[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niona, zaprowadziła ją do tego co zwykle pokoju. Po drodze
zorientowała się, że panna Fitton nie jest zdziwiona ani porą,
ani towarzystwem, w jakim się tu pojawiła.
- Zaraz przyniosą panience gorącej wody, a kiedy panien
ka się odświeży, proszę zejść do pokoju pani. Pani bardzo się
martwiła o panienkę i na pewno nie pójdzie spać, aż na włas
ne oczy się nie przekona, że panienka jest cała i zdrowa.
- Jak się czuje pani hrabina? - Niepokoiła się, że jej uciecz
ka i całe zamieszanie z nią związane mogły zle wpłynąć na
zdrowie Hebe.
- Pani wprost kwitnie, a ostatnio powiedziała, że być mo
że urodzi blizniaki! - Gospodyni aż klasnęła w ręce z radości.
- Zresztą jak ją panienka zobaczy, dojdzie panienka do tego
samego wniosku.
Do pokoju weszła służąca z gorącą wodą, a kiedy zorien-
191
towała się, o czym gospodyni rozmawia z niezamężną panną,
chrząknęła. Panna Fitton przypomniała sobie, że Joanna jest
jeszcze panienką, więc poinformowała ją szybko, w którym
salonie pani na nią czeka, i wyszła.
Kiedy po jakimś czasie Joanna zbiegła po schodach i zoba
czyła Hebe, zrozumiała, jak bardzo brakowało jej kobiecego
towarzystwa i wsparcia.
- Och, Hebe! - Rzuciła się w ramiona kuzynki. Czułe po
witanie trwało dobrą minutę, a potem Joanna usiadła na ka
napie i uśmiechnęła się przez łzy. - Dobrze się czujesz? Co
słychać u twoich mężczyzn? - O swoich rodziców zapytała
dopiero wtedy, kiedy upewniła się, że Alex i mały Hugh są
zdrowi i dobrze się czują.
- Z tego, co mogę wywnioskować na odległość, twoi ro
dzice są... - Hebe przerwała i z radością powitała kolejnego
gościa. - Och, Giles, świetnie wyglądasz! - Rozłożyła ramio
na, czekając, aż miły gość podejdzie i pocałuje ją w policzek.
- Jeśli szepniesz Aleksowi jeszcze słówko na temat blizniaków,
obiecuję, że już nigdy więcej się do ciebie nie odezwę! - zawo
łała na wpół serio. - Od czasu, kiedy mu o tym wspomniałeś,
stał się po prostu nieznośny. Trzęsie się nade mną przeokrop-
nie, a ja już mam tego dosyć. To wszystko twoja wina, ale wy
baczam ci, ponieważ uratowałeś Joannę. - Zerknęła na Joannę
i ze zdziwieniem stwierdziła, że kuzynka stała się ponura jak
deszczowa noc. - Wybacz, kochana, mówiłam o twoich ro
dzicach i pewnie zaczęłaś się martwić. Niepotrzebnie... Za
pewniam cię, że nie ma takiej potrzeby. Wydaje się, że oboje
już ci przebaczyli. Wiem, że to zaskakujące, ale ciocia Emily
przysłała do nas twoje najładniejsze suknie i powiedziała, iż
mogę cię tu zatrzymać tak długo, jak tylko będę miała ochotę.
Prosiła mnie jedynie o to, żebym jej dała znać, kiedy tylko się
192
pojawisz. Jest tam także parę słów do ciebie i do Gilesa. Obie
kartki leżą na tym małym stoliku.
Joanna niepewnie zerknęła na złożony arkusik papieru.
Nie mogła uwierzyć, że tak szybko jej wybaczono. Uznała po
prostu, że mama nie napisała w liście do Hebe całej prawdy,
bo z uwagi na ciążę nie chciała jej martwić.
- Przeczytam to w swoim pokoju. Jest już pózno i powinnaś
się położyć. - Uśmiechnęła się do Hebe.
- Wy także powinniście już iść spać. - Hebe pozwoliła, aby
Giles pomógł jej wstać z kanapy, potem ujęła Joannę pod rę
kę i razem wyszły z salonu, a kiedy były już na tyle daleko, że
Giles nie mógł ich usłyszeć, popatrzyła na Joannę z udawa
nym przerażeniem. - Jesteś nie tylko zmęczona, ale i w do
datku całkiem zbrązowiałaś do słońca! Obawiam się, że trze
ba będzie zużyć wszystkie nasze ogórki, zanim uda się twojej
skórze przywrócić dawną biel! - Widząc jednak, że Joanna
wcale się nie uśmiecha, serdecznie ją uścisnęła. - Idz do łóż
ka, kochana, i dobrze się wyśpij. Widzę, że rano musimy sobie
porządnie porozmawiać.
Joanna ciężko wspięła się na łóżko. Czuła, że pożegnalny
pocałunek, jaki Hebe złożyła na jej policzku, miał ją nie tylko
pocieszyć, ale także krył w sobie delikatny wyrzut. Wiedziała,
że kuzynka chce jej pomóc, bo się o nią troszczy, nie wyobra
żała sobie jednak, jak miałaby jej opowiedzieć o tym, co prze
żyła w czasie swojej skandalicznej ucieczki, albo o tym, jak
została schwytana przez Gilesa.
Rozdział piętnasty
Spała tak głęboko, że dopiero dłuższą chwilę po obudzeniu
przypomniała sobie, gdzie się znajduje. Kiedy w końcu zrozu
miała, że jest już w Tasborough, gdzie nic jej nie grozi, zaczęła
się wpatrywać w smugę słonecznego światła wpadającą przez
szparę w zasłonach. Z rozmarzeniem wspominała wydarzenia
kilku ostatnich dni.
W końcu jednak uznała, że czas wstawać, sięgnęła do sznu
ra i zadzwoniła po pokojówkę.
Za każdym razem, kiedy odwiedzała Hebe, usługiwała
jej ta sama pokojówka. Tym razem również ujrzała znajomą
twarz. Prudy pojawiła się niemal od razu, co oznaczało, że
musiała już czekać w przebieralni.
- Dzień dobry, panienko - przywitała ją, rozsuwając zasło
ny. Słoneczne światło zalało pokój, a Joanna ujrzała znajomą
dolinę porośniętą bukowym lasem. - Przyniosłam gorącą wo
dę i przygotowałam kąpiel w ubieralni. Pan pułkownik powie
dział, że pani na pewno będzie chciała się wykąpać. - Poko
jówka znikła równie szybko, jak się pojawiła.
Joanna patrzyła na drzwi, za którymi znikła Prudy, zasta
nawiając się, dlaczego Giles kazał przygotować dla niej gorącą
194
kąpiel, ale kiedy spróbowała wstać, od razu zrozumiała. Z tru
dem usiadła, czując, że boli ją całe ciało.
- Ależ zesztywniałam! Zupełnie zapomniałam, jaką długą
trasę wczoraj przebyłam - jęknęła, kiedy pokojówka wróciła
do pokoju z prześcieradłem kąpielowym w rękach. - Piękne
prześcieradło, musi chyba należeć do Hebe?
- Nie, panienko. To jedna z rzeczy, które mama panienki
przysłała razem ze ślicznymi sukniami, parasolkami i innymi
drobiazgami - wyjaśniła Polly, sprawdzając temperaturę wody
w balii. - Niektóre suknie są naprawdę piękne.
Joanna zrzuciła nocną koszulę i zanurzyła się w gorącej,
pachnącej ziołami wodzie. Zmarszczyła brwi, zastanawiając
się, dlaczego mama przysłała jej nie tylko nowe suknie, ale
także całą resztę garderoby. Czyżby naprawdę już jej wybaczo
no? Nowe rzeczy były wspaniałym prezentem, ale najbardziej
ucieszył ją fakt, że rodzice nie mają już do niej żalu. Była im
za to wdzięczna, bo w tej jakże przykrej sytuacji najbardziej
bolało ją to, że jest skłócona z rodziną.
- Prudy, która godzina?
- Dziewiąta, panienko. Pani pytała, czy panienka zechce
zjeść śniadanie w jej pokoju? Pani na ogół jada o wpół do
dziesiątej.
- Oczywiście, wyślij kogoś, niech powie pani, że z przyjem
nością dotrzymam jej towarzystwa. Czy ktoś pojedzie rano do
miasteczka, żeby zawiezć pocztę? Koniecznie muszę napisać
do rodziców.
- John będzie jechał o dziesiątej. Zdąży panienka napisać
swój list po kąpieli.
Ubrana w jedną z trzech nowych muślinowych sukni
i w nowych, delikatnych pantofelkach na nogach, usiadła przy
stoliku i zaczęła pisać. Był to jej drugi list, który pisała do
195
matki od chwili, gdy uciekła z domu. Pierwszy skropiła łzami
nieszczęścia, drugi nosił ślady łez szczęśliwych. Obejrzawszy
garderobę, którą przysłali jej rodzice, pozbyła się resztek wąt
pliwości i ostatecznie uwierzyła, że jej wybaczono. To samo
zresztą wynikało z krótkiego, pełnego ciepłych słów listu na
pisanego do niej przez matkę.
Swój zaś zakończyła takimi słowami: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •