X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ła go od pierwszego wejrzenia, tamtej nocy w klubie, kiedy ty�
le się wydarzyło, kiedy odmieniło się jej życie. Wciąż widziała
jego ciemne włosy i czarne oczy rozpalone płomieniem, który
jej przekazał. Wszystko to wydawało się tak odległą przeszłością.
Dylan - powtórzyła w myślach i poczuła w oczach łzy - tak bar�
dzo za tobą tęsknię. Stanowił dla niej opokę i ucieczkę przez cały
straszny rok, gdy była więzniem we własnym umyśle. Pomógł jej,
a ona go wyzwoliła. Kochała go całym sercem i duszą, lecz teraz
już go nie było.
- I nie wróci? - spytał szeptem Lawson.
- Nie. Odszedł. Do zupełnie innego miejsca. Lepszego. -
Bliss opuściła wzrok na swoje puste dłonie. - Muszę dać mu
spokój.
Lawson zamknął jej dłoń w swojej.
- Ja nie mogę. Wiem, że Tala gdzieś tam czeka. Wiem, że po�
trafię ją odnalezć. I ocalić.
- Tak, uda ci się - powiedziała z błyszczącymi oczyma Bliss. -
Dlatego że wiem, gdzie ona jest.
ROZDZIAA 20
rthur Beauchamp uparł się zostać. Czwórka chłopców
i Bliss wcisnęli się do jego furgonetki. Stojąc przed
A
jaskinią, stary czarnoksiężnik wydawał się kruchy, lecz w oczach
miał determinację. W lesie panowała cisza, dokoła trwał nocny
bezruch. Po niedawnej zażartej walce nie został żaden ślad.
Lawson czuł, że owinięte bandażami rany zaczynają się go�
ić, lecz w piersi bolało go z zupełnie innego powodu. Pamiętał
spotkanie ze starym magiem, rok temu, na parkowej ławce. Tak
bardzo się wtedy bał, a przecież ostatecznie poczuł ulgę, znaj�
dując wreszcie schronienie, możliwość edukacji, przewodnika.
Arthur był nie tylko ich strażnikiem, został ich przyjacielem.
- Pojedz z nami - powtórzył prośbę.
- Nie, mój chłopcze, gdy ogary zrozumieją, co się stało, po�
wrócą większą sforą. Powstrzymam je tutaj tak długo, jak tylko
zdołam - odparł Arthur. - Poza tym nie jestem zupełnie bez�
silny. - Dobył z kieszeni marynarki różdżkę. Wykonana została
z kości o barwie hebanu. Kości smoka. Opowiadał im o niej już
wcześniej. Ukrywała w sobie starożytną magię, starszą niż sam
podziemny świat, stworzoną jeszcze przed powstaniem Ziemi.
Różdżka połyskiwała w przyćmionym świetle, skrzyła się. - Coś
mi mówi, że już najwyższa pora, bym przestał przejmować się
zakazami.
- Arthur, nie mogę cię o to nawet prosić - powiedział cicho
Lawson.
- Nie ty mnie o to prosisz. Zrobił to ktoś inny. - Staruszek
uśmiechnął się przebiegle i zwrócił do Bliss. - Jestem dłużnikiem
twojej matki. Tak, zauważyłem podobieństwo. Masz jej oczy. -
Uniósł różdżkę i zatoczył nią łuk w powietrzu. - Kiedyś ją zawio�
dłem, dawno temu. We Florencji, gdy potrzebowała przyjaciela.
Obiecałem jej, że wyrównam rachunek. Powiedziałem, że zrobię
wszystko, o cokolwiek poprosi. To była ważna przysięga. Zobo�
wiązałem się, że was, chłopcy, ochronię i to właśnie zamierzam
zrobić.
- %7łegnaj, Arthur - rzuciła Bliss. - Lawson, powinniśmy już
jechać.
Lawson uruchomił silnik. Malcom pomachał ręką. Edon
i Rafe skinęli głowami.
Arthur pożegnał ich, powiewając chustką do nosa.
- Jeśli szczęście będzie po naszej stronie, nasze drogi jesz�
cze się zetkną, Lawson. Nie zapomnij tego, co ci powiedziałem
o Zcieżkach. A teraz dajcie mi już święty spokój.
Do kliniki nie było daleko. Lawson nie dowierzał, że Tala
może być tak blisko. Poczuł, że nie powinien był jej porzucać.
Czy naprawdę było to tak proste? Czy jego marzenia rzeczywi�
ście mogły się ziścić już tej nocy?
- To tutaj - oświadczyła Bliss, kiedy przybyli pod trzypię�
trowy budynek na szczycie wzgórza. Zamknięta na noc klini�
ka tonęła w ciemnościach, zasłony w oknach były zaciągnięte.
Przed wejściem drzemał wartownik, zupełnie nie przejmując się
zaparkowaną nieco dalej furgonetką.
Lawson przekręcił kluczyk.
- Rafe, Mac, wy zostajecie tutaj. Edon, ty pójdziesz ze mną.
- Lepiej było wyruszyć mniejszą grupą, a mając u boku Edona,
wiedział, że da sobie radę ze wszystkim. Ruszyli w kierunku wej�
ścia, lecz nagle się zatrzymali.
- Co jest? - szepnął Edon.
Lawson wskazał na widniejący na drzwiach kliniki odlany
z brązu krzyż i nazwę: Klinika Psychiatryczna pod wezwaniem
świętej Bernadetty. Poczuł, że serce zaczyna mu bić mocniej,
wezbrała w nim nadzieja. Jeżeli Tala faktycznie żyła i była zdro�
wa, jeżeli naprawdę zdołała uciec ogarom, to właśnie w takim
miejscu szukałaby schronienia - w miejscu uświęconym, do któ�
rego ogary nie miały wstępu. Tutaj byłaby bezpieczna.
- Kurde! - zaklął Edon.
- Co z nim? - spytała Bliss.
- A nic. Troszkę się zdenerwował, że nie może wejść - od�
parł Lawson.
- Przez świętą Bernadettę? - upewniła się.
- Przez poświęconą ziemię - wytłumaczył Lawson. - Szu�
mowiny z Podziemia nie mogą tam wejść.
- Zaczekam na zewnątrz - odezwał się Edon. - Tylko uwa�
żajcie na siebie. Jak na jeden dzień mieliśmy już dosyć atrakcji.
- Zaraz, to dlaczego ty możesz wejść? - zdziwiła się Bliss, kie�
dy Lawson uchylił drzwi.
- Nie wiem. Po prostu mogę. Odkryłem to przypadkiem,
w kościelnej jadłodajni dla bezdomnych. Nikt poza mną nie
był w stanie przekroczyć progu, a ja wszedłem jak nóż w masło.
Wiesz, może tam, na górze, ktoś mnie jednak lubi. - Znalezli
się wewnątrz. - Nie bój się, wyłączyłem alarm. - Zatrzymał się
u stóp schodów. - Pamiętasz, gdzie ją trzymają?
- Sala numer piętnaście. Chyba na trzecim piętrze.
Pomyliła się. Szpital okazał się labiryntem identycznych
przejść i pomieszczeń. Co gorsza, znalezli kilka pokojów ozna�
czonych liczbą piętnaście. W żadnym z nich jednak nie było
Tali. Każdego piętra pilnowała pielęgniarka, lecz udało im się
pozostać niezauważonymi.
- Przepraszam, wszystko tu wygląda tak samo. Ale to przecież
szpital, może ją dokądś przenieśli. - Bliss rozejrzała się nerwowo.
Zszedł za nią korytarzem, z dała od głównej części szpitala.
- To tutaj! - zawołała głośniej, kiedy zobaczyła pokój, przed
którym stało krzesło pielęgniarza, teraz opuszczone. Lawson
otworzył, lecz w środku nie było nikogo. Chłopak jednak wy�
czuł aurę obecności, jednocześnie obcą i znajomą. Tala?
- To na pewno ta sala? - spytał.
-Tak myślę - odparła Bliss. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.