gdy już nie musisz nadzorować budowy.
- O? - Birgit popatrzyła na męża zaskoczona. - Dlaczego bym miała z nią rozmawiać?
- Przecież mieszka tu w majątku, a na dodatek jest dla twojego ojca bliską sercu osobą.
Myślę po prostu, że byłoby miło, gdyby...
- Przecież z nią rozmawiam przy każdym posiłku -sprzeciwiła się Birgit. - Ale jesteśmy
takie różne, chyba nie miałybyśmy zbyt wiele wspólnych tematów. Ona przywykła do życia w
dużym mieście...
- Właśnie. Pewnie potrzebuje trochę pomocy, by się rozeznać w nowych warunkach. Nie
wydaje ci się niebezpieczne odsuwać ją od siebie?
- Niebezpieczne? - Birgit zrobiła wielkie oczy. - Jak mam to rozumieć?
- Sabina ma dość mściwe usposobienie i skłonności do intryg i knowań. Lepiej nie mieć w
niej wroga.
Birgit nigdy nie myślała o Sabinie w taki sposób. Ufała jednak Stenowi, który znał się na
ludziach. Najwyrazniej dokładnie przyjrzał się pani Kohler...
- Nie mogę obiecać ci nic ponad to, że będę uprzejma - odparła i żując zdzbło trawy,
wpatrzyła się w lekko pofalowane lustro jeziora. Na moment zasłuchała się w cichy plusk drobnych
fal uderzajÄ…cych o brzeg.
- Sądzisz, że Sabina szantażuje ojca? Może postawiła mu jakieś warunki w zamian za to, że
tu pozostanie?
- Niekoniecznie - odparł Sten i śladem żony powiódł wzrokiem po jeziorze. - Sabiną wydaje
się bardzo zadowolona u boku Flemminga, zapewne jest szczęśliwa, że okazuje jej tyle uwagi.
Oboje stracili bliskich sercu małżonków i bardzo cierpieli w żałobie, i to wzajemne zrozumienie,
jak sÄ…dzÄ™, dodatkowo umacnia ich zwiÄ…zek.
Birgit zastanawiała się, co mogłaby zrobić, by jakoś umilić Sabinie codzienność i ułatwić jej
zawarcie nowych znajomości.
- A może pod koniec miesiąca urządzimy przyjęcie w ogrodzie? - zaproponowała i
popatrzyła na Stena. -Chyba będziesz mógł wziąć parę dni wolnego, nim całkiem pochłoną cię
zajęcia w banku na jesieni.
- To świetny pomysł, Birgit. - Sten aż się rozpromienił. Trochę już się stęsknił za życiem
towarzyskim. WÅ‚aÅ›ciwie nieco siÄ™ pod tym wzglÄ™dem zaniedbali, odkÄ…d zamieszkali w Sørholm.
- Mamy tu tyle miejsca. Moglibyśmy zaprosić też gości z Kopenhagi, nie sądzisz?
Birgit uśmiechnęła się, widząc ożywienie męża.
- W takim razie ty sporządzisz listę przyjaciół i znajomych z Kopenhagi, a ja pozostałych
gości - odparła porwana zachwytem Stena i od razu pomyślała praktycznie. - Przygotuję
zaproszenia i przyślę ci do Kopenhagi.
- Wieczorem dostarczę ci gotową listę - rzekł Sten i pomógł Birgit wstać. - Znakomity
pomysł! Już się cieszę. -Przytulił mocno żonę, tak że omal nie straciła tchu. - Teraz, kiedy wiem, że
czeka nas wkrótce coś miłego, będzie mi mniej przykro was zostawiać - dodał, odgarniając loki z
czoła Birgit. Przy urządzaniu przyjęcia czeka cię mnóstwo pracy, prawda? Może poprosisz o pomoc
SabinÄ™?
- Jakoś sobie poradzę, nie martw się - odparła Birgit, raczej niechętnie myśląc o podziale
obowiązków. Chociaż może to by było mądre...
- Uwielbiam takie pomysły... I kocham cię - mruknął Sten i pocałował żonę.
Birgit zmrużyła powieki, rozkoszując się dotykiem wilgotnych gorących warg. Wciągnęła w
nozdrza zapach ukochanego mężczyzny i odwzajemniła pocałunek.
- Chyba nie masz żadnych wątpliwości, że kocham cię równie mocno? - zapytała z
promienną twarzą, gdy już złapała oddech.
Sten popatrzył z miłością na żonę, która miała na sobie kremową jedwabną bluzkę z
kołnierzykiem ozdobionym koronką. To była inna, a jednak ta sama Birgit, która jeszcze przed
kilkoma tygodniami nieskrępowana biegała boso po łąkach w Rudningen.
- Szkoda, że tu w Sørholm nie mamy jakiejÅ› niewielkiej stodoÅ‚y z pachnÄ…cym sianem... -
mruknął. Na samo wspomnienie lata w górach poczuł mrowienie w ciele.
- Musielibyśmy czekać do wieczora, a tego chyba nie chcesz - roześmiała się Birgit.
Sten popatrzył na żonę zaskoczony, nim jednak zdążył się odezwać, dodała:
- Wybierzmy się na konną przejażdżkę w stronę stawu położonego na obrzeżach
posiadłości, tam, gdzie kiedyś polowaliśmy na kaczki. Tam...
- ... jest stara szopa - podjął Sten, domyśliwszy się już, o co chodzi Birgit, i poczuł dziką
radość. Dobrze im zrobił ten pobyt w Norwegii. Oby potrafili jak najdłużej zachować tę nutkę
szaleństwa.
- Zamierzam urządzić przyjęcie w ogrodzie na zakończenie lata - oznajmiła Birgit,
odkładając na bok łyżeczkę do deseru, i popatrzyła uważnie na ojca. Sten wyjechał do Kopenhagi,
więc pozostała sama z Sabiną i Flemmingiem. Jak zwykle rozmowa toczyła się na temat zbiorów i
koniecznych napraw.
- O, to wspaniale! Kiedy? - spytał z ożywieniem Flemming, zadowolony, że mogą
porozmawiać o czymś innym, i uśmiechnął się zachęcająco do Sabiny.
- Dwudziestego szóstego sierpnia to chyba odpowiedni termin. Pod warunkiem, że utrzyma
się ładna pogoda. Czy moglibyście sporządzić listę swoich znajomych i przyjaciół, których
chcielibyście zaprosić?
- Oczywiście. Będzie nam bardzo miło, nie sądzisz? -zwrócił się do Sabiny.
- Owszem - odparła kobieta krótko.
- Mamy w Kopenhadze wspólnych przyjaciół - rzekł Flemming i pogładził Sabinę po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •