[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mniej lub więcej obciążone niedozwolonym szczęściem. Drażliwy temat obrabiano na
wszystkie tony.
 I cóż  mówiła jedna  ta biedna Nais? Czy wiecie? Co do mnie, nie wierzę; ma za
sobą cale życie bez skazy; jest o wiele za dumna, aby być czym innym niż protektorką pa-
na Chardon. Ale jeżeli tak jest, żal mi jej z całego serca.
 Tym bardziej godna jest współczucia, że ściąga na siebie straszliwą śmieszność;
ostatecznie mogłaby być matką pana Lulu, jak go nazywa Jakub. Ten poecina ma co naj-
wyżej dwadzieścia dwa lata, a Nais, mówiąc między nami, dobrze sięga czterdziestki.
 Co do mnie  rzekł du Chatelet  uważam, że właśnie położenie, w jakim znajdo-
wał się pan de Rubempre,
dowodzi niewinności Nais. Człowiek nie pada na kolana, aby prosić o to, co już miał.
 To zależy!  rzekł Franio filuternym tonem, który ściągnął nań karcące spojrzenie
Zefiryny.
 Ale powiedzże pan wreszcie, jak to było  pytali wszyscy Stanisława, tłocząc się w
poufnym kółku w kącie salonu.
69
Stanisław zrobił z tego wydarzenia małą powiastkę pełną domyślników i podkreślał je
gestami i pozami obciążającymi całą rzecz w wysokim stopniu.
 To nie do uwierzenia!  powtarzano.
 W południe?  mówiła jedna z pań.
 Nais była ostatnią kobietą, którą bym podejrzewała !
 Co ona zrobi teraz?
Nastąpiły komentarze, przypuszczenia bez końca!... Du Chatelet bronił pani de Barge-
ton; ale bronił tak niezręcznie, że podsycał jeszcze ogień komerażów zamiast go ugasić.
Lili, zrozpaczona upadkiem najpiękniejszego anioła angulemskiego Olimpu, poszła, zapła-
kana, obnieść nowinę po konsystorzu. Kiedy miasto było już dostatecznie wzburzone,
szczęśliwy du Chatelet udał się do pani de Bargeton. gdzie zastał, niestety! tylko jeden
stolik wista; poprosił dyplomatycznie Nais o chwilę rozmowy w buduarze. Usiedli na ka-
napce.
 Wie pani zapewne  rzekł du Chatelet przyciszonym głosem  czym zajmuje się
całe Angouleme?
 Nie  odparła.
 Zanadto  rzekł  jestem pani przyjacielem, aby panią zostawić w nieświadomo-
ści. Obowiązkiem moim jest dać pani możność uśmierzenia potwarzy wymyślonych z
pewnością przez Amelię, która jest na tyle zuchwała, aby się uważać za twoją rywalkę. Za-
szedłem dziś rano odwiedzić panią z tą małpą Stanisławem, który szedł przede mną o kilka
kroków, kiedy doszedłszy tutaj  rzekł du Chatelet wskazując na drzwi  oznajmił, iż
widział panią z panem de Rubempre w sytuacji, która nie pozwoliła mu wejść; wpadł na
mnie, cały poruszony, pociągając mnie z sobą i nie dając czasu na opamiętanie się; byli-
śmy już w Beaulieu, kiedy mi wyjawił przyczynę swego odwrotu. Gdybym ją znał, nie
byłbym się ruszył z salonu, aby oświetlić tę sprawę na pani korzyść; ale wrócić do domu
raz wyszedłszy, to by nie dowodziło niczego. Teraz, czy Stanisław widział fałszywie, czy
miał słuszność, trzeba, aby się mylił. Droga Nais, nie zostawiaj swego życia, honoru, przy-
szłości na igraszkę w rękach głupca; natychmiast trzeba go zmusić do milczenia. Zna pani
moje położenie tutaj. Mimo iż potrzebuję po trosze wszystkich, jestem pani zupełnie odda-
ny. Rozporządzaj życiem, które do ciebie należy. Jakkolwiek odtrąciłaś moje marzenia,
serce moje zawsze pozostanie twoim i w każdej sposobności potrafię ci dowieść, jak bar-
dzo cię kocham. Tak, będę czuwał nad tobą niby wierny sługa, bez nadziei nagrody, jedy-
nie dla przyjemności, jaką znajduję w tym, aby ci służyć, nawet bez twej wiedzy. Dziś ra-
no oświadczyłem wszędzie, że byłem w drzwiach i nie widziałem nic. Jeżeli cię spytają,
kto panią uprzedził o tych plotkach, powołaj się na mnie. Byłoby dla mnie zaszczytem być
twym jawnym obrońcą; ale otwarcie mówiąc, pan de Bargeton jest to jedyny człowiek,
który może zażądać rachunku od Stanisława... Gdyby nawet ten głuptasek Rubempre po-
pełnił jakie szaleństwo, honor kobiety nie może być na łasce pierwszego wariata, który jej
padnie do nóg. Oto co powiedziałem.
Nais podziękowała du Chateletowi skinieniem głowy i zadumała się. Czuła się znużona
aż do wstrętu życiem prowincji. Za pierwszym słowem pana du Chatelet myśl jej spoczęła
na Paryżu. Milczenie pani de Bargeton postawiło jej przemyślnego przyjaciela w kłopotli-
wym położeniu.
 Rozporządzaj mną, pani  rzekł  powtarzam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •