[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieci, bo jestem pewien, że byłabyś wspaniałą matką. Chcę żony w każdym tego
słowa znaczeniu, żony, która sprawi, że będę się czuł jak w domu, która nie będzie
dzieliła życia na karierę i całą resztę. Wiem, że kiedyś też tego pragnęłaś. Katherine
potarła ręką czoło.
- To było kiedyś. Nie da się wrócić do tamtego czasu, Cade. Jeśli odmówię,
czy wycofasz się ze swojej oferty? - zapytała szczerze.
- Nie! Nie musisz za mnie wychodzić ani ze mną sypiać, żeby mieć to swoje
cholerne zlecenie i zgarnąć swoje miliony! - wybuchnął, a jego twarz
poczerwieniała ze złości.
- Chcę tylko wiedzieć, na czym stoję - wycedziła napiętym ze złości głosem.
Jego słowa zabolały ją jak policzek i ogarnęła ją wściekłość.
- Katie, ja cię po prostu kocham - jęknął, a jego ręce opadły bezradnie. -
Wróciłem do Teksasu z powodów, o których ci mówiłem. %7łeby zbudować dużą
posiadłość w swoim rodzinnym stanie, żeby zatrudnić najlepszą firmę od malowideł
ściennych, żeby mieć możliwość rozkręcenia interesów w Teksasie i Houston. Nie
sądziłem, że kiedykolwiek może nas coś jeszcze łączyć. Nie po tym, co każde z nas
przeszło. - Westchnął ciężko. - Ale kiedy zobaczyłem cię wtedy, w świetle
jupiterów na aukcji, zapragnąłem cię tak, jak jeszcze nigdy niczego nie pragnąłem.
107
S
R
Cała tęsknota tych dziewięciu lat zwaliła się na mnie. I kiedy zacząłem być przy
tobie, gniew, ból i największe rozczarowanie mojego życia odeszły w niepamięć. Z
chwilą, gdy cię pocałowałem, czułem się tak, jakbyśmy się cofnęli o dziewięć lat.
Jak wtedy, gdy się całowaliśmy po raz pierwszy przed laty na łące. Pamiętasz?
Odsunęła się od niego i zakryła uszy dłońmi.
- Nie mów mi o tym! Nie wrócimy do tego, co było dziewięć lat temu! -
krzyknęła, a jej oczy zwęziły się z gniewu. - Jeśli sądzisz, że przez te wszystkie lata
czekałam z założonymi rękami, aż wrócisz, i że będę mogła mieć z tobą dzieci, to
się mylisz. Kocham cię, ale nie chcę, żeby ponownie całe moje życie koncentrowało
się na tobie. Przekonałam się, jak bardzo wtedy wszystko uzależnione jest od ciebie.
Ty odchodzisz i całe moje życie zamienia się w zgliszcza, rozumiesz? - Nabrała
tchu. - Chcę, żeby moja firma stała się sławna, żeby mój interes się rozwinął, a teraz
mam większe niż kiedykolwiek szanse, żeby to osiągnąć. Chcę, żeby ojciec czytał o
moim sukcesie w gazecie. Zbyt wiele razy czułam się przy nim mała i niezaradna.
- Do cholery, Katie, dorośnij. Zapomnij o swoim ojcu. Nie musisz mu niczego
udowadniać. Jeśli będziesz próbować, to będzie to znaczyło tylko tyle, że nadal
kieruje twoim życiem. Wiesz, że mówię to, bo cię kocham.
Patrzyli na siebie z napięciem i oboje czuli, że romantyczny nastrój prysł.
Każde z nich chciało czegoś innego i miało pretensje do drugiego. Tak bardzo się
zmienili przez te lata!
- Cade, ja wiem, czego chcę. I nie jest to małżeństwo, a już na pewno nie na
twoich warunkach. - Katherine obróciła się do niego plecami i podeszła do okna.
Niczego nie widziała, bo w oczach stanęły jej łzy.
Usłyszała odgłos jego kroków. Cade wyszedł z pokoju.
Wierzchem dłoni otarła łzy, które wolno ściekały jej po policzkach. Była zła
na siebie, bo obiecała sobie, że już nigdy nie będzie płakać przez Cade'a Logana.
Nie wiedziała, jak długo tam stała, wpatrując się w okno. Po jakimś czasie ponownie
usłyszała jego kroki.
108
S
R
- Wyjeżdżam, Katie. Masz dom dla siebie. Jeśli będziesz chciała, żebym rzucił
okiem na malowidła, zadzwoń do biura i zostaw wiadomość, o jaką sprawę chodzi.
Katherine nie odwróciła się i nic nie odpowiedziała. Była pewna, że gdyby to
zrobiła, zalałaby się łzami. Dawno nie czuła takiego bólu jak w tej chwili. Gdy
usłyszała odgłos zamykanych drzwi wejściowych, miała wrażenie, że w tej chwili
bezpowrotnie utraciła wszystko, co w życiu piękne.
W sobotę pracowała od wczesnego rana. Tę noc spędziła bezsennie,
rozpamiętując przeszłość, wspólnie spędzone z Cade'em dobre i złe chwile.
Zastanawiała się, czy dobrze robi, kładąc taki nacisk na własną karierę. Mimo
ogromnego bólu, który odczuwała, coś hamowało ją przed zaakceptowaniem życia,
jakie proponował Cade.
Z zamyślenia wyrwała ją pani Wilkson, która weszła do jadalni i powiedziała,
że Katherine ma telefon. Kiedy Katherine usłyszała głos Matta, serce ścisnęło jej się
z rozczarowania.
- Chcemy się spotkać wszyscy razem z Laurą, to znaczy z mamą - mówił
entuzjastycznie Matt. - Dziwnie nazywać ją mamą, skoro jej jeszcze nawet nie
widziałem. Ale rozmawiałem z nią przez telefon. Wydaje się przemiła!
- Tak, jest wspaniała - zgodziła się Katherine. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •