[ Pobierz całość w formacie PDF ]

człowiek nie dotrzyma. - Usiadł na brzegu łóżka. - Na litość boską, Hester, zmiłuj się
nade mną i powiedz, że za mnie wyjdziesz. - Porwał ją w ramiona i zachłannie po-
całował. - Powiedz coś! - zawołał, potrząsając nią.
- Nie czujesz, że odpowiedz jest twierdząca?
Uśmiechnęła się tak czarująco, że westchnął i wtulił twarz w jej włosy.
- Muszę się z czegoś wyspowiadać - mruknął niewyraznie.
Odsunęła się i spojrzała na niego podejrzliwie zmrużonymi oczyma.
- Znowu spowiedz? Co zrobiłeś, grzeszniku?
- Zadzwoniłem do twojej matki i poprosiłem o błogosławieństwo. Davidowi i
Tally też powiedziałem o moich planach małżeńskich, więc teraz musisz za mnie
wyjść. - Przytulił ją mocniej. - Chciałem ogłosić w gazecie, ale czekałem na po-
twierdzenie. Zresztą, wybacz mi, najdroższa, zrobiłem coś lepszego.
- Oj, obawiam się, że coś gorszego. Co zbroiłeś?
- Zadzwoniłem do Dana, niby w sprawie domu, i od niechcenia wspomniałem o
naszym ślubie. Pani Raymond pewno rozniesie to po całym mieście.
Na widok jego triumfalnie błyszczących oczu Hester roześmiała się i spytała:
- Co będzie, jeśli wszystkiemu zaprzeczę?
- 114 -
S
R
- Podam cię do sądu za złamanie obietnicy... Nie zapominaj, że jestem
adwokatem!
- Byłeś! - Prychnęła z niesmakiem. - Sam dla siebie prawem, co?
- To tytuł mojej książki.
- Wiem.
- Och, jak ja cię kocham!
- Nawet gdy wyglądam tak okropnie?
- Teraz jeszcze bardziej. - Pocałował ją delikatnie. - Pokaż mi bliznę.
Odsunęła kołdrę i podwinęła nogawkę. Na widok sinej blizny Patrick zbladł jak
ściana.
- Bardzo dobrze się goi - zaczęła Hester, ale przygryzła wargę. - Widzę, że robi
ci się niedobrze.
Chciała zakryć nogę, lecz Patrick schwycił ją za rękę, pochylił się i ostrożnie
pocałował udo.
- Mogło skończyć się bardzo zle - szepnął, obejmując ją mocno. - Przysięgnij,
że nigdy więcej nie będziesz przycinać żywopłotu.
- Przysięgam - zawołała uszczęśliwiona. - W Long Wivutts wszystkim zajmie
się Wilf.
Przestała kuleć po upływie miesiąca i dopiero wtedy wzięli ślub. Cywilna
uroczystość była bardzo skromna w porównaniu z pierwszym ślubem Hester, który
odbył się z wielką pompą podczas nabożeństwa w kościele pod wezwaniem Marii
Panny w Warwick.
Teraz państwo młodzi uznali, że najprzyjemniej będzie pobrać się w
Chastlecombe. Po ślubie pół miasta zjawiło się na przyjęciu w Long Wivutts. Tim
złożył obojgu życzenia, a Hester szepnął coś na ucho.
- Co ci powiedział? - gniewnie zapytał pan młody.
- Przyznał się, że wybrał judaszowce, to takie kwiatki, jako najodpowiedniejszy
prezent od niego.
Uśmiechnęła się uwodzicielsko, więc Patrick bezwiednie pochylił się ku jej
ustom.
- 115 -
S
R
- No, no - zawołała Annie. - Jeszcze poczekajcie, jeszcze się nie spieszcie...
Moi drodzy, życzę wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
Nowożeńcy chodzili od jednej grupy gości do drugiej. Gdy podeszli do Lydii i
Jacka, Hester wyciągnęła ręce po Joannę.
- Mogę ją potrzymać?
- Lepiej nie - ostrzegł Giles - bo ona od czasu do czasu przecieka.
- Nie szkodzi.
Zanim ostatni goście odeszli i trochę posprzątano, zrobiło się bardzo pózno.
- Nareszcie jesteśmy sami - w głosie Patricka brzmiała ulga - i we dwoje
możemy uczcić nasz pierwszy wieczór małżeński. Długo na to czekałem.
Podczas tygodni oficjalnego narzeczeństwa zachowywał się powściągliwie, jak
przykładny narzeczony w dawnych czasach.
Zapytany dlaczego, wyjaśnił:
- To za karę, że tak boleśnie cię zraniłem. Czy brak ci tego, że nie zalecam się
goręcej?
- Bardzo.
- Więc kara i dla ciebie. Za to, że wbiłaś mi nóż w samo serce.
Siedzieli zapatrzeni w rumiany księżyc i szczegółowo omawiali najpiękniejszy
dzień swego życia.
- Mogę cię uspokoić i powiedzieć, że ani przez moment nie wspominałam ślubu
z Richardem - wyznała Hester.
- To dobrze. Byłem ciekaw, ale nie chciałem zadawać nietaktownego pytania.
- Szczęście jest różne. - Musnęła palcami jego policzek. - Wtedy byłam
zakochaną panną młodą, a teraz jestem żoną, która już kocha męża nade wszystko.
Pocałował jej dłonie i szepnął:
- Chodzmy na górę. Chcę ci dowieść, jak bardzo ja cię kocham.
Dużo pózniej, gdy spokojnie leżeli w pokoju zalanym blaskiem księżyca,
Patrick powiedział coś, co dopełniło miary jej szczęścia.
- Najdroższa, wyobraz sobie, że odkryłem tajemnicę Long Wivutts i wiem,
dlaczego my tak dobrze się tu czujemy, a inni czuli się tu tak zle.
- 116 -
S
R
- Może i ja odgadłam - szepnęła. - Straszyła tu terazniejszość, a nie przeszłość
czy przyszłość, prawda?
- Zgadłaś! Dom chciał opowiadać dawne dzieje i przepowiadać naszą
szczęśliwą przyszłość, a także przyszłość naszych dzieci.
- A jeśli nie będzie ani jednego? - zmartwiła się. - Przedtem nie miałam...
- Ze mną będziesz miała - zapewnił z pełnym przekonaniem. - Na pewno, bo z
każdym dniem kocham cię coraz bardziej.
Pod koniec roku okazało się, że nie rzucał słów na wiatr.
- 117 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •