[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zenon Bornicz, jedyny w tej grupie ze średnim wykształceniem technicznym. Naturalnie
członkami  K-44 byli występujący już w tym opowiadaniu Jerzy Jakubczak i Roman
Kubara. Poza nimi do tej organizacji należało kilku młodych ludzi. Ponieważ pozostali
 członkami biernymi i nie brali udziału w przestępstwie, można te osoby pominąć
milczeniem.
Celem  K-44 było organizowanie ucieczki z kraju za granicę i zdobycie drogą
przestępstwa pieniędzy dla zrealizowania tych zamierzeń.
W lutym 1957 roku, w mieszkaniu Janusza Słupa, odbyło się zebranie, na którym
postanowiono włamać się do Muzeum Zląskiego. Już przedtem kilku członków organizacji,
między innymi Slup, Jakubczak i Zawała dokonali rozpoznania terenu. Zaplanowano, ze do
gmachu dostana się za pomocą instalacji odgromowej, a następnie na parapet okna, na drugim
piętrze, właśnie w sali Galerii Malarstwa Polskiego. Okno to należy przedtem w dniu
włamania otworzyć i zostawić tak przymknięte, żeby służba muzeum tego nie zauważyła. To
zadanie wziął na siebie  Literat .
W czasie omawiania sposobu włamania do muzeum wyłoniła się pewna trudność.
Wdrapanie się po lince odgromnika na drugie piętro i przeskok na parapet okna wcale nie
było taką prostą sprawą. %7ładen z członków zebrania nie mógł się tego podjąć.
Wtedy jeden z byłych członków  Klubu 41 przypomniał sobie  Małpę . Chłopca,
który bez najmniejszego trudu wdrapywał się na najwyższe drzewa w parku Szczytnickim.
Odszukać go miał Michał Zawała, on też miał namówić  Małpę do przyłączenia się do  K-
44 i wzięcia udziału w  skoku na muzeum.
Romuald Koletko ( Małpa ), chłopiec uczynny i przyjacielski, nie wahał się ani
chwili. Jemu także zapachniały zielone banknoty. Złodzieje nie wyobrażali sobie, że można
otrzymać co innego w zamian za płótna Matejki, Gierymskiego, Rodakowskiego, Juliusza
Kossaka i innych mistrzów pędzla.
Na dwa dni przed kradzieżą członkowie  K-44 zebrali się raz jeszcze i dokładnie
omówili plan akcji. Wszystkie szczegóły zostały w nim przewidziane. Przystąpiono więc do
realizacji opracowanego planu.
W niedzielę 3 marca rankiem Michał Zawała wszedł do muzeum. Natychmiast po
otwarciu gmachu udało mu się wykorzystać taki moment, kiedy w sali malarstwa polskiego
nie było nikogo, zaś pilnująca kobieta stała odwrócona tyłem, obserwowała sąsiednie
pomieszczenie. Podejście do okna i odsunięcie rygli było dziełem jednej sekundy. Droga do
gmachu muzeum stała otworem.
Póznym wieczorem tegoż dnia wszyscy uczestnicy akcji zebrali się w okolicy
Muzeum Zląskiego.  Małpa stanął na wysokości zadania. Jak prawdziwa małpa wdrapał się
po cienkiej lince na drugie piętro i stamtąd jednym skokiem dostał się na parapet okna. Pchnął
je, uchyliło się bezgłośnie. Następnie, podsadzany przez kolegów i asekurowany liną, tą samą
mą drogę przebył Franciszek Tankowski Ci dwaj zdejmowali obrazy ze ścian i wyjmowali je
z ram.
Na dole czekali na cenny łup Michał Zawała i Janusz Słup. Zenon Bornicz Jerzy
Jakubczak stanowili osłonę drugiej linii. Gdyby jakiś zapózniony przechodzień miał się
pojawić w tej okolicy, trze ba by go było zatrzymać. A gdyby, nie daj Boże, pojawił się nad
Odrą patrol milicji, to  druga linia umówionym sygnałem miała ostrzec włamywaczy przed
niebezpieczeństwem. Roman Kubara czekał w samochodzie  warszawa ze zgaszonymi
światłami.
Ale żadnego niebezpieczeństwa nie było. Wszystko szło szybko i gładko. Obrazy
jeden po drugim wędrowały na dół i żeby nie przeciągać akcji, ostatnie obrazy spuszczono z
oprawą. Dopiero w samochodzie wyjęto je z ram, a te wyrzucono.
Kiedy trzynaście obrazów dosięgnęło ziemi, Romuald Koletko spuścił na dół swojego
pomocnika Franciszka Tankowskiego. Potem stojąc jedną nogą na parapecie, a drugą na
cienkim metalowym haku podtrzymującym linkę odgromnika,  Małpa zręcznie przymknął z
powrotem; okno i po paru sekundach był również na ziemi. Operacja  muzeum zakończyła
się pełnym sukcesem.
Teraz nastąpił odwrót bandy. Także i to zaplanowane zostało z najdrobniejszymi
szczegółami. Najpierw odjechał samochód z obrazami i z Romualdem Koletką oraz Januszem
Słupem. Potem wycofali się  Literat oraz Franciszek Tankowski. Wreszcie do najbliższego
przystanku tramwajowego podążyła straż tylna: Jerzy Jakubczak i Zenon Bornicz.
Nieprawdą były także zeznania Janusza Słupa złożone zarówno w dochodzeniu jak i
pózniej potwierdzone przed sądem, jakoby obrazy bezpośrednio po kradzieży przewieziono
do starego kościółka. Jako pierwszą skrytkę przygotowano dla nich strych szopy w
budynkach gospodarczych, należących do ojca  Małpy . Przestępcy nie ryzykowali
przewiezienia łupu do kościoła w nocy. Park Szczytnicki stanowi przecież uczęszczaną drogę
łączącą Oporów z Zalesiem. Nie mówiąc już o tym, że łatwo było natknąć się na milicję,
przypadkowy przechodzień mógłby zauważyć auto stojące przed kościółkiem i ludzi
wynoszących jakieś paczki z wozu.
Dopiero po paru dniach, kiedy Romuald Koletko bał się dłużej trzymać w domu tak
 gorący towar, Słup, Zawała i Tankowski przenieśli obrazy do parku Szczytnickiego.
Najpierw jednak trzeba było dobrać nowe klucze do drzwi wejściowych kościoła i zbadać,
czy stara skrytka nadal może pełnić swoje przeznaczenie.
Nasz  Literat , Michał Zawała - stwierdził podpułkownik - ponownie przydał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •