[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Minneapolis, więc widujemy się dość często. Rodzice mieszkają w
Dystrykcie Kolumbii, a Diana pracuje jako nauczycielka w
amerykańskiej szkole w Brukseli. Uwielbia podróżować po Europie i
niezbyt często wraca do Stanów. Przez ostatnie parę lat rzadko
53
RS
bywaliśmy razem. Mama zaangażowała się w rozkręcanie własnej
firmy, a to właśnie ona dbała o regularne zjazdy rodzinne.
- Rozumiem - szepnęła Ashley, pochłonięta studiowaniem
zdjęcia, które ją dziwnie przyciągało. Wreszcie wyrzuciła z siebie coś,
do czego nikomu się nie przyznawała. - W dzieciństwie byłam
przekonana, że Cyganie zostawili mnie na progu domu Atwoodów
przez pomyłkę. Jak inaczej mogłam wyjaśnić to, że nie jestem taka jak
oni?
- A teraz?
- Wciąż nie jestem pewna. - Roześmiała się z przymusem.
Przez chwilę masował jej ramiona, a potem pochwycił obie
dłonie i uścisnął je delikatnie. Ashley na ogół nie okazywała słabości i
nie oczekiwała, że ktokolwiek będzie ją pocieszał. Michael odważył
się na to, a ona się nie broniła. Po chwili Ashley odsunęła się.
Bliskość niosła za sobą ryzyko. Nie powinna tu przyjeżdżać. To przez
niego zaczynała żałować, że nie spotkali się w innych
okolicznościach, bo jej los został dawno temu przesądzony.
Michael nie spodziewał się, że wspólna wycieczka wprawi
Ashley w przygnębienie. Przez pięć dni starał się przekonać sam
siebie, że się pomylił, że Ashley jest po prostu kolejną świętoszkowatą
księgową. Nie mógł się jednak z tym pogodzić. Czuł, że musi
spróbować jeszcze raz. Kiedy zobaczył ekstrawagancki strój i koński
ogon, wiedział już, że instynkt go nie zawiódł. Oto szalona
dziewczyna z parkingu. Teraz cała ta rozmowa o rodzinie sprawiła jej
przykrość. Musi wydobyć ją z tego nastroju.
54
RS
- Wyciągnij koc spod łóżka, dobrze? Rozłożymy go na pokładzie
i urządzimy sobie piknik na słońcu. - Postukał znacząco w zegarek. -
Nie mogę pozwolić, byś zmieniła się w zrzędę tylko dlatego, że cię
nie nakarmiłem.
- Wspomniałeś o jedzeniu? - Uśmiechnęła się i poszła po koc. -
Panie Jordan, chwyta mnie pan za serce.
Michael uśmiechał się do siebie w drodze na pomost. Nie był
jeszcze gotów - nie dlatego, że miał coś przeciwko poważnej
znajomości z właściwą kobietą. Zanim jednak do tego dojdzie, musiał
odkryć prawdziwą Ashley.
Przemierzył pokład i wpatrzył się w Ashley wystawiającą się z
zamkniętymi oczyma na słońce. Na wpół leżała na barwnym pledzie.
Przód koszuli rozchylał się, odsłaniając jaskraworóżowe body, które
przylegało do jej piersi, podkreślając sutki. Czuł się znów jak
nastolatek, kiedy ukradkowe zerknięcie na ramiączko stanika
dziewczyny było szczytem szczęścia.
Daj mi siłę! Michael usiadł i umieścił między nimi wiklinowy
koszyk. Dziewczyna pospiesznie zerknęła do środka.
- Jestem pod wrażeniem. To dopiero piknik! - Spojrzała na
artystycznie ułożone na tacy jedzenie. - Wygląda smakowicie.
- Ja przyznaję się do pomysłu, ale reszta to zasługa delikatesów
Byerly'ego. - Otworzył termos. - Chociaż sam też potrafię
przygotować niezłą ucztę.
- Aatwo mnie przekonać, bo w kuchni jestem zupełnie bezradna.
- Upiła łyk lemoniady i uśmiechnęła się do niego szeroko.
Zaśmiał się cicho.
55
RS
- Uwielbiam jeść, więc już dawno temu postanowiłem nauczyć
się gotować. Mama uznała, że powinniśmy poznać podstawy
kucharzenia i wszyscy po kolei przyrządzaliśmy posiłki.
- To bardzo sprytne z jej strony - powiedziała.
Ciekawe, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby wychowała się w
takiej rodzinie. Jej matkę bardziej interesowało poznawanie
właściwych ludzi, należenie do odpowiednich klubów i ubolewanie
nad jej losem, ponieważ Ashley nie zachowywała się jak przystało
damie. Zajęcia gospodarskie Eleanor Atwood ograniczały się do
kontrolowania służących. Ashley z całego serca nie znosiła stosunków
między rodziną Atwoodów a służbą. Między innymi dlatego uciekła
od tego wszystkiego.
- Otwórz usta - poprosił Michael, przesuwając jej po wargach
czymś zimnym i pikantnym.
Chrupała marynowaną krewetkę z drewnianej szpatułki. Kiedy
Michael zagłębił zęby w następną na szpikulcu, przestała gryzć. W
tym, że jego wargi dotykały miejsca, w którym przed chwilą były jej
usta, było coś nie do zniesienia intymnego. Dotknęła warg i zdziwiła
się, że są ciepłe, pieką niemal tak jak po pocałunku - długim, mocnym
i namiętnym.
Zaniepokojona swoją reakcją wpatrzyła się w zieloną toń wody.
Przez blisko tydzień zbroiła się przeciwko zmysłowości Michaela,
próbowała jej się oprzeć. Skoro przez kilka dni dawał jej spokój,
sądziła, że może przebywać z nim, nie ulegając jego magnetyzmowi.
Niestety, odczuwała go bardziej niż kiedykolwiek.
56
RS
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na pikniku - zauważyła.
Audziła się, że rozmowa pomoże jej zapanować nad sobą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •