[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cecil nie jest jej ojcem.
Kimberły ruszyła do drzwi, ale zatrzymała się przed progiem, obejrzała się na niego i pokręciła
głową.
 Powinieneś się położyć i odespać to picie. Jutro zapewne dowiesz się, jaka będzie decyzja, na
którą czekasz i...  urwała, przypomniawszy sobie, co ją tu sprowadziło.  Dlaczego płakałeś?
 Płakałem? Poderwał się jak dzgnięty nożem, a jego twarz oblekł żywy rumieniec. - Płakałem?
Raczej się śmiałem, myśląc o tym, jak powiem temu łajdakowi już po waszym ślubie, że ożenił się z
bękartem.
Kłamał. Z pewnością nie miał zamiaru przyznać, że 293
okazał się zdolny do czegoś tak ludzkiego jak płacz.
Zapewne alkohol wprawił go w melancholię, obudził
wspomnienia utraconej miłości, ale tego nie miała sie już dowiedzieć. I prawdę mówiąc, nie
obchodziło jej to.
Na jego grozbę odpowiedziała tylko uśmiechem.
 Oszczędzę ci tego kłopotu. Lachlana pewnie ucieszy wiadomość, że mam w sobie szkocką krew.
Rozdział 44
 Przysłała kolejny list - rzekł Ranald upuszczając kopertę na biurko Lachlana.
 Taki sam jak tamte?  spytał Lachlan.
 A jakże.
Lachlan westchnął. Nessa naprawdę wzięła sobie do serca jego małżeństwo. Płakała i lamentowała i
błagała go, by nie jechał do Anglii szukać żony. Nie chciała słuchać, gdy jej tłumaczył, że i tak się z
nią nie ożeni, że to byłoby tak, jakby poślubił własną siostrę, gdyby ją miał. Przysięgła, że ona
zdobędzie potrzebne pieniądze, a wtedy on zmieni zdanie.
Potem podczas jego pobytu w Sherring Cross pisała do niego co najmniej sześć razy, za każdym
razem to samo. Błagała go, żeby wrócił do domu, twierdziła, że ma pieniądze, tyle ile trzeba, ale nie
wspominając, skąd je wzięła.
To oczywiście było kłamstwo, rozpaczliwa próba odzyskania go. Nadal wierzyła, że go kocha, i nie
chciała oddać go innej kobiecie. Nie miała żadnej możliwości zdobycia takiej sumy, która by
starczyła na utrzymanie zamku, choćby na krótko, A nawet gdyby 294
to była prawda, niczego by nie zmieniła. Znalazł kobietę, jakiej pragnął. Pragnął do tego stopnia, że
chciał
się z nią ożenić, nawet gdyby nie dało mu to żadnych pieniędzy.
Przeczytał tylko pierwszy list Nessy i jej upór tak go zirytował, że kazał kuzynom, by wszystkie
następne, jeśli nadejdą, czytali za niego. I robili to, choć zadanie było krępujące.
 Na ten też nie odpowiesz? - spytał ciekawie Ranald, widząc, że Lachlan nie zaszczycił listu ani
jednym spojrzeniem.
 A po co, skoro jutro jedziemy do domu? Może widok mojej żony w końcu ją przekona, że mówię
prawdę. Bo, na Boga  poskarżył się - nic innego dotąd nie zdołało.
 To jej się nie spodoba - ostrzegł go Ranald.
 Nie spodziewam się tego, ale będzie musiała przywyknąć. Nie zniosę swarów pod moim dachem.
 Jak znam Nessę, to nie będziesz miał nic innego
- przepowiedział Ranald z drwiącym uśmiechem,
 O nie, ona przyjmie moją Kimber i będzie nam życzyć szczęścia. A jeśli nie, to może sobie jechać
do swojego wujka na Hebrydy.
Tego wieczoru Lachlan zaczął się zastanawiać, czy Kimberly jakimś cudem nie dowiedziała się
czegoś o Nessie i o kłopotach, których im może napytać. Była taka zamyślona. Jej roztargnienie
mogło być oczywiście spowodowane faktem, że następnego dnia rano mieli wziąć ślub.
Zdenerwowanie, trema czy jak to zwą. On sam niczego takiego nie odczuwał. Ale kobiety inaczej
patrzą na świat, lubią się niepotrzebnie martwić i...
W końcu zapytał:
295
 Co z tobą, najdroższa? Jeśli zamierzasz mi powiedzieć, że zmieniłaś zdanie, to w tej sekundzie
zabieram cię stąd do Kregory, gdzie będziemy żyć w grzechu aż przyjdziesz do rozumu.
 To nie będzie potrzebne  uśmiechnęła się. -Po prostu się zamyśliłam, to wszystko.
 Nad czym?
Zamiast odpowiedzieć, spytała:
- Czy znasz człowieka o nazwisku Ian MacFearson?
Zdumienie rozszerzyło mu oczy.
 Na Boga, a skąd ty znasz to nazwisko?
 Znasz go więc?
 Nie... to znaczy, tak.
 To w końcu jak?
 Nie znam go, Kimber, ale o nim słyszałem. Nie ma chyba w Szkocji nikogo, kto by nie słyszał o
Ianie MacFearsonie. Są nawet tacy, co wątpią w jego istnienie, tak niezwykłe krążą o nim opowieści.
 Jakie opowieści?
 Mówią o nim, że to najpodlejszy, najnikczemniejszy z łotrów po naszej stronie granicy, że potrafi
wyciągnąć na człowieka sztylet, zaledwie go zobaczy.
Inni mówią, że nie opuszcza domu, odkąd powrócił
doń ponad dwadzieścia lat temu, że jest tylko starym samotnikiem, który wyłączył się z życia. Jeszcze
inni, że mimo iż nigdy nie był żonaty, ma więcej bękartów, niż można by zliczyć na palcach obu rąk, a
każdy z nich jest tak samo niegodziwy jak ojciec. Powiadają nawet, że zabawiają się, próbując się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •