[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Kazałem Swanee, żeby powiadomił ludzi, tato  dodał Dalor.
Natalon podziękował mu spojrzeniem i odetchnął z ulgą.
 Ten dzień będzie długi dla nas wszystkich  powiedział mistrz Zist do
Kindana, gdy razem szli do domu.  Ale czasami tak bywa.
Kindan akurat ziewał, więc tylko ruchem głowy przyznał mu rację.
 Kubek klahu powinien postawić cię na nogi  zdecydował mistrz.
W drodze na posterunek obserwacyjny Kindan z przejęciem zrelacjonował nocne
wydarzenia pierwszemu dyżurnemu. Na górze panował okropny ziąb, więc został
trochę dłużej, żeby nazbierać chrustu na ognisko. Zszedł na lekcję u mistrza
Zista, a potem wrócił w porze obiadowej, żeby Renna, starsza siostra Zenora, też
mogła się najeść. Poranna mgła już się podnosiła, odsłaniając drugą stronę
jeziora. Dzięki takiemu splotowi okoliczności Kindan pierwszy zobaczył zbliżającą
się karawanę.
ROZDZIAA 5
Płacz dziecka, matczyne westchnienie.
Słodkie drobiazgi, które umilają dzień.
Kindan popędził z nowiną do harfiarza, który, z trudem tłumiąc ziewanie,
prowadził lekcje z niesfornymi dziećmi.
 Natalon jest w kopalni  powiedział mistrz Zist.  Niech ktoś go powiadomi.
 Zastanawiał się przez chwilę.  Wiesz, co jeszcze trzeba zrobić, gdy przybywa
karawana?  Gdy Kindan przytaknął, dodał:  W takim razie ty się wszystkim
zajmij.
 Ale ja mam tylko jedenaście Obrotów  jęknął chłopiec, zachodząc w głowę, w
jaki sposób nakłoni dorosłych, na przykład Swanee i Imę, do wykonywania jego
poleceń. Mistrz Zist popatrzył na niego znacząco.
 To będzie interesujące wyzwanie.
 Zgadza się  przyznał Kindan, chwytając w lot znaczenie jego słów.  Coś
wymyślę.
Gdy spotkał Imę, obozowego rzeznika, już wiedział, co powiedzieć.
 Nadciąga karawana. Mistrz Zist przesyła ukłony i pyta, czy mógłbyś
przygotować tyle mięsa, żeby starczyło dla dodatkowych dwudziestu osób.
Podobna strategia, zastosowana wobec Milli i Swanee, sprawdziła się w obu
przypadkach. Wreszcie, kiedy już wszystko zostało ustalone, Kindan doszedł do
wniosku, że ma prawo powiadomić Natalona.
Zachował zapasowy kombinezon Kayleka i teraz włożył go pospiesznie. Był trochę
za duży, więc musiał podwinąć rękawy i nogawki. Kask za to pasował  może,
pomyślał ze smutkiem, w drwinach brata, który naśmiewał się z jego wielkiej
głowy, było ziarnko prawdy. Ubrany jak górnik, choć bez roboczych rękawic,
ruszył w kierunku kopalni.
Ucieszył się, gdy spotkał Zenora. Przyjaciel był zmęczony i rozgoryczony.
 Stale pracuję na powierzchni  burknął.  Wierz mi, częściej widywałem
tunele, gdy razem zmienialiśmy żary.
 Natalon przydzielił cię do obsługi pomp?  zapytał Kindan, chociaż znał
odpowiedz. Kiedy Zenor żałośnie pokiwał głową, poklepał go po ramieniu.  Musi
mieć do ciebie zaufanie, skoro powierzył ci swoje życie.
Zenor trochę poweselał.
 Mówisz poważnie?  Jak najbardziej. Przecież dzięki tobie może oddychać.
 To też jest ciężka praca  zgodził się Zenor. Poza pompami musiał obsługiwać
windy na każde zawołanie.  Ale nigdy nie myślałem o niej w ten sposób.
 Mam do przekazania wiadomość od mistrza Zista. Opuścisz mnie na dół? 
Wiadomość?  Zaciekawiony Zenor natychmiast nadstawił ucha.
 Zbliża się karawana  zdradził Kindan konfidencjonalnym szeptem.
Zenorowi rozbłysły oczy, gdy zerknął na pięciu górników pracujących wraz z nim
na powierzchni. Zastanawiał się, jakie zrobi wrażenie, gdy podzieli się z nimi
informacją.
 Mam nadzieję, że przyjadą uczniowie  powiedział z ożywieniem.  Mógłbym
się z kimś zamienić i wreszcie zjechać na dół. Kindan wyszczerzył zęby w
uśmiechu.
 Dobry pomysł, ale Natalon także musi go usłyszeć. Opuścisz mnie?  Jasne.
 Zenor odszedł, żeby uruchomić windę.  Wskakuj.
Przed opuszczeniem windy dokładnie sprawdził, czy Kindan ma odpowiedni strój,
i zmienił żar przypięty do kasku. Rzucił mu ciężki worek.
 Zwiez żary, niedługo będą im potrzebne.
Kindan wysiadł z windy na dnie szybu. Zobaczył go górnik Toldur.
 Właśnie miałem po nie jechać  powiedział, wskazując worek z żarami.
 Mam wiadomość od harfiarza dla Natalona.
 Pójdziemy razem.  Toldur zręcznie zarzucił worek na ramię. On też uważnie
obejrzał strój Kindana, burcząc coś na temat za długich nogawek, i ruchem ręki
kazał mu pójść za sobą.
Lita skała szybu szybko ustąpiła miejsca czarnemu węglowi. W czasie każdej
wizyty w kopalni Kindan wypatrywał zmian i starał się zapamiętać wszystkie
nowe szczegóły. Teraz zjechał pod ziemię po raz pierwszy od zawału.
 Idziemy innym chodnikiem niż ten, w którym pracował twój ojciec 
powiedział Toldur.
Kindan przyjrzał się stemplom. Drzewa w pobliżu obozu musiały zostać wycięte
na długo przed Opadem, mieli więc drewna pod dostatkiem, ale brakowało ludzi
do pracy. Kindan pomagał oczyszczać z gałęzi pnie powalonych drzew albo
ociosywać belki i deski, którymi uzupełniano zapasy spiętrzone przy wejściu do
kopalni. Po drodze mierzył odległość, licząc mijane żary. Toldur zatrzymał się
kilka razy, żeby wymienić na nowe te, które już przygasały. Kindan wiedział, że
żary są rozmieszczone co trzy metry, więc bez trudu obliczył, że przebyli
sześćdziesiąt metrów, zanim zobaczyli brygadę Natalona.
Toldur utorował mu drogę. Górnicy skorzystali z okazji, żeby przez chwilę
odpocząć od ciężkiej pracy. Na torach stało kilka wózków, które napełniali
węglem.
 O co chodzi, Kindanie?  zapytał Natalon.
 Nadciąga karawana kupców.
Górnicy poderwali głowy i zaczęli gawędzić wesoło. Jedni wyrażali nadzieję, że
przyjadą nowi uczniowie, inni zastanawiali się, czy kupcy przywiozą potrzebne
towary, takie jak tkaniny   na suknię dla żony albo oskardy   tych nigdy nie
za wiele .
 Jak myślisz, kiedy dotrą do obozu?  zapytał Natalon.
Kindan z zadumą ściągnął brwi.
 Pewnie pod koniec waszej szychty.  Górnicy, którzy przycichli, żeby
przysłuchiwać się rozmowie, teraz krzyknęli radośnie. Kindan dostrzegł cień
zadowolenia na twarzy Natalona.
 Mistrz Zist kieruje przygotowaniami  zapewnił.  Chciałby wiedzieć, czy
pozwolicie mu urządzić następny wieczór w dużej sali. Natalon pokiwał głową.
 Jeśli przyjadą uczniowie, trzeba będzie przydzielić im szychty i mieszkania 
dodał z głębokim westchnieniem. Nie przepadał za administracyjnymi
obowiązkami, które wiązały się z jego stanowiskiem.
 Mistrz Zist pyta, czy on i Swanee nie mogliby się tym zająć.  Kindan z
satysfakcją włożył swoje słowa w usta harfiarza i obozowego zaopatrzeniowca.
Dobrze pamiętał zmęczenie po długim wczorajszym dniu, a przecież to nie on
pracował w kopalni i to nie jego żona rankiem urodziła dziecko. Uśmiechnął się.
 Wydaje mi się, że mistrz Zist powiedział, że byłoby to dla niego interesującym
wyzwaniem. Natalon wzruszył ramionami.
 W takim razie zdaję się na niego.  Odwrócił się do załogi.  Wracajcie do
roboty, koniec leniuchowania.
Po ojcowsku położył rękę na ramieniu chłopca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •