[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i będzie pani miała i spanie, i pokój. A teraz co z Szymonem: Szymona sie położy zapieco na
starym łóżku.
Z babko, żonko i córko? krzywic sie Dunaj:
To ja stary by nie ryzykował, a Szymon? Toż on z dziesięć lat młodszy!
Scichnij piej to, ciągno Dunaicha, Jadzi sie z Szymonem nie zostawi: ona przejdzie na
nowe łóżko, a Szymon zostanie z żonko i babko. Dunajowi sie niepodoba i to, że Jadzia miałaby na
nowym łóżku spać z Handzio, Stachiem i Kazikiem: Toż Jadzi już lat z siedymnaście, Stachowi ze
dwadzieście, jakże kłaść ich w jednym łóżku!
Dunaicha nie ustępuje: A czyż ja mówiła, że Stach będzie leżał bok w bok z Jadzio? Trzeba
ich rozdzielić! Dajmy na to Jadzie położyć od ściany, a potem Handzie, a ileż jej, z dziesięć lat,
potem Kazia, ileż jemu, ze dwanaście! A za Kaziem, z brzega, ten Stach, najstarszy.
Ale ale, kto ich tam noco upilnuje, poprzełażo, nie dowierzajo Dunaj. A Dunaicha
wy-wodzo, że nowe łóżko stoi w jednej izbie ze starym: czyż stare nie naglądno, czy tam młode nie
dokazuje?
Po mojemu bezpieczniej będzie przerzucić do chłopców nie Jadzie, ale babkę, radao Dunaj,
babce osimdziesiont parę.
Tak? A Jadzie zostawić z Szymonicho i Szymonem? Z ojcem rodzonym? Ty Stachu zdaje
sie wstydu ni masz! Ale Dunaj uciszajo żonke, że już jest sposób:
A tak, będzie spał Szymon z córko i z Szymonicho, tylko że Jadzie trzeba położyć od
ściany, potem Szymoniche, potem Szymona.
Ot i jakoś wydumalimy razem. Nu to co? Niech panienka 'bierze waliski, pojdziem!
Nic z tego, ja ogłaszam: Jakże Szymon ma spać z Jadzio i żonko, kiedy noga!
Co noga? A podkurczona! Toż dwie baby spalib jemu na kuśtyku! Dunaj aż za głowę sie
złapali z żalu, ale Dunaicha nie ustępuje: Przekręci sie na taki bok, żeb kuśtyczysko wystawało
jemu nie na łóżko, ale za łóżko, a Dunaj: Bój sie Boga, kobieto, całe noc trzymać nogę za łóżkiem?
Kto wytrzyma!
Aawke pod nogę podstawi! Ależ i święty nie wytrzymałby nocy na jednym boku!
A jak Filip śpi na ławie? Jeden bok odleży, to co robi? Przekręca sie głowo tam dzie nogi i
znów kolana ma do chaty, nie w ścianę. Tak samo Szymon, przekręci sie nogami na poduszkę: bok
sobie zmieni, a kuśtyczysko znowuś będzie sterczało za łóżko, jak sterczało!
Uczycielka stoi pod ściano, trzewiczkiem o trzewiczek postukuje, a odziana letko, w jakiś
paltocik z kapuzo, sukienka ledwo kolana zakrywa, głowa goła, bez chustki, słucha i głowo kręci z
podziwu, że tak wszystko wiemy, i raz po raz czub z oczow odgarnia. Dunaj ogłaszajo, że jest
lepszy sposób!
No no? Zaciekawiło nas, co też Dunaj wymyślili. A oni, że u Złośnego Bartoszka murek nie
zajęty! Niech tylko Bartoszek pójdzie na murek i już całe łóżko puste! Dunaicha sie przeciwio:
pani ma życzenie, żeb aileko było. A Złośnemu krowa zdechła.
A prawda, wzdychajo Dttnaj, tak kiepsko, tak niedobrze.
Wtem za ręke mnie łapio: A Kaziuk krzyczo, toż u niego krowa ocieliła sie! Przestraszyli
mnie:
Jakże u mnie, broni sie, toż my same w rnituś śpimy! A uczycielka: W mituś? Co to
takiego?
Dunaicha tłumacze, że spanie w mituś to w przekładankę, jedne drugim nogami pod głowę,
jak snopki, tak więcej mieści sie w łóżku. Ale Dunaj od razu jo pocieszano, że nie będzie z nami w
mituś spała: Toż u ciebie Kaziuk drugi pokój jest! Pokój pusty i łóżko puste!
Puste, bo tam zimno, mowie, szyba wybita.
Nu to wstawisz!
Skąd szkło wezmę?
Dobra, szkło będzie, moja w tym głowa. Nima co, niechaj pani waliske składa, idziem do
Kaziuka, cieszo sie Dunaj, dzieciak umar, Handzia wolniejsza, lepiej zadba, ugotuje!
Ja tylko do lata, panie Kazimierzu, powiada ona przymilnie, niech sie pan nie boi, gmina
zapłaci za kwaterę.
I wychodze z Dunaicho zapiec. A Dunaj caps mnie za rękaw i totku j o z bliska: człowieku
sto złotych dostaniesz, sam by ja sie połakomił, ale chata już na klasę oddana, a zapieco miejsca
nima.
Sto za rok, namyślam sie, czy to tak dużo? A oni: Sto za miesiąc, człowieku!
Za miesionc? O, choroba, sto za miesiąc, dużo pieniondza! Ileż to mączki, gozdziow, nafty
można dostać u Kramara, za sto złotych! Ale czy oni czego nie knujo? Czemu dajmy na to Kozak
jej nie bierze? Czemu ty Stachu jej nie bierzesz, pytam sie.
On hebel odstawia: Myślisz, że sie boje? Nie! Ciasnota, a do tego żonka gruba, lada dzień
rozwali sie.
A Dunaicha z uczycielko już czekaj o na drodze. To i my wychodzim. Dunaj bioro od nich
torbę ze skórzanymi pasami, ja te czarne plaskate skrzynkę z rączko, idziem, Dunaj pierszy, za nim
Dunaicha, potem uczycielka, ja na końcu, a głowa huczy od tego wszystkiego! Uczycielka
wsadziła ręce w kieszonki i stąpa delikatnie: łydki cienkie, tyłek maleńki, a wysoka jak palma i jak
wierzbowa palma giętka, idzie i gnie sie, przegibuje: czasem pod prąd ryby tak sie przegina j o,
bluszcz na nurcie tak faluje. Stąpa sobie, przegina sie i włosy z oczow odrzuca raz po raz.
Lekcje zrobimy na dwie zmiany, ogłasza do Dunajów, do obiadu dzieci młodsze, po
obiedzie starsze. Wtem spod plota wyłażo Szymon Kuśtyk:
Niech będzie pochwalony Jezus Hrystus i czapkę zdymajo przed uczycielko, wieki
wieków, dzieńdobry, odpowiada ona, Kuśtyk dołączajo, hycajo nad ziemio: tu ręko sie podepro, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •