[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomylił? Zęby Bulwy zgniotły cygaro na miazgę.
 Osadzony, nie mam czasu na impertynencje. Gdyby nie to, że mam dla was
robotę, kopnąłbym was w tyłek.
 Osadzony?  Mierzwa zmarszczył brwi.  Juliuszu, przecież wiesz, jak mi na imię.
Bulwa schylił się i jego oczy znalazły się na poziomie twarzy krasnala.
 Osadzony, nie wiem, w jakim świecie fantazji żyjecie, ale w rzeczywistości
jesteście przestępcą, a moim zadaniem jest uprzykrzanie wam życia. Więc jeśli się
spodziewacie, że będę uprzejmy tylko dlatego, że piętnaście razy zeznawałem
przeciwko wami wybijcie to sobie z głowy!
Mierzwa roztarł nadgarstki w miejscach, gdzie kajdanki zostawiły czerwone pręgi.
 Doskonale, komendancie. Po co się tak indyczyć? Nie jestem mordercą, wiesz o
tym, tylko drobnym kryminalistą.
 Z tego, co słyszę o waszych wyczynach w celi, prawie udało wam się zmienić ten
stan rzeczy.
 Nie moja wina. Napadli na mnie. Bulwa wetknął w usta świeże cygaro.
 Dobrze już, dobrze. Idzcie za mną i postarajcie się nic nie ukraść.
 Tak jest, komendancie  powiedział Mierzwa niewinnie. Nie musiał już nic kraść.
Wykorzystał błąd Bulwy i kiedy ten pochylił się ku niemu, zdążył podwędzić mu kartę
wstępu do pola czasowego.
Minęli kordon utworzony przez grupę Odzysku i weszli w aleję.
 Widzicie ten dwór?
 Jaki dwór?
 Nie mam czasu na wygłupy, osadzony!  natarł na krasnala Bulwa.  Minęła prawie
połowa zatrzymania czasu. Jeszcze kilka godzin i moja najlepsza funkcjonariuszka
zostanie potraktowana płukanką!
 A co mnie to obchodzi  wzruszył ramionami Mierzwa.  Pamiętaj, jestem tylko
przestępcą. A poza tym, wiem, czego ode mnie chcesz, i moja odpowiedz brzmi: nie.
 Jeszcze was o nic nie prosiłem.
 To oczywiste. Jestem włamywaczem. Tam stoi dom. Nie możecie wedrzeć się do
niego sami, bo utracicie czarodziejską moc, gdy tymczasem ja swoją moc utraciłem
dawno temu. Dwa dodać dwa.
Bulwa wypluł cygaro.
 Nie ma w was żadnej obywatelskiej dumy? Tu idzie o cały nasz styl życia.
 To nie jest mój styl życia. Więzienie u wróżek czy u ludzi, mnie tam wszystko
jedno. Komendant zastanowił się.
 No dobra, ty oślizgły śmieciu. Zmniejszymy ci wyrok o pięćdziesiąt lat.
 Chcę amnestii.
 Marzenia, Mierzwa.
 Nie to nie.
 Siedemdziesiąt pięć lat najłagodniejszego rygoru. To moje ostatnie słowo.
Mierzwa udał, że się namyśla. Dyskusja była akademicka, albowiem i tak zamierzał
zwiać.
 W pojedynce?
 Dobra, niech będzie, pojedynka. No, zgadzacie się?
 Niech będzie, Juliuszu. Robię to tylko dla ciebie.
Ogierek szukał odpowiedniej kamery tęczówkowej.
 Chyba orzechowa. Albo płowa. Doprawdy, masz niesamowite oczy, Mierzwa.
 Dziękuję, Ogierek. Mama zawsze mówiła, że oczy mam najładniejsze.
Bulwa tam i z powrotem przemierzał kabinę wahadłowca.
 Czy chociaż zdajecie sobie sprawę, jak mało czasu nam zostało? Dajcie sobie
spokój z kolorem. Wsadzcie mu kamerę i już.
Ogierek za pomocą pesety wyjął soczewkę z roztworu soli fizjologicznej.
 Tu nie chodzi o urodę, komendancie. Im lepiej dobrany kolor, tym mniejsze
zakłócenia z własnego oka nosiciela.
 No, dobra, róbcie, jak chcecie, tylko się pośpieszcie.
Ogierek unieruchomił Mierzwę, łapiąc go za brodę.
 No i po krzyku. Będziemy z tobą przez cały czas. Wkręcił maleńki pręcik w gęste
kłaczki, wyrastające z ucha Mierzwy.
 Dzwięk też odbieramy. Na wypadek, gdybyś wołał o pomoc.
Krasnal uśmiechnął się kwaśno.
 Wybaczcie, że nie rozpiera mnie pewność siebie. Zawsze jakoś lepiej radziłem
sobie sam.
 Jeśli można tak określić siedemnaście wyroków -zachichotał Bulwa.
 A mamy jeszcze czas na żarciki? Bulwa złapał krasnala za ramię.
 Słusznie. Nie mamy. Idziemy. Powlókł Mierzwę przez trawnik ku wiśniowemu
sadowi.
 Chcę, żebyście podkopali się do dworu i dowiedzieli się, skąd ten cały Fowl tyle o
nas wie. Pewnie ma jakieś urządzenia szpiegowskie. Musicie je zniszczyć, nieważne,
co to jest. W miarę możności spróbujcie też odnalezć kapitan Niedużą i udzielić jej
pomocy. Jeżeli nie żyje, to przynajmniej spokojnie rzucimy biobombę.
 Nie podoba mi się to  Mierzwa spojrzał przed siebie spode łba.
 Co mianowicie?
 Okolica. Węszę wapień. Fundament na litej skale. Wejście może się nie udać.
Ogierek podbiegł do nich truchtem.
 Przejrzałem dane z komputera. Pierwotna budowla stoi na skale, jednak niektóre
pózniejsze dobudówki postawiono na gliniastym podłożu. Podłoga piwnicy z winami
w południowym skrzydle jest chyba drewniana. Nie sądzę, aby stanowiła przeszkodę
dla kogoś z taką paszczą jak twoja.
Mierzwa postanowił uznać tę uwagę za stwierdzenie faktu, a nie za obelgę. Odpiął
klapkę na siedzeniu swoich specjalnych tunelowych portek.
 No, to idę. Odsuńcie się.
Bulwa i pozostali funkcjonariusze rozbiegli się w poszukiwaniu schronienia, lecz
Ogierek, który nigdy nie widział krasnala przy pracy, chciał jeszcze rzucić okiem.
 Powodzenia, Mierzwa. Krasnal rozwarł szczękę.
 Uje  wystękał, pochylony do startu. Faun rozejrzał się.
 Gdzie są wszy&
Nie dokończył pytania, gdyż w twarz uderzyła go pecyna świeżo przełkniętej i
równie świeżo przetrawionej mazi. Kiedy wreszcie udało mu się. przejrzeć na oczy,
Mierzwa zniknął już w rozwibrowanym otworze, a drzewa wiśni aż się trzęsły od
serdecznego śmiechu kolegów.
Mierzwa posuwał się gliniastą żyłą przez złoże wulkanicznej skały. Przyjemna
konsystencja, niezbyt wiele luznych kamieni. Obfite życie owadzie, niezbędne dla
zdrowia i siły zębów, najważniejszego atrybutu krasnali, pierwszej rzeczy, której
przyglądała się potencjalna partnerka. Mierzwa przybliżył się do pokładów wapienia,
niemal szorując brzuchem o skałę. Im głębszy tunel, tym mniejsza grozba
zapadnięcia się powierzchni; w dzisiejszych czasach, przy tych wszystkich
wykrywaczach ruchu i minach polowych, nigdy dość ostrożności. Doprawdy, Błotni
Ludzie podejmują zdumiewające kroki, aby chronić swoją własność. I jak widać, mają
po temu powody.
Z lewej strony krasnal poczuł silne wibracje. Króliki. Zapamiętał to miejsce na
przyszłość  zawsze warto wiedzieć, gdzie znajduje się tutejsza zwierzyna. Aukiem
ominął norę i zakręcając na północny zachód, podążył wzdłuż fundamentów dworu.
Bez trudu umiejscowił piwnice z winem. Przez całe wieki rozmaite szlachetne trunki
przeciekały przez podłogę, nasycając grunt upojnym tchnieniem. Tym razem aromat
był surowy i majestatyczny, lekko owocowy, lecz pozbawiony frywolności.
Stanowczo, wino z najniższej półki, dość ciężkie, stosowne na uroczyste okazje.
Mierzwa beknął. Zwietna glina.
Skierował wymiatające szczęki ku górze i przebił drewniane deski podłogi. Przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •