[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zgniłosłonawy odór. Wychyliwszy się zza drzewa, Gren powiódł spojrzeniem za śladami. Pasmo
dżungli urywało się tutaj nieoczekiwanie i odradzało się na nowo za pustym odcinkiem plaży Piasek
w tej luce dochodził do samego podnóża urwiska, pod ścianę, w której otwierała się wielka grota.
Przez siekące strugi deszczu można było zobaczyć wiodące prosto do niej ślady potwora. Gren nie
dostrzegł jednak niczego w jej wnętrzu - grota dostatecznie obszerna, by pomieścić stworzenie,
świeciła pustką jak gęba zastygła w nieprzerwanym ziewaniu.
Zapominając ze zdumienia o strachu, Gren wyszedł na otwartą przestrzeń, aby mieć lepszy
widok, i od razu zauważył pierwszych z zaginionej szesnastki brzunio - brzuchów. Przycupnęli w
ciasnej gromadce na końcu piaszczystej alei, pod obrzeżającymi ją drzewami, wciśnięci w urwisko
tuż przy grocie. Z właściwym sobie sprytem znalezli schronienie pod skalnym występem, z którego
spływały teraz strugi deszczowej wody Długie włosy zlane wodą przylgnęły im płasko do skóry,
przez co wyglądali na jeszcze bardziej przemoczonych i zastraszonych. Ukazanie się Grena powitali
panicznym zawodzeniem i trwożliwym ściskaniem genitaliów.
- Chodzcie tutaj! - zawołał Gren; ciągle myszkował wzrokiem, próbując zrozumieć zniknięcie
morskiego potwora. Zacinający w twarze deszcz do reszty zdezorganizował brzunio - brzucho -
bractwo. Grenowi przypomniał się ich idiotyczy wrzask przerażenia na widok potwora. Teraz
zdradzali chęć ucieczki, drepcząc w koło jak barany i wydając nieartykułowane dzwięki. Na ten
obraz głupoty w Grenie zawrzała krew. Podniósł ciężki kamień.
- Chodzcie tu do mnie, wy brzuchate brzucho - beksy! krzyknął. - Szybko, zanim was potwór
znajdzie.
- O postrachu! O panie! Wszystkie stworzenia nienawidzą biednych, ślicznych brzunio -
brzucho - braci! - pokrzykując tak i wpadając jeden na drugiego, odwrócili się do Grena tłustymi
zadkami. Gren nie wytrzymał i cisnął kamieniem. Trafił któregoś w pośladek, lecz dobry rzut odniósł
zły skutek. Trafiony osobnik wyskoczył z piskiem na piaszczystą aleję i począł uciekać przed Grenem
do groty. Pozostali połączyli się w piskliwy chór, biegnąc za nim i przyciskając dłonie do zadków,
aby naśladownictwo było zupełne.
- Wracać! - krzyknął Gren, puszczając się za nimi środkiem koleiny zostawionej przez
morskiego potwora. - Z dala od groty!
Nie zwracali uwagi na jego wołanie. Drąc się jak opętani, wpadli do pieczary, a ich wrzask
odbijał się echem od ścian. Gren wpadł za nimi. Powietrze było ciężkie od słonawego odoru
morskiego straszydła.
- Uciekaj stąd, gdzie pieprz rośnie - poradził Grenowi smardz, śląc mrowienie przez całe jego
ciało.
Zewsząd, ze ścian i stropu groty, sterczały kamienne pręty zakończone gałkami ocznymi, takimi
jak na zewnętrznym urwisku. Tak samo były czujne, brzunio - brzuchy obijały się o pręty, a wtedy
głęboko osadzone gałki oczne rozsuwały powieki i zaczynały patrzeć - jedne po drugich, coraz ich
więcej i więcej.
Odkrywszy, że zapędzili się w ślepy zaułek, brzunio - brzuchy poczęły się czołgać w piachu do
stóp Grena, zanosząc jazgotliwe błagania o litość:
- O potężny, wielki, zabijający władco o mocnej skórze, o królu biegu i pościgu, spójrz, jak
przybiegamy do ciebie, kiedy cię widzimy! Jakaż to radość sycić nasze biedne, poczciwe brzunio -
oczy twym widokiem! Biegliśmy prosto do ciebie, chociaż nasze biedne kroki były poplątane i nasze
nogi jakoś wysyłały nas w złą stronę, zamiast w radosną właściwą stronę, ponieważ deszcz nas
otumanił.
Już coraz więcej oczu otwierało się ze wszystkich stron jaskini, kierując kamienne spojrzenia
na ich grupę. Gren, chwyciwszy brutalnie za włosy jednego z brzunio - brzuchów, poderwał go na
nogi, co widząc pozostali zamilkli, być może zadowoleni, że ich to chwilowo ominęło.
- Teraz posłuchajcie - odezwał się przez zaciśnięte zęby. Znienawidził tych ludzi z całej duszy,
gdyż wydobyli z niej wszystkie utajone krwiożercze instynkty. - Nikogo z was nie chcę skrzywdzić,
jak już mówiłem. Ale macie w tej chwili wynieść się wszyscy z tej groty. Tu jest niebezpiecznie.
Wracajcie biegiem na plażę.
- Ty nas ukamienujesz...
- Niech was głowa nie boli, co ja zrobię! Róbcie, co powiedziałem! Jazda!
To mówiąc, cisnął swą ofiarę ku wylotowi groty, aż się nieszczęśnik potoczył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •