[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spodziewanego wypadku, musi zostać pożarty przez Zmierć.
To czyste szaleństwo, pomyślał.
Zdejmując ręce z biurka Resnicka, opuścił szybko gabinet, zanim Mistrz Zmierci zdą-
żył odzyskać równowagę.
 Nie ułatwiłeś mi pracy  Jim rzekł kwaśno do Weinbergera.
Weinberger, choć jeszcze bardzo słaby i wycieńczony, przejawiał zadziwiającą świe-
żość.
 Nie mogę wprost uwierzyć, że spałeś tak krótko.
 Och, nigdy nie sypiałem długo. Jeszcze jako dziecko byłem utrapieniem rodziców.
Starczały mi trzy godziny na dobę. Ostatecznie nie jestem kotem, którego obchodzi wy-
łącznie sen.
Jim zwrócił uwagę na to wyznanie. Rytm spania i czuwania był jednym z tych wywa-
żonych cykli (jak dzień i noc), które kształtują w człowieku  jeszcze w okresie dzie-
cięcym  pogląd, że jak po nocy następuje dzień, po śmierci nastaje kolejne życie; że
śmierć nie jest wcale końcem wszystkiego. Ale skoro Weinbergerowi wystarcza tak krót-
ki okres spania, w jaki sposób mogły się w nim narodzić te obsesyjne fantazje o  Zmier-
ci ? Ach... w przypadku Nathana najwidoczniej nie chodziło o życie i śmierć. Po jednej
stronie równania była tu spokojna śmierć, po drugiej zaś śmierć gwałtowna. Właśnie
tak, gwałtowność kontra spokój. Umysł Weinbergera nie zaznał wcale spokoju, bo tak
74
mało odpoczywał. Nie mógł więc pojąć, co to znaczy umierać spokojnie; zatem musiał
wymyślić sposób uchylenia się przed dobrą śmiercią. Ale jak? Zmuszając Dom, by ten
go zaskoczył śmiercią gwałtowną? To nie może się więc zdarzyć...
Jedynym pocieszającym faktem było to, że Weinberger nie był w stanie zabić same-
go siebie przez zaskoczenie. Zatem kamera zainstalowana w jego pokoju była rzeczy-
wiście zbędna.
Ale sprawą dużą ważniejszą niż jego stan umysłowy, ważniejszą od gwałtownego cof-
nięcia się raka, nawet od politycznych konsekwencji i reperkusji była... Zmierć: ćma, nie-
toperz  którą przecież Jim widział własnymi oczyma. A własny jego sen  uświado-
mił to sobie ze zdumieniem  jego sen właśnie umocnił w nim to przekonanie. Ukry-
wał nawet przed sobą myśl o tamtym stworzeniu, od kiedy rozmawiał z Martą przez te-
lefon.
Teraz myśl ta pojawiła się znowu i Weinberger jakby ją przechwycił  jakby zwęszył
feromon śmierci, a Jim wydzielił właśnie cząstkę tej substancji.
 Pomożesz mi to złapać, Jim? Prawda, że pomożesz?
Jim w milczeniu skinął głową.
 Jak myślisz, zmieszczą się na tym twoim wodnym materacu dwie osoby?  od-
powiedział pytaniem.
 Kiedy?
 Dzisiejszej nocy.
 A kto będzie czuwał przy monitorach?
 Z całą pewnością nie Sally Costello  ona ma dosyć po tamtym razie. Zresztą nie
jestem wcale przekonany, czy potrzebujemy świadków. Możemy wmontować do środka
klatki urządzenie zdalnego sterowania, a twój stymulator napięcia radzi sobie świetnie
sam. Czujniki medyczne możemy sobie darować, a jeśli idzie o twój ukochany, złocony
kluczyk; no cóż, będziesz musiał z niego zrezygnować. Zgoda?
 A kto będzie nas stymulował? Kto wytrąci nas z transu, gdy już Zmierć przybę-
dzie?
 Myślę, że tym razem powinniśmy wszystko rozegrać inaczej. Jeśli po prostu znów
będziemy się starać pochwycić to stworzenie, to nas tylko cholernie pokaleczy. Myślę, że
powinniśmy pójść za tym, poznać miejsce, z którego przybywa.
 Ale jak to zrobić? Przecież będziemy uwięzieni w szklanym pudle w tym świecie
 w zwyczajnym świecie.
 W Gracchus  odparł Jim  mój przyjaciel Mike Mullen, ten, który umarł, pra-
cował zarówno nad transami śmierci, jak i eksperymentował z wychodzeniem poza cia-
ło.
 Słowem, na płaszczyznie astralnej  wybuchnął śmiechem Weinberger.  Prze-
cież to już dawno zostało pogrzebane. Ten orzeł nie poleci. Nie ma skrzydeł.
75
 Ale Mike dorobił mu skrzydła. Pod koniec doświadczeń stwierdził, że lata i udo-
wodnił mi, że ma rację. Projekcje astralne mają jednak miejsce w normalnym świecie.
Trochę jest to jak rodzaj snu, w którym widzisz wypadki rozgrywające się w niesłycha-
nie odległych miejscach. Mike pragnął  latać również w transie śmierci!
 Polecieć do Nieba, a potem wrócić?
 Zależy, gdzie jest Niebo! Spójrz na to z tej strony: skoro istnieje  dusza trwalsza
od śmierci...
 To musi istnieć miejsce, w którym przebywa.
 Właśnie. Mike opracował i nagrał specjalne hipnotaśmy ułatwiające osiągnię-
cie stanu pozacielesnego. Najpierw jednak musiał zgłębić tajniki transu śmierci  sta- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •