[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w srebrzysty strumień... Jak to możliwe, że stoję naga przed jakimś
zboczeńcem? Helen z trudem panowała nad sobą. Nie mogę zawieść!
Zebrała wszystkie siły. Ufff... Nie było to takie straszne. Mężczyzna
siedział w milczeniu i nie wykonywał żadnych podejrzanych ruchów.
Dobra, Pepe Le Peu, będę strumieniem. Popłynę aż do mikrofonu, a za
parę dni będziesz miał się z pyszna.
Powoli, łagodnie osunęła się na skraj łóżka.
Harry dyszał ciężko. Patrzył jak mlecznobiała skóra migocze, skąpana
w promieniach księżyca. Helen rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. Była
cudowna. Olśniewająca. Niemal zapomniał o swej roli. Chciał wyrzucić
magnetofon, być blisko niej, czuć dotyk zmysłowego ciała... Lecz nie
mógł. Zabiłaby go, gdyby poznała prawdę. Idiotyczny pomysł!
Przez głowę przelatywały mu rozmaite myśli. Zapragnął czym prędzej
skończyć tę zabawę, wrócić do domu, wpaść do sypialni... Z ogromnym
wysiłkiem powstrzymał się od samczego pomruku. Chciał przyśpieszyć
zakończenie, lecz bał się, że może włączyć magnetofon w połowie zdania.
Cholera! Musiał uzbroić się w cierpliwość.
 Zatańcz...  rozległ się głos Jean-Claude a. Może to nawet niezły
pomysł?
Helen zrozumiała, że teraz ma najlepszą szansę, by poszukać
mikrofonu. Oburącz chwyciła słup podpierający baldachim łoża i zaczęła
zmysłowo rzucać biodrami... Harry zdębiał. Gdzie ona się tego nauczyła?!
Helen osunęła się na podłogę. Zauważyła srebrzysto połyskujący
przedmiot. Położyła się na plecach, przetoczyła na brzuch, szeroko
rozłożyła ręce i nogi... Przez chwilę wyglądała jak imitacja niedzwiedziej
skóry rozciągniętej przed kominkiem. Lamparcim ruchem przesunęła
ciało, zręcznym, niemal niedostrzegalnym gestem chwyciła mikrofon
i powoli, powoli... dzwignęła się z ziemi. Stanęła tyłem. Mikrofon ukryła
w ustach.
Harry nie miał najmniejszego pojęcia, czemu służył ten cały popis, lecz
siedział oczarowany. Do doooomuuuu zawył w myślach. Zwolnił pauzę.
 Pozwól, by twoje ręce były dłońmi kochanka...  zamruczał Jean-
Claude. Boże, jak ja to wytrzymam?  biadolił Harry.
Helen, wciąż odwrócona, pieszczotliwie przesunęła palcami po skórze.
Wraz z upływem czasu robiła to coraz namiętniej.
Harry włączył magnetofon. Był przekonany, że następne zdanie brzmi
 stań przodem .
Pomyłka. Jean-Claude był wyraznie usatysfakcjonowany występem.
 Taaak... Dobrze  jęknął. Szlag by go trafił.
Helen obróciła się niemal w tej samej chwili. O mój Boże! Harry miał
wrażenie, że od pasa w dół został schwytany w pułapkę na niedzwiedzie.
Muszę się stąd wynosić postanowił.  Kończ już... Błagalnie zerknął na
magnetofon.
 A teraz połóż się na łóżku i zamknij oczy. Dostaniesz niespodziankę
 dokończyła w myślach. Czyste wariactwo. Mężczyzna przytłaczał ją
swoją osobowością, a mimo to nie czuła strachu. Bez wahania spełniła
jego polecenie.
Teraz Harry miał swoją szansę. Mógł zostawić na poduszce kilka
banknotów i zniknąć. Do doooooomuuuuu! Wszystko proste, a jednak...
Czuł się oszołomiony jej bliskością. Zrobił coś głupiego  wyjął z wazonu
różę i powoli podszedł do łóżka. Usiadł tuż przy głowie leżącej Helen.
Zatrzepotała powiekami, lecz nie otworzyła oczu. Oddychała szybko.
Harry także. Pogładził żonę po włosach, musnął kwiatem jej policzki,
usta... Jej usta.
Helen leżała bez ruchu. Naga i delikatna... Wbrew rozsądkowi ufała
obcemu mężczyznie.
A potem... poczuła jego wargi na swoich ustach. Wyciągnęła rękę,
chwyciła telefon stojący na nocnej szafce i wymierzyła zboczeńcowi silny
cios w skroń.
 Złaz ze mnie, draniu!
 Auuuu!  Francuski akcent gdzieś zniknął. Mężczyzna chwycił się za
głowę. Przyłożyła, mu jeszcze raz. Upadł na kolana.
Helen zerwała się z łóżka, chwyciła rozrzucone części garderoby
i zaczęła się pośpiesznie ubierać.
Przemytnik tkwił na czworakach pośrodku pokoju. Z jękiem otarł krew
z twarzy. Próbował wstać. Helen kopnęła go w żebra.
 Uuufif...
Zapięła, sukienkę, chwyciła torbę i... zamarła w pół kroku. Mikrofon!
Wyjęła go z ust i pobiegła z powrotem do sypialni. Zboczeniec usiłował
podnieść się na nogi. Solidny kopniak posłał go na podłogę.
 Auuuu...
Helen dopadła łóżka, wsunęła mikrofon pod nocną szafkę i rzuciła się
do drzwi.
 Aobuz!  krzyknęła w biegu.
 Helen...  jęknął Harry.  Helen... Stanęła jak wryta. Powoli obróciła
głowę.  Harry?
 Przemytnik zdołał wreszcie uklęknąć. Trzymał się za czoło.
 Wiem, że to kiepsko wygląda, lecz spróbuj mnie zrozumieć... Helen
nie zwracała uwagi na jego słowa.  Harry? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •