[ Pobierz całość w formacie PDF ]
napastnika.
Nie rozumiejąc, co się stało, lecz pełen poczucia własnej siły, Sneer pobiegł
w kierunku bramy, w której zniknął drugi napastnik. Zderzył się z nim w ciemnym
przejściu. Widać, wywabiony krzykiem, porzucił ofiarę i biegł sprawdzić, co się
stało. Sneer w ostatniej chwili uskoczył w bok, próbując wymierzyć na oślep cios
w głowę biegnącego.
Czuł, że dłoń ledwo trąciła szczękę, lecz mimo to biegnący zachwiał się
i uklęknął. Sneer ponowił cios. Usłyszał trzask jakby gruchotanych kości, prze-
ciwnik runął na ziemię i legł bez ruchu.
Pobiegł w głąb bramy prowadzącej na małe podwórko między domami. Pod
ścianą, zwinięty w kłębek, jęczał Pron. Musiał otrzymać cios w żołądek. Sneer
pochylił się nad nim.
Wstawaj, szybko! powiedział, podnosząc go i tłukąc otwartą dłonią po
policzkach.
Pron otworzył oczy, lecz dopiero po dłuższej chwili mógł stanąć na nogach.
115
Sneer przerzucił przez ramię jego rękę i powlókł go do bramy wychodzącej na
drugą ulicę.
Co. . . z nimi? wyjęczał Pron, trzymając się wolną ręką za brzuch.
Ale mi przyłożył. Chyba złamał mi żebro.
Dostał za swoje. Chyba rozwaliłem mu czerep.
A ten drugi?
Urwałem mu palec.
Pron spojrzał na twarz Sneera. Jego oczy były jeszcze bardziej wyłupiaste, niż
zwykle.
%7łartujesz?
Właśnie, że nie powiedział Sneer w zamyśleniu. Sam nie wiem, jak
to zrobiłem. Szczegóły poda jutrzejsza prasa! dodał i roześmiał się niespodzie-
wanie dla samego siebie.
Nie mogło być żadnych wątpliwości. Prawa dłoń Sneera przejawiała niewia-
rygodne cechy. Aatwość, z jaką spłaszczył w dwóch palcach metalową rurkę przy
swym tapczanie, upewniła go o tym. Pózniej przeprowadził jeszcze kilka ekspe-
rymentów na drobnych przedmiotach, lecz nie chcąc dewastować wyposażenia
kabiny, poprzestał na tym.
Siła jego dłoni wiązała się z bransoletą. Gdy przełożył ją na lewy przegub,
jego lewa dłoń nabrała podobnych właściwości, a prawa utraciła je całkowicie.
Zauważył, że efekt nie ograniczał się do dłoni, lecz obejmował wszystkie mię-
śnie ramienia i przedramienia. Co więcej, nie ujawniało się to, gdy operował ręką
normalnie, z umiarkowaną siłą, dopiero znaczne napięcie mięśni i zamiar dużego
wysiłku wyzwalały niezwykłą siłę.
Czym więc była bransoletka? Na oko zwykły kawałek metalu. Sneer próbo-
wał wyobrazić sobie mechanizm jej działania, lecz nie potrafił, i to napełniało go
dziwnym lękiem. Nigdy nie słyszał o czymś podobnym.
Kim więc była dziewczyna, która podarowała mu ten dziwny upominek? Dla-
czego wyposażyła go w instrument, dający niewiarygodną siłę jego ręce? Czyżby
chciała dać mu próbkę możliwości tych, w których imieniu działa? Bo to, że Ali-
cja musi reprezentować jakąś ukrytą organizację czy grupę, nie ulegało wątpliwo-
ści. Ale skąd owa grupa mogłaby wziąć przedmiot, który nie jest znany ludzkiej
technice?
To właśnie było przerażające. Sneer czuł się wciągnięty w tryby jakiejś ma-
chiny, wzięty pomiędzy dwa potężne walce, które lada chwila mogłyby go zmiaż-
dżyć.
Jak rozumieć to wszystko? To tak, jakby ktoś wręczył mu broń do ręki. Prze-
ciw komu? Dlaczego zamiast uzbrajać jego dłoń nie wspomogli jego umy-
słu, by mógł zrozumieć, o co tu właściwie chodzi, kto i czego spodziewa się po
nim?
116
Czyżby to miało znaczyć: Czynimy silną twoją dłoń, a rozumu, który posia-
dasz, wystarczy ci, abyś zrobił z tego właściwy użytek ?
Czy może: Będziesz musiał sam się bronić więc uzupełniamy braki twoich
fizycznych możliwości .
Ostatnią myślą Sneera było fantastyczne przypuszczenie, że jasnowidząca Ali-
cja spełniła jego ukryte głęboko marzenie o niezawodnej broni, umożliwiającej
natychmiastowe karanie łobuzów, którzy wykorzystując swą przewagę fizyczną,
znęcają się bezkarnie nad słabszymi od siebie.
Z tą myślą i z obrazem Alicji przed oczyma, zasnął w swej kabinie na siedem-
nastym piętrze hotelu Kosmos .
* * *
Notatka w porannej gazecie zupełnie uspokoiła Sneera: obaj nocni napastnicy
byli notowani w policji. Wyjaśnienia złożone w szpitalu, gdzie umieścił ich nocny
patrol, były mętne i sprzeczne, co kierowało śledztwo na zupełnie bezpieczne dla
Sneera tory. Policja poczytywała zajście za wynik porachunków świata przestęp-
czego, a jedynym nie dającym się wyjaśnić szczegółem był urwany palec jednego
z poszkodowanych. Drugi napastnik, dostarczony do szpitala w stanie ciężkim,
miał zmiażdżoną kość skroniową i pękniętą żuchwę. Ekspert policyjny orzekł, że
ciosy zostały zadane pięścią, a ich skutki świadczą o niezwykłej sile. Winnego
szukano więc wśród osiłków posługujących się karate i podobnymi technikami
walki, co stawiało zarówno Sneera, jak Prona poza kręgiem podejrzeń.
Jeśli mieli jakieś pretensje do Prona lub ktoś ich na niego nasłał, to tym bar-
dziej nie wspomną ani o niedoszłej ofierze, ani o zleceniodawcach pomyślał
Sneer, przeglądając gazetę przy porannej kawie w barze hotelu. Czytał tylko tytuły
artykułów, które nie zapowiadały niczego rewelacyjnego. Były zwykłą, codzienną
porcją informacyjnego kitu, mającą zaspokoić żądzę wiedzy przeciętnego argo-
landczyka i na cały dzień pozostawić go w przeświadczeniu, że został poinformo-
wany absolutnie o wszystkich ważnych sprawach, jakie wydarzyły się w świecie
i aglomeracji. Do tych niby-ważnych informacji dorzucano zwykle garść cieka-
wostek zupełnie drobnego kalibru, jakby dając tym do zrozumienia, że nic już
więcej nie ma do zakomunikowania i trzeba czymś zapełnić pozostałe w numerze
puste szpalty.
Przeciętny szóstak bez zastrzeżeń przyjmował do wiadomości obraz świa-
ta kreślony przez poranny dziennik Zorza Argolandu ; piątak miewał niekiedy
pewne wątpliwości co do tego, czy gazetowe wieści wyczerpują całokształt wy-
darzeń; natomiast czwartak czytał tylko tytuły, nie tracąc czasu na zagłębianie się
117
w treść notatek, by następnie skoncentrować się na dziale ogłoszeń, które niosły
najwięcej informacji o tym, czym żyje aktualnie aglomeracja.
Jak przystało na tytularnego czwartaka, Sneer także nie zaniedbywał lektury
drobnych ogłoszeń. Można z nich było wydobyć wiele użytecznych i pouczają-
cych treści.
W rubryce Kupno , na przykład, pojawiły się ostatnio dziesiątki anonsów
o identycznym brzmieniu: Kanarki kupię . Nie oznaczało to bynajmniej szcze-
gólnego zainteresowania hodowlą ptactwa śpiewającego. Każdy wiedział dosko-
nale, że słowo Kanarki używane jest tutaj w znaczeniu powszechnie znanym
jako żargonowe określenie żółtych punktów. Handel punktami nie był oficjalnie
dozwolony, lecz wolno było regulować nimi prywatne zobowiązania czy wręcz
dokonywać ich darowizny. Toteż przeprowadzenie transakcji było rzeczą zupełnie
prostą, ale przy korzystaniu z łamów gazety należało posłużyć się kryptonimem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Pokrewne
- Home
- Alan Dean Foster [Flinx 08] Flinx's Folly (v5.0) (pdf)
- Becca Van [Slick Rock 03] Her Ex Marines [Siren Menage Everlasting] (pdf)
- Dena Garson [Emerald Isle Fantasies 03] Ghostly Persuasion [EC Twilight] (pdf)
- Aubrey Ross [Enslaved Hearts 02] Pleasures [EC Aeon] (pdf)
- Dakota Dawn Blessed Times Two [Siren Menage Amour] (pdf)
- Dr Who New Adventures 51 Godengine, by Craig Hinton (v1.0) (pdf)
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 22] A Victory for Kregen (pdf)
- Diane A S Stuckart [Leonardo Da Vinci Mystery 02] Portrait of A Lady (pdf)
- Connie Bailey Moonlight, Tiger, and Smoke [Dreamspinner MM] (pdf)
- Angelia Whiting [The Trigon Rituals 03] Dominance Fury (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkicerysunki.xlx.pl