[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak  zapewniam, cała zachrypnięta.  Tutaj.
 Nie  odpowiada głosem twardym jak stal.  Zrobimy to po
mojemu. Koniec z szybkimi finiszami.
 Proszę cię  zawodzę.  Teraz.  Wyrzucam biodra w jego
stronę i błagam, żeby we mnie wszedł.
 Nie.  Jego palce ślizgają się od zródła wilgoci do
łechtaczki, tam i z powrotem, jak oszalałe.  Zaprowadzę cię do
wyjścia z jaskini, skarbie. Nie będzie już pierdzielenia o
ogniskach. Nie będzie ściemy.
Całuje mnie w usta, a ja reaguję dzikim ożywieniem.
 Teraz  błagam znowu. Skomlę.  Po twojemu zrobimy
następnym razem.  Czuję, że zacznę wrzeszczeć, jeśli nie da mi
tego, co chcę. Nie utrzymam w sobie tej fali pragnienia.  Teraz.
 Nie  powtarza.  Ty chcesz patrzeć na ognisko, ale ja ci
pokażę prawdziwe światło. Zdasz się na mnie, nieważne, czy ci się
to podoba, czy nie.
 Proszę.  Jestem żałosna, zdesperowana. A co, jeśli moje
ciało nie zdoła przeżyć rozkoszy mimo dotyku jego cudotwórczego
języka? Nie jestem gotowa, żeby to sprawdzić. Chcę się po prostu
cieszyć tą cudowną chwilą z tym niesamowitym mężczyzną. I
robię się wściekła. Nie on tu rządzi. Nie będzie mi mówił, jak to
zrobimy. Nie on rozdaje karty. Aapię go za krocze i aż jęczę, jest
taki twardy.  Jeśli ty nie chcesz pieprzyć mnie, ja będę pieprzyć
ciebie  szepczę.
Stęka i czuję, że cały drży. Wiem, że nie będzie mógł mi się
oprzeć mimo tej całej gadki. Po prostu wiem.
Rozpinam mu rozporek i uwolniony członek wyskakuje na
zewnątrz.
Odchyla głowę i jęczy, kiedy biorę go do ręki. Szybko, żeby
nie zmienił zdania, nachylam się i łapię go w usta. Wierzga i drży
w ekstazie. Wydaje długi, zduszony jęk. Dotyka mojej głowy, łapie
mnie za włosy.
 To nie fair  mamrocze.
Czuję pulsowanie między nogami. Biorę go do ust, aż do
gardła, a sama sięgam w dół i zaczynam się dotykać. Brodawki
mam tak twarde, że aż bolą. On znów jęczy i w jednej chwili
pojawia się gdzieś głęboko we mnie to migotanie, tak jak
poprzednio, jakby gdzieś w oddali podrywał się do lotu motyl. Nie
mogę dłużej wytrzymać. Nie mogę czekać. Odrywam się od niego,
przerzucam nogę nad jego kolanami, szybko nastawiam go w
odpowiedniej pozycji i z całym impetem, na jaki mnie stać, siadam
na nim, połykając go w sobie.
Krzyczymy jednocześnie. On drży i od razu zaczyna
poruszać biodrami. Aapie mnie za tyłek, jakby ode mnie zależało
jego życie. Zapieram się dłońmi o sufit i ujeżdżam go jak
nieokiełznanego ogiera. Schylam głowę, żeby nie walić nią w sufit.
Moje ciało jeszcze nigdy nie odczuwało takiej przyjemności,
nigdy.
 Sarah  mamrocze znowu, a jego ruchy stają się dzikie.
 Mocniej  dyszę.  Mocniej.
Spełnia moją prośbę, a mnie aż zatyka. Zagłębia się we mnie
i jednocześnie sięga dłonią do mojej łechtaczki, a ja aż odrzucam
głowę. Nie jestem sobą. Jestem dzikim zwierzem. Bestią
uwięzioną na tylnym siedzeniu limuzyny, usiłującą wyrwać się na
wolność. Pot spływa mi po plecach. Kręci mi się w głowie. Aapię
go za szyję i wciąż ujeżdżając, przyciągam do siebie jego usta.
Poruszam się tak szybko i gwałtownie, jak tylko pozwala mi ciało,
wiruję na nim, a moje zakończenia nerwowe aż iskrzą, gdy dotyka
mnie z takim znawstwem.
Trzyma mnie za biodra i wdziera się we mnie jeszcze głębiej.
Boże, nikt jeszcze nie był tak głęboko. Patrzę na niego. Zamknął
oczy, jego twarz wyraża zachwyt. Motyle skrzydła trzepoczą coraz
silniej. Nachylam się i liżę jego twarz, a przy tym jęczę i odbijam
się od jego ciała.
 Boże  wzdycha. Po chwili znajduje spełnienie.
Serce szaleje.
Pot mi spływa po plecach.
Ale moje pragnienie nie minęło. Wciąż pulsuje. Domaga się.
Pragnie.
Trzepotanie motyli oddala się.
I znika.
Po chwili odrywamy się od siebie. Wyglądam przez okno i
okazuje się, że stoimy przed moim budynkiem. Co?! Od jak dawna
tu jesteśmy? Dzięki Bogu, że szyby są zaciemniane. I że szofer nie
otworzył drzwi, żeby dać znać, że dojechaliśmy. A może otworzył?
Cholera wie. Aż się krzywię na tę myśl. Co tu w ogóle robimy?
Przecież miał mnie zabrać do swojego domu.
 To był ostatni raz, kiedy zrobiliśmy to po twojemu  mówi
cicho. Głos ma zaskakująco surowy.  Wykorzystujesz mnie
wbrew mojej woli i wbrew swoim interesom.
Wzruszam ramionami. Nie wyglądał, jakby to
wykorzystywanie sprawiało mu jakiś specjalny ból. A ja z całą
pewnością dobrze się bawię, robiąc mu to, odwracając role i
zmuszając go do rezygnacji ze strategii. Pieprzyć strategię. Tylko
co, jeśli moje ciało nie jest zdolne do orgazmu? Dlaczego musi być
tak cholernie skupiony na tym jednym szczególe? Dlaczego nie
możemy działać po mojemu i nie przejmować się tym? Jeśli ma się
wydarzyć, wydarzy się. Ale przecież nie musimy próbować tylko
po to? Po co mam się narażać na porażkę, a jego na frustrację i
rozczarowanie?
 Od teraz robimy po mojemu  zapowiada.
Nie daję się tak łatwo.
 Myślę, że mój sposób działa bardzo dobrze.
 Oczywiście, że tak myślisz, w końcu nie wiesz, o czym
mówisz, nie pamiętasz? Jesteś za bardzo popieprzona, żeby
wiedzieć, że to, czego chcesz, to nie to samo, czego potrzebujesz.
 To moja kwestia  burczę.
Uśmiecha się.
 Wiem.
 Musisz zawsze być taki niegrzeczny?  pytam.
 Tylko wobec ciebie.  Odgarnia mi włosy z twarzy. W
oczach wzbiera mu smutek.  Sarah.  Całuje mnie w szyję. 
Doprowadzasz mnie do szaleństwa.  Ociera się ustami o moją
skórę.  Nie mogę ci się oprzeć.
 Nie chcę, żebyś mi się opierał.
 Wiem. A powinnaś. Gdybyś pozwoliła mi działać po
mojemu, twoje ciało byłoby mi bardzo wdzięczne.
 Za bardzo się skupiasz na tym całym orgazmie.
Bierze mnie za rękę i całuje.
 Nawet nie wiesz, co tracisz. Zaczekaj, aż zobaczysz słońce
przed wejściem do jaskini, Moja Zjawiskowa Sarah.
A jeśli nie uda mi się sprostać jego oczekiwaniom? Jak długo
będzie próbował? Przez jedną noc? Dwie? A jeśli zrobi, co w jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •