[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozglądali.
 Tędy.  Felix skręcił w wąską przecznicę, a chwilę potem wycofał się z niej
i poprowadził ich przez pustą ulicę. Usłyszeli huk, z miejsca gdzie mieli iść,
włączył się alarm w samochodzie.
 Masz jakiś plan?  zapytał Net.
 Planem jest brak planu. Im większa przypadkowość, tym lepiej.
Dotarli do skrzyżowania z szerszą ulicą, gdzie mogli odsunąć się od budynków.
Tutaj niestety był większy ruch. Net zerkał co chwila przez ramię, w każdym
samochodzie widząc potencjalne zródło zagrożenia.
 Załóżmy na początek, że zdobędziemy list, co wcale nie jest takie proste
 odezwał się.  I co potem? Chcecie tak się przedzierać przez miasto?
 Nie planujmy niczego.
Nika zatrzymała się nagle i wskazała przyjaciołom wolno toczącą się śmieciarkę.
Ciężarówka zjeżdżała po lekkiej pochyłości ulicy, a trzech śmieciarzy
w jaskrawych uniformach biegło za nią, coś krzycząc. Krzyki nie pomagały.
 Hamulec ręczny pewnie puścił  stwierdził Felix.
Zmieciarka najechała jednym kołem na krawężnik i uderzyła w słupek. Ten zgiął
się, ale wytrzymał, prędkość bowiem była minimalna.
 Ale fuszerka  mruknął Net.  Znaczy, nie narzekam.
Szli dalej, szybkim krokiem, trochę tak, jakby ulica była pod ostrzałem. Co
jakiś czas któreś z nich dawało sygnał i zatrzymywali się, pozornie bez powodu,
cofali kilka kroków albo skręcali w boczną uliczkę prowadzącą w przeciwną
stronę. Byli świadkami trzech stłuczek, awarii hydrantu i wywrotki motocyklisty
na krawężniku. Raz tuż za nimi spadła doniczka, raz z niewiadomych przyczyn
wyleciała witryna w sklepie muzycznym. Wyglądało jednak na to, że ta szalona
taktyka się sprawdza. Co więcej, świadomość, że mogą oszukiwać nieludzką siłę,
spowodowała, że odczuwali pewien rodzaj dreszczyku emocji. Ten dreszczyk można
było uznać nawet za całkiem przyjemny.
 Pracujesz w warsztacie samochodowym?  odezwał się Net.
 Prowadzi go Polak  przytaknął Felix.  Jest perfekcjonistą aż do przesady.
Wszystko musi być idealnie.
 Czyli raczej trudno się pracuje.
 Wprost przeciwnie. Wiele się uczę. U partacza bym się nauczył partaczyć.
 No to przynajmniej masz jakiś pożytek z tej pracy. My wpadliśmy gorzej.
Harujemy całymi dniami na wodę z kranu.
 Nie przesadzaj  wtrąciła Nika.  Nasze sprzątanie nie jest aż tak męczące. To
ledwie kilka godzin dziennie.
 Mam własny pokój nad warsztatem  dodał Felix.  I płaci mi uczciwie, mimo że
dopiero się uczę.
Zatrzymali się wreszcie, gdy od celu dzieliło ich sto metrów. Chodnik był prawie
pusty. Budynek sortowni pocztowej wyglądał podobnie jak we śnie. Nawet mgiełka
zasnuwająca ulicę była podobna. Jednak z pewnością wciąż znajdowali się na
jawie.
 Jestem cały mokry&  powiedział Net.  Nie wierzę, że doszliśmy aż tu.
 Teraz już się nie da kluczyć  dodała Nika.  Droga jest tylko jedna.
 Droga jest jedna  przyznał Felix.  Ale czas możemy wybrać.
Przeszli piętnaście metrów i znów się zatrzymali.
 Może się rozdzielimy  zaproponował Net.
 To tylko zwiększy trzykrotnie ryzyko wypadku. Chodzmy.
 O nie!  Net nie ruszył się z miejsca. Patrzył na swoje ramię.  Dajcie mi
chusteczkę. Obsrał mnie ptak. Jak nisko można upaść, żeby się posunąć&
W tym momencie pięć metrów przed nimi mała czerwona Mazda uderzyła kołem
w krawężnik i wjechała na chodnik. Zatrzymała się z piskiem. Wysiadła z niej
dziewczyna z długimi blond włosami i w butach na tak wysokich obcasach, że ledwo
mogła ustać. Spojrzała na koło ze zgiętą felgą. Wolno schodziło z niego
powietrze.
 Siła Dzienna miała nie działać na ludzi  odezwał się Net.
 Hm.  Nika podała mu chusteczkę i popatrzyła krytycznie na dziewczynę.
 Ludzie boją się wirusa eboli  zaczął Net  tymczasem prawdopodobieństwo
zarażenia się nim jest mniejsze niż prawdopodobieństwo śmiertelnego rozjechania
przez kogoś, kto myli hamulec z włącznikiem wycieraczek.
Dziewczyna wyjęła telefon w etui wyłożonym kryształkami i palcami z długimi
różowymi tipsami wybrała numer. Na przyjaciół, których przed chwilą prawie
potrąciła, nie zwróciła uwagi.
 Nie powinniśmy długo stać w jednym miejscu  przypomniał Felix.  A to raczej
przypadek.
Ominęli samochód i gdy już się oddalali, usłyszeli jednak, co dziewczyna mówi do
telefonu:
 & i wtedy nagle wysiadło radio. Nachyliłam się, zaczęłam pstrykać we wszystkie
guziczki i wyobraz sobie, od tego pstrykania zeszło powietrze z koła.
 Widzisz, nie przypadek.  Net wskazał kciukiem za siebie.
Trzymając się bliżej zaparkowanych samochodów niż witryn sklepowych, pokonali
ostatni odcinek i stanęli naprzeciwko budynku. Nie było na nim ciężkiego szyldu.
 Ten budynek wydaje mi się znajomy  zastanowił się Felix.  Ciekawe dlaczego?
 Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to nie interesuje  odparł Net.  Zróbmy to
wreszcie, zanim spadnie na nas zepsuty ruski satelita.
 Nie ma co tak stać  przytaknął Felix.  Wybuchu gazu w podziemiach i tak nie
przewidzimy.
 Dzięki& To naprawdę budujące.
Zaczekali, aż nic nie będzie jechało, i przeszli przez ulicę. Po czym, bez
zbędnych ceregieli, przez przeszklone drzwi weszli do hallu. Zatrzymali się
ledwie po kilku krokach.
 Pięknie&  westchnął Net.  Tego jeszcze brakowało.
Miejsce, w którym się znalezli, nie wyglądało na hall sortowni pocztowej.
Pachniało tu szpitalem, a przechodzący mężczyzna w bladozielonym lekarskim kitlu
nie przypominał niestety listonosza.
 Zmierdzi tu gorzej niż w naszych szpitalach, a u nas wszyscy narzekają&  Nika
zmarszczyła nosek.
 Słucham państwa?  Obok jak spod ziemi wyrósł potężny strażnik o groznym
spojrzeniu.
 Yyy& Przyszliśmy odwiedzić babcię  Net jak zwykle odezwał się pierwszy.
 Taaak& ?  Strażnik oparł ręce na biodrach, wyraznie zaciekawiony.
 Przyszliśmy się& upewnić, czy jej stan jest stabilny.
 To jest kostnica miejska  wolno wyjaśnił strażnik.
 O& !  Net nabrał powietrza.  To doskonale, to znaczy& nasza babcia uwielbia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •