[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Niestety markiz stanowił cząstkę świata, którego - od przybycia do Londynu -
instynktownie nie znosiła. Po pierwsze, dlatego, że odseparował ją od ojca. Po
drugie, uważała za stratę czasu obcowanie z ludzmi, których ciotka Alicja ceniła
tylko z powodu tytułów oraz majątków. Ideałem Ankany było takie życie, jakie
prowadził ojciec: podróżowanie po obcych krajach i poznawanie ich, często
twarzą w twarz z niebezpieczeństwem. Nie pojmowała, jak kobiety mogą
poświęcać tyle uwagi strojom i dlaczego robią wszystko, by wyglądać piękniej,
niż postanowił Stwórca. Spostrzegła, że podejmują flirt z każdym mężczyzną,
który pojawia się na horyzoncie, bez względu na to, czy jest żonaty, czy wolny,
stary czy młody.  Istna strata czasu" - skonstatowała.
Teraz, po prawie trzech tygodniach obcowania z markizem rozumiała,
dlaczego kobiety się za nim uganiają. Dlaczego zdobywają go, choćby na krótki
czas, jak pióro do kapelusza, by potem chełpić się przed tymi, które zignorował.
Nie pojmowała, dlaczego nagle zaczęła rozumieć rzeczy, którymi dotąd gardziła.
Miała jednak świadomość, że markiz pracował z jej ojcem, który go bardzo
cenił. Zorientowała się też, że był ustosunkowany i wszechstronnie
wykształcony. Odznaczał się też, choć próbowała temu przeczyć, bardzo silną
osobowością. Ludzie słuchaliby go i podziwiali niezależnie od pozycji
społecznej i bogactwa. A teraz szedł do miejsca dostarczającego rozrywek
niedostępnych w jego sferze, z których ona była absolutnie wykluczona. Z
właściwą sobie szczerością stwierdziła, iż doświadcza niezwykłego uczucia:
zazdrości! Wyobrażała sobie, że kobieta pokroju Beebe zarzuca właśnie
markizowi ramiona na szyję, zachowując się poufale, w sposób, na jaki nigdy by
sobie nie pozwoliła dama. Być może całuje go!
Na myśl o jego mocnych, stanowczych wargach, całujących piękną Syjamkę
lub młodziutką Chinkę, Ankana odczuła chęć mordu. Stwierdziła, że byłaby
zdolna zniszczyć wszystkie atrakcyjne kobiety tylko dlatego, że są kobietami.
 Co się stało, że nachodzą mnie takie myśli?" - zatrwożyła się.
Tymczasem zrobiło się ciemno i do jej kabiny przez nie osłonięty iluminator
wpadały jedynie błyski świateł z pływających po rzece barek. Zdała sobie
sprawę, że jest bardzo pózno, a markiz nie wraca. I zatęskniła za nim całą swoją
istotą. Uczyniła wysiłek, by przywołać go do siebie myślami. Zrozumiała, że go
kocha.
Rozdział piąty
Pożegnawszy się z Ankana markiz wynajął powóz. Podał woznicy adres
jednego z najbardziej popularnych wśród turystów miejsc w całym Bangkoku.
Poza Paryżem było tylko kilka takich miejsc na świecie. Beebe stworzyła
całkiem specjalny Dom Rozrywek dla wszelkiego rodzaju mężczyzn
odwiedzających stolicę Syjamu. Była - jak powiedział markiz - kobietą
wyjątkową.
Córka Francuza i Syjamki, otrzymała kosmopolityczne wykształcenie,
zwiedziła też liczne kraje Europy. Potem wróciła do Bangkoku, by założyć mały
burdel, inny niż te, które tu dotychczas funkcjonowały. Syjamki od dawna
słynęły ze zręczności w masażu. Starzy ludzie przybywali do stolicy ze
wszystkich stron kraju, by leczyć tu swoje bóle i dolegliwości. Beebe
przekształciła masaż w zródło rozkoszy zmysłowych dla mężczyzn. Skojarzyła
go z innym rodzajem przyjemności i oferowała swoim gościom coś, czego nie
mogli dostać nigdzie indziej.
Markiz bywał w jej domu. Wchodząc tam teraz pomyślał, że jest bardziej
luksusowy i nęcący niż dawniej.
Urządzony niezwykle gustownie, dzięki syjamskim ornamentom sprawia! na
cudzoziemcach wrażenie egzotycznego.
Portier przy drzwiach poinformował go, że jest zbyt wcześnie i żeby przyszedł
pózniej. Gdy jednak markiz wyjaśnił mu, że przybywa do Beebe jako jej
osobisty przyjaciel, został wprowadzony do małego, komfortowego saloniku.
Tutaj każdy gość, jeżeli sobie tego życzył, mógł porozmawiać z kobietą, by
ustalić, czego od niej oczekuje.
Minęło ledwie kilka chwil, a służący, ubrany w elegancki, typowo syjamski
uniform, który mógłby nosić nawet w pałacu, zaprowadził go do prywatnego
apartamentu Beebe. Tam właśnie przyjmowała osobistych przyjaciół.
Dżentelmeni, zainteresowani jedynie tym, co oferowano w pozostałych
częściach zakładu, nie mieli do niego wstępu.
Gdy markiz wszedł, Beebe, kobieta niezwykle atrakcyjna, wydała okrzyk
radości i wyciągając doń ręce rzekła:
- Mon cheti* Tak się cieszę, że cię widzę!
* Mon cheti (frane.) - Mój drogi!
Beebe władała wieloma językami, lecz choć jej angielszczyzna była bez
zarzutu, swobodniej się wysławiała po francusku. Markiz, aczkolwiek
dwujęzyczny, odpowiedział jej po angielsku: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •