[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymierzały nam klapsy oraz uderzenia mokrymi ręcznikami.
Gdy skończyły, kazały nam ubrać się i zaprowadziły do dyrektorki. Naszą dyrektorką była
pani Mapie. Była staromodną kobietą, wyznającą staromodne idee. Przeraziła się, gdy
usłyszała, że dwie z jej uczennic zostały złapane na igraszkach pod prysznicami. Fakt, że
jedna z nas była starsza, a druga młodsza, tylko pogarszał sytuację. Nie chciała znać żadnych
szczegółów, udzieliła nam nagany i kazała stać w majtkach gimnastycznych, patrząc sobie w
oczy, podczas gdy mówiła nam, jakimi to plugawymi, nikczemnymi i grzesznymi lesbijkami
jesteśmy, i że zasługujemy na surową karę. Wreszcie otworzyła szufladę biurka i wyjęła z niej
rzemień.
Byłam grzeczną dziewczynką. Nigdy mnie nie bito. Nawet nie widziałam nigdy pasa. Maria,
tak. Dobrze znała pas. Gdy pani Mapie kazała jej przynieść krzesło, wiedziała od razu, które i
gdzie je postawić. Umieściła je na środku dywanu, przed biurkiem. Wtedy stanęła za nim,
przygaszona, z rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia, jak żołnierz stający do raportu.
Pani Mapie wstała. Obeszła biurko niosąc pasek.
"Pochyl się, Coroni" - powiedziała.
Maria wiedziała dokładnie, co robić. Przechyliła się przez poręcz krzesła i przytrzymała się
siedzenia. Trzymała głowę w górze. Patrzyła na mnie, podczas gdy pani Mapie okrążała ją.
Jej twarz była biała. Ale nie wyglądało na to, że się bała. Na jej twarzy malowała się raczej
rezygnacja. Jak gdyby uważała, że jest to cena, którą należy zapłacić za przyjemność pod
prysznicami. I tak w istocie było. Spuściła głowę.
Myślałam, że pani Mapie wyprosi mnie z pokoju, ale nic takiego nie nastąpiło. Stała tuż za
Marią, z pasem w dłoni. Powiedziała, że ponieważ razem zgrzeszyłyśmy, to karę też
poniesiemy wspólnie.
"Podejdz tu, Morrow" - powiedziała.
Zbliżyłam się do niej.
Wskazała na tyłek Marii.
"Zciągnij szorty swojej przyjaciółce" - rozkazała mi. Szyderstwo wyraznie zabrzmiało w jej
głosie, gdy wymawiała słowo: "przyjaciółka .
40
Chwyciłam skraj spodenek gimnastycznych Marii i zsunęłam je w dół. Pod spodem miała
granatowe, długie majtki. Jej tyłek wyglądał w nich na bardzo pulchny. Zrobiło mi się
przykro.
"A teraz drugie krzesło - powiedziała dyrektorka. - Stoi tam, w rogu. Przynieś je."
Spojrzałam w tym kierunku. Dostrzegłam krzesło, o którym mówiła. Leżał na nim stos
papierów.
Byłam tak wzburzona, że nie mogłam myśleć o tym, co robię. Podeszłam do krzesła.
"Są na nim jakieś papiery, pani Mapie - powiedziałam.
"Więc zdejmij je i połóż na podłodze - odrzekła niecierpliwie. - Głupia dziewczyna."
Przeniosłam te cholerne papierzyska. Wzięłam krzesło i postawiłam w miejscu, które
wskazała. Stało teraz obok tego, które zajmowała Maria.
Spojrzałam na panią Mapie.
"Gotowe? - spytała.
Smagnęła pasem i uderzyła siedzenie krzesła. Dzwięk był przerażający. Wzbiła się chmura
kurzu.
"Pochyl się, Morrow" - rozkazała dyrektorka.
Czułam się bardzo głupio i ogarnął mnie strach. Nachyliłam się obok Marii, w taki sposób jak
ona i chwyciłam siedzenie krzesła.
Pani Mapie stała pomiędzy nami, trochę z tyłu.
"Opuść spodenki" - powiedziała do mnie.
Sięgnęłam dłońmi do tyłu i zsunęłam szorty w dół.
Maria znajdowała się tuż obok. Stykałyśmy się ramionami. Nie podniosła głowy od czasu,
gdy pani Mapie zaczęła ze mną rozmawiać. Zerknęłam na nią. Miała zamknięte oczy. Potem
spojrzałam na siedzenie krzesła. Materiał obicia przypominał ości od śledzia, w kolorach
brązowym i szarym. Zastanawiałam się, czy również powinnam zamknąć oczy, czy też
wykażę większą odwagę pozostawiając je otwarte.
Nagle usłyszałam świst pasa i krzyk Marii. Byłyśmy tak blisko, że odczułam wstrząs
uderzenia. Zaczerpnęłam powietrza. Wtedy pani Mapie ponownie uniosła pas i drugie z
uderzeń spadło na mnie.
Poczułam gwałtowny ból. Jednak jeszcze gorszy był szok. Nie udało mi się powstrzymać
krzyku, a moje dłonie odruchowo nakryły bolące miejsce.
Pani Mapie przerwała łanie.
"Zabierz ręce, Morrow" - powiedziała lodowatym głosem.
Przygryzłam wargi. Drżąc, położyłam ręce z powrotem na krześle. Chwyciłam je kurczowo.
Znowu uderzyła Marię. Tym razem pas wydał głośniejszy świst, za to z ust Marii nie wydobył
się żaden dzwięk. Kolejny raz był przeznaczony dla mnie. Pierwszy spadł na górną część
pośladków, drugi niżej, prosto na środek. Nie mogąc nic na to poradzić, zawyłam. Ale teraz
nie puściłam krzesła.
Dalsze razy lądowały na naszych pośladkach: trzy, cztery, pięć. Wydawało się, że zostaniemy
tam, pochylone na zawsze, z panią Mapie lejącą nasze tyłki. Zapomniałam zupełnie, co
uczyniłyśmy i jak się tu znalazłyśmy. Zerknęłam znowu na Marię. Jej oczy wciąż były
zamknięte a twarz zacięta. Zagryzła mocno wargi w postanowieniu, by nie krzyknąć
ponownie. Ja darłam się za każdym razem, kilkakrotnie jeszcze puściłam krzesło, chociaż
udało mi się utrzymać ręce z dala od pupy.
Nie czułam się uderzana trzydziestocentymetrowym paskiem wykonanym z miękkiej skóry.
Uczucie było takie, jakby waliła nas deska. I każde następne uderzenie spadało nieco niżej, aż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •