[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rozumiem. Jamochłon - zażartowała, lecz ich oczy pozostały poważne, gdy spojrzeli na siebie. Ewidentnie
POKOCHA MIAOZ
99
wcale nie rozmawiali o lodach. - A może ten pierwszy typ ludzi potrafi pełniej wszystko przeżywać? Czy
nigdy nie przyszło ci do głowy, że to właśnie my jesteśmy prawdziwymi koneserami? - Nabrała nieco
waniliowych lodów.
- Umiemy rozkoszować się chwilą.
Powoli, bardzo powoli podniosła łyżeczkę do ust, po czym długo delektowała się delikatnym smakiem
specjału: Na koniec oblizała łyżeczkę z wdziękiem kota, z rosnącym zadowoleniem obserwując zdumioną
minę swego rozmówcy.
- Dziobaki wiedzą, że czasem nie warto się spieszyć
- dodała z uśmiechem. - %7łarłoczne jamochłony tego nie potrafią. - Przechyliła się nad stołem i z niewinną
minką pocieszająco dotknęła ramienia Adama. - Ale ja oczywiście nie oceniam i wcale nie mówię, że to coś
złego.
Ocknął się z zapatrzenia i roześmiał się z aprobatą, choć w jego oczach wciąż widniało niedowierzanie, które
sprawiało Annabelle ogromną satysfakcję. No i proszę, człowiek z zasadami wcale nie musi być nudny,
prawda?
- Może masz rację - przyznał z namysłem. - Pewnych rzeczy nie warto przyspieszać. - Obserwował ją przez
dłuższą chwilę nieodgadnionym spojrzeniem. - To co? Powiesz mi, co zaszło między tobą a Stephensem?
Spąsowiała w jednej chwiM, pochyliła więc nieco głowę i zaczęła nerwowo miętosić pod stołem swoją ser-
wetkę. Już drugi raz dostała kosza i samo rozpamiętywanie tego faktu sprawiało jej ból. Tym.bardziej nie
zamierzała z nildm na ten temat dyskutować, a już na pewno nie z Adamem!
- Uznaliśmy* że to najlepsze wyjście,; by zachować piękne wspomnienia. Okres naszego narzeczeństwa był
100
POKOCHA MIAOZ
...był czymś wspaniałym - wydusiła z trudem, zerkając na niego niepewnie.
Ujrzała zmarszczone brwi i jej zakłopotanie wzrosło. Zawsze starała się, by wszyscy uważali ją i Stevena za
dobraną parę. Planowała, że ich wspólne życie potoczy się tak gładko, jak to tylko możliwe, że będą mieli
przytulny dom, miłych przyjaciół, udane dzieci. Zabezpieczą się, wykupią polisy, przewidzą ewentualne
problemy i postarają się zawczasu im zapobiec. %7ładnych'zagrożeń. %7ładnych niespodzianek...
Inni wydawali się potwierdzać słuszność jej wyboru, uważając Stevena za doskonały materiał na męża, jeden
Adam nie tylko tego nie pochwalał, ale wydawał się wręcz patrzeć na to z politowaniem.
- Czemu ty go tak nie lubisz? - spytała nadąsana, nie kryjąc irytacji. - Pracuje, robi karierę, co masz mu do
zarzucenia?
- Zostawmy ten temat - zaproponował. - Po co psuć miłe popołudnie?
- Co ci się w nim nie podoba? - naciskała z uporem, nie zważając na jego słowa. - Jest odpowiedzialny. Z całą
pewnością odniesie sukces i dojdzie do czegoś w życiu. Każda kobieta chciałaby przedstawić swojej rodzime
właśnie takiego mężczyznę.
Skrzywił się z dezaprobatą, której nawet nie starał się ukrywać.
- Akurat twoja jodzina nie padłaby przed nim plackiem z zachwytu.
Trafił w dziesiątkę i Annabelle nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Jej rodzice stawiali satysfakcję i
samorealizację wyżej niż poczucie bezpieczeństwa. Postępowali tak,
POKOCHA MIAOZ
101
jakby chcieli nasycić się każdą chwilą, jakby przeczuwali, że zostało im niewiele czasu, więc starali się
wykorzystać go w pełni. %7łycie jawiło im się jako cudowna przygoda, zródło nieustannej fascynacji i niczym
nie skrępowanej twórczości. Chyba nie przypadłby im do gustu zięć, który by codziennie pedantycznie
dobierał skarpetki pod kolor krawata...
- Dużo się od nich nauczyłem - ciągnął Adam.  Wiedzieli, jak żyć i czego człowiek naprawdę potrzebuje do
szczęścia, a, niestety, niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę.
Na przykład ja? Annabelle z urazą odwróciła wzrok w stronę okna. A co w tym złego, że nie była impulsywna
i beztroska, że wolała w miarę możliwości zabezpieczać się przed nieprzyjemnymi niespodziankami, zamiast
porzucić wszelką ostrożność i zdać się na łaskę losu?
- Za to niektórzy zdają sobie sprawę z tego, że warto życie planować rozważnie, stawiać sobie dalekosiężne
cele i wytrwale je realizować. Steven na przykład zamierza z czasem zostać senatorem.
Na twarzy Adama pojawiło się wyrazne obrzydzenie.
- Założę się, że dopnie swego - zauważył cierpko.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że po prostu nie cierpisz polityków i z góry ich wszystkich potępiasz?
-spytała z przyganą.
- Nie mam nic do polityków, ja tylko nie znoszę aroganckich karierowiczów z gębami pełnymi frazesów,
którzy rwą się do władzy tylko po to, żeby sobie porządzić.
Z irytacją zacisnęła zęby.
- Ktoś tę władzę musi sprawować - odparowała, czując niejasno, że mniej broni Stevena, a bardziej swego
wyboru.
102
POKOCHA MIAOZ
- Nie widzę nic złego w tym, że ktoś chce mieć nad tym kontrolę. - Wskazała ręką za okno - Jeśli ktoś nie
zaprowadziładu i porządku, to wiesz, jaki będzie efekt? Chaos!
- Nie, moja droga. %7łycie! - zaprotestował gwałtownie. Zmitygował się jednak i ściszył głos, starając się
mówić spokojnie, choć wszystko się w nim burzyło. - Nie potrzebujesz kogoś takiego jakiStephens... - zaczaj,
leęz naraz urwał i potrząsnął głową. - Po cholerę ja ci to mówię? To nie ma sensu, nie chcę wywoływać
kolejnej sprzeczki.
- Za pózno - zakomunikowała zimno. - Dokończ. Po chwili wahania podjął przerwany wątek.
- Dobra. Kryje się w tobie siła i możliwości, o jakie nawet siebie nie podejrzewasz. Wydaje ci się, że potrzebu-
jesz wsparcia i ochrony, ponieważ boisz się życia. Dlatego wolisz cicho siedzieć w kącie i nie wychylać się.
Uporządkowałaś terazniejszość i przyszłość, poukładałaś wszystko w przegródkach, bo tak się czujesz
bezpieczniej, a Stephens świetnie ci do tego pasował. Skoro zamierza robić karierę polityka, to nigdy nie zrobi
nic nieprzewidzianego, zawsze będzie podążał utartymi koleinami. Jednak wbrew pozorom nie dało ci to
żadnych gwarancji na przyszłość.
- Wiem, że nigdy nie możną mieć żadnych gwarancji, nie jestem naiwna.
- Jesteś przede wszystkim nadmiernie ostrożna! Obawiasz się podjąć jakiekolwiek ryzyko, tłumisz w sobie
emocje, zabijasz w sobie człowieka, gdyż nie pozwalasz sobie robić tego, czego pragniesz: - Zatopił
przenikliwy wzrok w jej oczach. - A coś mi się wydaje, że przy Stephensie to się jeszcze pogłębiło, ponieważ
nie wierzę, by w waszym związku znalazło się miejsce choćby na odrobinę emocji i pragnień.
POKOCHA MIAOZ
103
W pierwszej chwili po prostu ją zamurowało, ale potem podniosła się i wycelowała w Adama drżący palec. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szkla.opx.pl
  •