[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nareszcie, maleńka - wyszeptał, tuląc ją do siebie. - Nareszcie. Przestańmy ze sobą
walczyć. Wróć do mnie. Pozwól mi pokazać, jak bardzo cię pragnę.
136 " MAGIA KOBIECOZCI
Gniew Rebeki roztopił się w jego gorących objęciach. Właśnie tego chciałam, pomyślała.
Być w jego ramionach. Kochała go. Nic na świecie nie zdoła tego zmienić, tak jak nic nie
może ugasić podniecenia, jakie odczuwa, kochając się z Kyle'em.
- Mam przeczucie, że będę tego żałować.
- Nie, nie będziesz. Zapewniam cię, że nie. Wszyst-
ko będzie dobrze, Becky - szeptał, tuląc ją do siebie. - Wszystko znów będzie tak jak
przedtem. Zobaczysz. Daj mi szansę, żebym ci to udowodnił.
- Chciałabym, żeby tak było - powiedziała między jednym pocałunkiem a drugim.
- I będzie. Postaraj się tylko zrozumieć, co do ciebie czuję. Tu jest twoje miejsce, Becky.
W moich ramionach.
Instynkt podpowiedział jej, by poddać się jego słowom. Miał rację. Tujestjej miejsce.
Przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Poczuła, jak wzbiera w nim pożądanie.
Ona też nie potrafiła ukryć podniecenia. Kyle powoli rozpinał jej bluzkę. Starał się być
opanowany, ale niezbyt mu się to udawało.
Podniosła głowę i ucałowała twardy zarys jego podbródka.
~ Jak dobrze - usłyszała nagle własny szept. Kyle jęknął z rozkoszy.
- Chcę, żeby ci było dobrze. Postaram się, żeby ci było jak najlepiej - powiedział
gwałtownie, wichrząc jej włosy.
- Zawsze się starasz - uśmiechnęła się. Wargi jej drżały. - Zawsze było mi z tobą dobrze. -
I to jest prawda, pomyślała.
- Och, Becky. Moja słodka, rudowna, podniecająca Becky. Doprowadzasz mnie do
szaleństwa.
Rozbierał ją pospiesznie, gładząc przy tym jej ciepłą, gładką skórę. Gdy była już naga,
musnął
MAGIA KOBIECOZCI. 137
kciukiem jej sutki. Stwardniały pod wpływem tej pieszczoty. Uśmiechnął się z
zadowoleniem i pochylił głowę, by je pocałować.
- Kyle. - Rebeka z trudem wydobyła z siebie głos.
Zamknęła oczy i wsunęła ręce pod jego koszulę. Poczuła napięte mięśnie i gładką naprężoną
skórę.
Niecierpliwie ściągnęła z niego koszulę i sięgnęła do
zamka od spodni. Palce jej drżały. - Ty drżysz - powiedział Kyle.
- Wiem. Nic na to nie poradzę.
- T o dobrze. Wiesz, co to dla mnie znaczy?
- Co?
- Spróbuj zgadnąć, choć powinnaś to już wiedzieć.
- Naprowadziłjej dłoń z powrotem w kierunku zamka
i pomógł jej go rozpiąć.
- Och, dziecinko - wyszeptał, gdy zaczęła go pieścić. - Dziecinko.
Po chwili zrzucił z siebie dżinsy i spodenki. Stał w świetle kominka w całej swej
okazałości.
Objął dłońmi pośladki Rebeki. Zciskał je lekko, czuł pod palcami jej miękkie, delikatne
ciało.
Gdy z westchnieniem wypowiedziała jego imię, położył ją ostrożnie na dywanie przed
kominkiem. Uniosła powieki i zobaczyła go pochylonego nad sobą, ujrzała jego zamglone
oczy, których spojrzenie czyniło ją całkowicie bezwolną.
- Kyle?
- Czy ty naprawdę myślałaś, że mogłabyś ot tak, po
prostu, ode mnie odejść? - Przycisnął nogą jej udo. - Sądziłaś, że pozwolę ci odejść po tym
wszystkim, co było między nami? - dodał.
Nie odpowiedziała. Oplotła go ramionami, rozkoszując się siłą jego pożądania i swojej
miłości.
Kyle nie pozostał dłużny. Rozsunął jej uda.
- Obejmij mnie nogami - poprosił. - Trzymaj mnie mocno, dziecinko.
138 " MAGIA KOBIECOZCI
Usłuchała, a on wszedł w nią delikatnie.
Jęknęła, gdy poczuła go w sobie. Zcisnęła uda, przywarła do niego całą sobą, domagając
się, by wszedł w nią jeszcze głębiej. I wtedy zaczął się poruszać, wolnym, miarowym
rytmem, który rozpalał jej zmysły. Jak dobrze mnie zna, pomyślała. Wie, co zrobić, bym
znalazła się na szczycie rozkoszy.
Pragnęła go aż do bólu. Nie mogła się nim nasycić.
Wpiła palce w jego plecy, krzyczała, wzdychała i jęczała na przemian.
- Dotknij mnie ~ błagała: ~ Jak?
- Wiesz jak. Tak jak to zawsze robisz.
- Zapomniałem.
- Kyle!
-Pokaż mi, jak chcesz.
- Proszę cię, Kyle. Teraz, dotknij mnie teraz.
- Zrobię, co zechcesz, dziecinko. Wiesz o tym.
Proszę cię tylko, żebyś mi pokazała jak.
Droczył się z nią, a ona nie miała na to ochoty.
Chwyciła jego rękę i poprowadziła ją w dół między ich splecione ciała.
~ Tutaj - powiedziała schrypniętym głosem. - Tutaj mnie dotknij. Tak jak to zawsze robisz.
- Czy tak? - Jego palce pieściły ją delikatnie, a pózniej coraz mocniej i bardziej
natarczywie.
- Tak. Jeszcze! - krzyknęła.
-Ale z ciebie wymagająca mała kotka - uśmiech-
nął się, ale pieścił ją dalej, aż wykrzyknęła jego imię w zmysłowej ekstazie.
- Becky. - Kyle raz jeszcze wszedł w nią gwałtownie, jego ciało wyprężyło się i okrzyk
rozkoszy wypełnił pokój.
Przez jakiś czas słychać było jedynie trzask drew w kominku. Rebeka czuła się szczęśliwa
i bezpieczna,
MAGIA KOBIECOZCI. 139
odległa od rzeczywistości. Przytuliła się do silnego ciała Kyle'a i starała nie myśleć o
przyszłości. Tej nocy wszystko jest tak, jak być powinno.
Kyle obserwował ją. Po chwili wstał, wziąłją na ręce i zaniósł do sypialni.
Blade światło wstającego dnia sączyło się do pokoju. Kyle obudził się. Przez chwilę leżał
spokojnie, obserwując wschód słonca, tak jak to czynił każdego ranka w czasie swego
samotnego dziecinstwa. Ale ten ranek był inny. Tego ranka nie był samotny.
Czuł cudowne, zmysłowe ciepło leżącej obok kobiety. Uświadomił so bie, że już zdążył się
przyzwyczaić do jej obecności w swojej sypialni.
Odwrócił się na bok i delikatnie przesunął palcami po jej ciele. Poruszyła się i przeciągnęła
z rozkoszą. Spojrzała na niego spod wpółprzymkniętych powiek.
- Czyżby już było rano? - spytała.
-Owszem, ale nigdzie się nie spieszymy.
- To dlaczego mnie obudziłeś?
- Z uprzejmości. Pomyślałem sobie, że wolałabyś
nie spać, gdy będę się z tobą kochał. - Pocałował ją w ramię.
- To ładnie z twojej strony, ale zapewniam cię, że raczej nie byłabym w stanie spać,
gdybyś się ze mną kochał. - Jej bursztynowe oczy błyszczały cudownym blaskiem.
- Dzięki, o pani. Poczytuję to sobie za komplement.
My, proste chłopaki ze wsi, staramy się dawać z siebie wszystko, ale zawsze miło usłyszeć, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •