[ Pobierz całość w formacie PDF ]

choćby o jej zginaniu. Chirurgia to nie zajęcie, które można
wykonywać z jedną ręką zawiązaną za plecami. Do diabła,
jedną ręką nie mógłbym nawet przyjąć cielaka. A przy tym
jestem pewien, że nie będę potrafił stanąć o własnych siłach.
Co byś zrobiła na moim miejscu?
- Gdybym prowadziła taką praktykę, trzymałabym się jej
rękami i nogami, nim zostałabym zmuszona do sprzedaży
- oświadczyła z przekonaniem.
Trip prychnÄ…Å‚ zirytowany. PosmutniaÅ‚e ciemne oczy pa­
trzyły przenikliwie.
90 " SZÓSTY ZMYSA
- Czy nadal założyłabyś się, że terapia postawi mnie na
nogi?
- A chcesz się założyć?
- Jasne. O pięćset dolarów? O tysiąc?
- Nie szalej. Przy mojej pensji nie mogę przyjąć takiego
zakładu.
- Możesz, jeśli jesteś pewna, że wygrasz!
- Nikt na tym Å›wiecie nie może być pewny niczego - od­
powiedziała, wytrzymując jego niewzruszone spojrzenie.
- Znów mnie pocieszasz? Tak jak w nocy? A kto ciebie
sprowadził z chmur na ziemię? Rozpustny Fletcher?
Zawahała się. Tylko na chwilę.
- Nie. Moi niedoszli wspólnicy z kliniki w San Jose. Mia­
łam już w kieszeni zgodę na przystąpienie do spółki. Okazało
się, że srodze się pomyliłam.
WstaÅ‚a, aby pozbierać talerze i szklanki. ObawiaÅ‚a siÄ™ po­
wiedzieć cokolwiek więcej.
- A co się stało?
- PoróżniliÅ›my siÄ™ na temat... - ZagryzÅ‚a wargÄ™. - Po pro­
stu byłam zbyt nowoczesna jak na konserwatywny gust moich
szefów. I tyle. Dlatego znalazłam się tutaj.
- Przepraszam, że nie mogÄ™ ci podać rÄ™ki w geÅ›cie solidar­
ności - oznajmił, stawiając szklankę na górze brudnych
naczyń.
- Będziesz miał okazję za chwilkę - obiecała, kierując się
do kuchni.
- Jaką? - zawołał za nią.
- Niespodzianka!
- Podpowiedz, jaka!
- Gładka, śmietankowa.
Gładka, śmietankowa? Opadł na poduszki i zamknął oczy.
SZÓSTY ZMYSA " 91
Do czegóż potrzebowałaby jego ręki? Chyba tylko do rozsma-
rowania olejku do opalania. Na plecach. O, tak! Już wyobrażał
sobie delikatną kobiecą skórę, wygięcie szyi, pachnący olejek,
masowanie pleców...
W wyobrazni dotarł aż do podstawy pleców Brenny. Nagle
usłyszał ciche kroki na trawie. Poczuł jej dłoń na ramieniu.
- Trip?
- Uhm?
- Obudz siÄ™. Mam dla ciebie pracÄ™.
Uśmiechnął się. Nie potrzebował unosić powiek. Pewnym
gestem wyciągnął dłoń po buteleczkę olejku do opalania.
ROZDZIAA
6
Kiedy dłoń pozostała pusta, Trip otworzył oczy. Zdumiał
się na widok Brenny taszczącej maszynkę do lodów. Postawiła
ją na stoliku przy leżance.
- Możemy sami zrobić lody.
- Brzoskwiniowe.
CofnÄ…Å‚ wyciÄ…gniÄ™tÄ… rÄ™kÄ™. ZaczÄ…Å‚ wystukiwać palcami nie­
spokojny rytm na goÅ‚ym brzuchu. No cóż. GÅ‚adka, Å›mietanko­
wa. Nie brzoskwinię miał jednak na myśli.
Brenna usiłowała nie patrzeć na bębniące palce i napiętą
skórę na brzuchu mężczyzny. Czymże znów go zirytowała?
Jaśnie pan obrażałski.
- Najpierw ty będziesz kręcił lody, a ja naleję wody do
basenu.
- Jakiego basenu?
- Plastikowego baseniku dla Byrona i Malii. Rozstawiłam
go za północną ścianą domu. Trzeba było wymienić wodę,
więc opróżniłam basen dziś rano. Podczas upałów świnki
lubią się pluskać, więc naleję im świeżej wody. Dalej, zaczynaj
kręcić. Wrócę zaraz i...
SZÓSTY ZMYSA " 93
- Czy nie sprawiÅ‚oby ci kÅ‚opotu, gdybyÅ› przeniosÅ‚a base­
nik tutaj? - przerwał jej Trip. - Z chęcią popatrzę na naszych
małych pływaków.
- Oczywiście. Byron i Malia uwielbiają popisywać się
przed publicznością.
- Wygląda na to, że sama chciałabyś popływać.
- Zawsze jeśli mogę, przyłączam się do kąpieli. One lubią
towarzystwo. Jeszcze bardziej niż publiczność.
- %7łyczę ci zatem miłego nurkowania. A sprawę lodów
zostaw mnie.
- Zgoda. Zastąpię cię, kiedy się zmęczysz.
Trip przyjacielsko poklepaÅ‚ drewnianÄ… maszynkÄ™. Najważ­
niejsze to zadać odpowiednie pytanie w odpowiedniej chwili.
Już oczami wyobrazni widział Brennę w kostiumie bikini plu-
szczącą się ze świnkami w dziecinnym basenie. %7ładen szpital
nie zapewniał swoim pacjentom takich rozrywek z okazji
święta państwowego.
Brenna ustawiÅ‚a basenik w cieniu, metr od leżanki. Niebie­
skie platikowe Å›cianki zdobiÅ‚y postacie z filmów rysunko­
wych. Wetknęła do Å›rodka koÅ„cówkÄ™ węża ogrodniczego i pu­
ściła wodę.
- Zrobione. - WytarÅ‚a mokre dÅ‚onie o biaÅ‚e szorty. Zerk­
nęła na zajętego kręceniem Tripa. - Jak idzie?
- Brzoskwiniowo. - W rzeczywistości żebra bolały go
przy każdym obrocie korbki, lecz dzielnie zaciskał zęby. -
Kiedy Jamison przyjedzie tu we wtorek, powiem, że zacząłem
rehabilitacjÄ™ bez niego.
- Tylko pracuj powoli i nie przemÄ™cz siÄ™! - ostrzegÅ‚a, ob­
serwujÄ…c doskonale umięśnione ramiÄ™ Tripa. MarzyÅ‚a, by ob­
jÄ…Å‚ jÄ… w talii i mocno przygarnÄ…Å‚ do siebie.
- Czy widziałaś, żebym się tu przemęczał, odkąd wróci-
94 " SZÓSTY ZMYSA
łem.ze szpitala? - zachichotał, ukradkiem mierząc Brennę
wzrokiem, od bosych stóp po brązowe oczy.
Przełknęła ślinę i cofnęła się o krok.
- Nie. - Jeszcze kilka kroków. - Ja... lepiej pójdÄ™ po Å›win­
ki i... przebiorÄ™ siÄ™ w kostium kÄ…pielowy.
Zachęcał w myślach:  O, tak! Niech to będzie mój dzień!"
- Przyniesiesz mi okulary przeciwsłoneczne? - zawołał za
niÄ…. - SÄ… w szufladzie szafki nocnej.
Brenna przejrzaÅ‚a siÄ™ w dużym Å›ciennym lustrze. Zmarsz­
czyła czoło. %7łałowała, że nie przywiozła z San Jose czarnego
bikini. Wyglądałaby w nim atrakcyjniej niż w czerwonym
jednoczęściowym kostiumie. Może wzbudziÅ‚aby zaintereso­
wanie Tripa? Zwrócił już uwagę na jej szorty i koszulkę. Przed
wizytÄ… u Bendera.
Nic dziwnego, że Trip sprzeciwiał się, aby lekarka, która
go zastÄ™powaÅ‚a, jezdziÅ‚a do klientów w szortach. Brenna wy­
jęła z komody krem do opalania, zarzuciła ręcznik na ramię
i pobiegła po świnki.
Leżąc na grzbiecie, drzemały wciąż na łóżku Tripa.
- Czas na kÄ…piel - oznajmiÅ‚a, a one jednoczeÅ›nie przetur­
laÅ‚y siÄ™ na brzuszki, zeskoczyÅ‚y z koÅ‚dry i potuptaÅ‚y kory­
tarzem.
PrzypomniaÅ‚a sobie o okularach. Tak jak twierdziÅ‚, znajdo­
wały się w szufladce. Obok leżała nie rozpakowana paczka
prezerwatyw. Brenna przeczytała datę na etykiecie. Termin
przydatności do użycia minął przed dwoma miesiącami. Jak
dawno temu Trip je kupiÅ‚? Powoli zasunęła szufladkÄ™. Zdawa­
Å‚oby siÄ™, że ma do czynienia z Å‚adunkiem wybuchowym ukry­
tym wewnÄ…trz.
Nie przestawała o tym myśleć, gdy wręczała Tripowi oku-
SZÓSTY ZMYSA " 95
lary, wsadzaÅ‚a Byrona i MaliÄ™ do basenu, kiedy Å›winki pisz­
czały i parskały z radości.
O niebiosa! Czyżby pragnął zobaczyć Brennę w bikini?
Teraz nie mógł oderwać oczu od kobiety odzianej' w obcisły
czerwony kostium jednoczęściowy. Ukryty za ciemnymi
szkÅ‚ami okularów, syciÅ‚ wzrok do woli. PodziwiaÅ‚ rowek miÄ™­
dzy ksztaÅ‚tnymi piersiami i jÄ™drne półkule poÅ›ladków, pod­
czas gdy Brenna krążyÅ‚a wokół basenu i polewaÅ‚a Å›winki wo­
dą z gumowego węża.
Wreszcie zdecydowaÅ‚a siÄ™ doÅ‚Ä…czyć do zwierzaków. Zanu­
rzyła się w płytkiej wodzie.
- Och! Zimna jak lód.
Opryskała ramiona i dygocząc, roześmiała się jak dziecko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •